Konduktorka wyprosiła z pociągu dwie młode kobiety, które weszły do środka z transparentem. - Powiedziała im, że dostali odgórny nakaz, by nie wpuszczać ludzi z transparentami - mówi gdański fotograf Karol Makurat, który był świadkiem zdarzenia. Rzecznik prasowy PolRegio przeprasza teraz pasażerki za całą sytuację. - Zostały wyciągnięte konsekwencje służbowe - przekonuje.
Wszystko działo się w środę przed południem na stacji Gdańsk-Strzyża. Dwie siostry wracały ze strajku studentek i studentów Uniwersytetu Gdańskiego. Weszły do pociągu, trzymając transparent z hasłem "To kiedy zaczniecie palić czarownice?". To właśnie dlatego konduktorka kazała kobietom wyjść z pociągu. Miała tłumaczyć się "odgórnym nakazem, by nie wpuszczać ludzi z transparentami".
Po nagłośnieniu sprawy Dominik Lebda, rzecznik prasowy PolRegio zaprzeczył, by spółka odmawiała przewozu uczestniczkom Strajku Kobiet. Od razu wszczęto postępowanie wyjaśniające. W poniedziałek Lebda poinformował o jego wynikach.
- Bardzo przepraszamy pasażerki za tą sytuację, która miała miejsce w naszym pociągu. Pracownica przyznała się do tego, co zostało powiedziane w pociągu i zostały wyciągnięte konsekwencje służbowe przewidziane naszym regulaminem - mówi Dominik Lebda, rzecznik prasowy PolRegio. - To jest między innymi kara nagany i kara finansowa - dodaje.
"To było dziwne"
O sprawie, jako pierwsza, poinformowała trójmiejska "Gazeta Wyborcza".
"Zaraz po strajku o 11:07 wsiadłyśmy na Gdańsk-Strzyża w pociąg powrotny, który jedzie na trasie z Gdynia Główna-Kościerzyna. Zostałyśmy jednak z niego bezczelnie wyrzucone przez konduktor z powodu, że moja siostra niosła pod ręką transparent. Tłumaczenia, że wcześniej przejechałyśmy z Kościerzyny do Gdańska pociągiem PolRegio z transparentem bez problemu nic nie dały. Pani powtarzała tylko, że takie są przepisy, nic więcej ją nie obchodzi. Konduktor nacierała na nas, więc po prostu wysiadłyśmy, ponieważ liczba zachorowań rośnie i nie chcę się narażać na bezpośredni kontakt z obcą osobą" - opisuje Karolina Kozakiewicz.
Jak podkreśla, nie udało jej się nagrać całego zajścia, ponieważ wszystko działo się za szybko.
- To było dziwne. Tylko weszłyśmy, usiadłyśmy, a od razu pojawiał się ta pani i zaczęła nas przeganiać. Nawet nie widziała, jakie mamy hasło na transparencie. Chciałyśmy nawet go jakoś schować, ale ta pani zaczęła powoływać się na przepisy, że z transparentami nie wolno jechać - mówi tvn24.pl Karolina Kozakiewicz.
"Konduktorka powiedziała, że dostali odgórny nakaz"
Świadkiem zdarzenia był jednak gdański fotograf Karol Makurat, który jechał tym pociągiem do Kościerzyny pociągiem.
- Wsiadły te dziewczyny i ledwo weszły, podbiegła do nich konduktorka z informacją, że muszą wyjść, bo mają transparenty. One zdziwione, zapytały się jej, o co chodzi. Chodziło niby o to, że gdzieś nastąpiło opóźnienie pociągu 15-minutowe. Była jakaś zadyma i pociąg nie odjechał o czasie. Konduktorka powiedziała, że dostali odgórny nakaz, by nie wpuszczać ludzi z transparentami - mówi Karol Makurat.
Rozmawiał on z konduktorką o sytuacji, która wydarzyła się kilka chwil wcześniej. - Odgórnie dostaliśmy przykaz, że żadnych transparentów. Nie chodziło o panie, tylko o transparenty - miała tłumaczyć kobieta.
Ostatecznie dziewczyny zamiast pociągiem pojechały samochodem. - Nie jechałyśmy już pociągiem, bo bałyśmy się, że znowu nas wyrzucą. Napisałam do PolRegio o zwrot kosztów biletów i oczekujemy przeprosin z ich strony - mówiła Karolina Kozakiewicz.
Źródło: TVN24/Gazeta Wyborcza
Źródło zdjęcia głównego: TVN24