Państwowa Komisja Badania Wypadków Morskich (PKBWM) opublikowała raport na temat wypadku jachtu Delphia 24, do którego doszło w kwietniu ubiegłego roku nieopodal gdyńskiego basenu żeglarskiego. Zginęło trzech żeglarzy. Ciało jednego z nich odnaleziono dopiero po dwóch miesiącach od wypadku.
Do zdarzenia doszło 8 kwietnia ubiegłego roku. Jak wynika z raportu PKBWM, grupa czterech żeglarzy na jachcie Delphia 24 wypłynęła z mariny w basenie jachtowym w Gdyni, aby po przerwie zimowej przeprowadzić wiosenny trening przed sezonem żeglarskim.
"W czasie jednego z pokonywanych odcinków prostego żeglowania z wiatrem na zrefowanym grocie, a także postawionym genakerze nastąpiło wywrócenie się jachtu i załoga znalazła się w wodzie" - wskazano w raporcie. Podkreślono również, że prowadzone przez załogę próby obrócenia jachtu, tak aby kontynuować żeglugę, były bezskuteczne.
Lodowata woda, wiatr i fale
W raporcie stwierdzono, że niska temperatura wody (ok. 5-6 stopni Celsjusza), silny sztormowy wiatr, wysiłek w czasie prób podniesienia jachtu i utrzymania się przy zanurzającym się coraz głębiej kadłubie, a także brak ciepłej odzieży oraz pianek opóźniających utratę temperatury ciała, spowodował kolejno utratę przytomności na skutek procesu hipotermii u trzech członków załogi, których ciała zabrała fala i wiatr.
"Ostatni członek załogi podjął próbę samodzielnego dopłynięcia do brzegu. Dzięki prowadzonej akcji ratowniczej udało się odnaleźć żeglarza, będącego już w drugim stadium hipotermii" - podano.
Wskazano, że intensywna akcja ratownicza, w której udział brało wiele jednostek, doprowadziła do odnalezienia zwłok dwóch członków załogi jachtu oraz zatopionego kadłuba jednostki. Zwłoki ostatniego członka załogi odnaleziono dopiero w czerwcu - po dwóch miesiącach - na Zatoce Gdańskiej w okolicach Stegny.
PKBWM: jacht nie powinien wypłynąć z portu
Przedstawiciele komisji w raporcie szczegółowo opisali przebieg zdarzenia. Wskazali również na przyczyny tragicznego wypadku. Zdaniem PKBWM "jacht nie powinien być dopuszczony do eksploatacji w związku z brakami technicznymi i wykonanymi naprawami, które były niezgodne z wymaganiami klasy".
W raporcie podkreślono, że brak właściwej obsługi technicznej oraz wielokrotne dopuszczanie do eksploatacji w warunkach, które stanowiły nadmierne obciążenia dla konstrukcji jachtu, powodowało uszkodzenia i degradację konstrukcji w czasie eksploatacji.
W czasie oględzin stwierdzono m.in.: brak sworznia jarzma steru w dolnym jego okuciu na pawęży; całkowite pęknięcie, rozklejenie połączenia pokład-burta (lewa burta) od rufy na długości ok. 2,2 m i liczne uszkodzenia, widoczne kilkukrotne naprawy różnymi sposobami.
Braki i nieszczelności
Ponadto eksperci wykryli pęknięte plastikowe zakrętki luków kontrolnych w pawęży i kokpicie, brak miecza szybrowego oraz brak przetyczki zabezpieczającej przed wypadnięciem.
W trakcie oględzin stwierdzono również całkowite zalanie komory wypornościowej dziobowej do wysokości niewybranej wody z jachtu. "Świadczyło to o nieszczelności komory. Prawdopodobnie zdelaminowany został przepust wody zęzowej przez komorę" - stwierdzono w raporcie.
Stan hipotermii
Poza czynnikami mechanicznymi członkowie komisji ocenili warunki pogodowe oraz ubiór żeglarzy. Wskazano, że meteorolodzy IMGW prognozowali wiatr o sile od 5 do 7 skali Beauforta, w porywach 8 do 9, na północy porywy do 10 skali Beauforta.
Zdaniem PKBWM "można przyjąć, że maksymalny czas przetrwania w wodzie ograniczony był do 30 minut". Jacht wywrócił się o godz. 11.21. Sternika jachtu w wodzie, w stanie głębokiej hipotermii, odnaleziono po ok. 5,5 godziny. Kolejnego członka załogi po kolejnych 20 minutach.
Zdaniem komisji sztormowe warunki pogodowe były znane zarówno właścicielowi jachtów Delphia 24, który oferował jachty do treningu, a także samym żeglarzom planującym trening.
"Pomimo ograniczeń kategorii projektowej dla jachtów Delphia 24, z których wynikało, że jednostka powinna być traktowana jako zaprojektowana do eksploatacji przy typowym stałym wietrze o sile do 6 skali Beauforta, właściciel jachtów Delphia 24 udostępnił je do treningu informując jedynie, że należy prowadzić żeglugę na foku i zrefowanym grocie" - podkreślono w raporcie.
Członkowie komisji wskazali, że z dużym prawdopodobieństwem jacht uległ tzw. "wywózce" przy szybkości 13,1 węzła.
Brak asekuracji
Wskazano również, że firma prowadząca wynajem jachtu nie miała informacji o osobach będących w załodze, które wynajęły jacht, co - zdaniem Komisji - było "dodatkowym czynnikiem opóźniającym próbę uzyskania kontaktu z załogą".
W raporcie zaznaczono, że jachty regatowe - a takim jest jacht Delphia 24 - są przeznaczone wyłącznie do regat oraz zawodów sportowych i nie posiadają wyposażenia ratowniczego wymaganego dla jednostek morskich.
W związku z tym zdarzają się wywrotki i inne zdarzenia wymagające niekiedy pomocy z jednostek asekurujących. Dlatego w trakcie treningów albo regat jednostki powinny być pod stałą obserwacją i osłoną ratowniczą. "Tego w dniu prowadzonego treningu dla dwóch jachtów Delphia 24 nie zorganizowano" - zaznaczono w raporcie.
Komisja: akcja ratunkowa opóźniona o ponad pięć godzin
W związku z tym - jak podkreślono - akcja ratunkowa, prowadzona przez służby ratownicze SAR, została zapoczątkowana dzięki inicjatywie właściciela jachtów regatowych RS 21, który dowiedział się o zaistniałej sytuacji i który skontaktował się telefonicznie z właścicielem jachtów Delphia 24, informując go o wypadku. Zdaniem komisji akcja ratunkowa "była opóźniona o ponad pięć godzin, co miało bezpośredni wpływ na wynik akcji ratowniczej".
W raporcie członkowie komisji przygotowali rekomendacje dla środowiska żeglarskiego. Wskazali m.in., że należy respektować ograniczenia wynikające z kategorii projektowych w stosunku do występujących warunków pogodowych. Ponadto załogi jachtów powinny być wyposażone w środki łączności. A odpowiedzialność za stan techniczny wynajmowanego sprzętu ciąży wyłącznie na jego właścicielu.
Śledztwo prokuratury
Zaraz po wypadku Prokuratura Rejonowa w Gdyni wszczęła śledztwo w sprawie nieumyślnego naruszenia zasad na polskich wodach terytorialnych, zasad bezpieczeństwa w ruchu wodnym i nieumyślnego spowodowania wypadku, w wyniku którego śmierć poniosły trzy osoby.
Rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Gdańsku Grażyna Wawryniuk mówiła wówczas, że postępowanie prowadzone jest w sprawie, a nie przeciwko.
W środę prokurator Mariusz Duszyński przekazał, że postępowanie nie zostało zakończone. - W marcu uzyskano opinię przygotowaną przez biegłego z zakresu badania i rekonstrukcji wypadków morskich - mówił. Zaznaczył, że opinia jest analizowana przez prokuraturę, która podejmie decyzję co do dalszego toku postępowania.
Źródło: PAP, TVN24 Pomorze
Źródło zdjęcia głównego: TVN24