Przed Sądem Rejonowym w Gdańsku zakończył się w środę proces dwóch policjantów oskarżonych o przekroczenie uprawnień przy zatrzymaniu mężczyzny w 2013 roku. 29-latek dzień po interwencji zmarł w szpitalu. Sąd warunkowo, na okres trzech lat próby, umorzył postępowanie wobec funkcjonariuszy.
Proces dwóch policjantów Bartosza K. i Waldemara Z., którzy zatrzymywali Pawła T. przed jego śmiercią, odbywał się za zamkniętymi drzwiami. Także dzisiejsze uzasadnienie wyroku było tajne. Byli oni oskarżeni o przekroczenie uprawnień. Ujawniony został tylko wyrok: warunkowe umorzenie postępowania wobec policjantów z Gdańska na okres trzech lat próby ze względu na niską społeczną szkodliwość czynu.
Będą dwa odwołania od wyroku?
- Stosowali przemoc fizyczną poprzez bezprawne używanie pałki służbowej wobec leżącego na ziemi pokrzywdzonego, którego ręce zostały uprzednio zakute w kajdanki – czytała wyrok sędzia Grażyna Kamińska.
Sąd uznał, że wina oskarżonych i społeczna szkodliwość czynu nie są znaczne.
Nakazał im zapłacić nawiązki dla każdego z rodziców zmarłego mężczyzny po 1000 złotych. Nie zakazał im dalszego wykonywania zawodu policjanta.
Ojciec Pawła T. po wyjściu z sali po uzasadnieniu wyroku skomentował: To walka z wiatrakami. - Czułam się, jakbym słuchała mowy obrończej oskarżonych – dodała matka zmarłego. Zapowiedzieli złożenie apelacji.
Od wyroku prawdopodobnie odwoła się także obrońca funkcjonariuszy Łukasz Isenko. – Moi klienci czują się niewinni. Nie jesteśmy zadowoleni z tego rozstrzygnięcia. Czekamy na pisemne uzasadnienia wyroku – powiedział nam Isenko.
Na rozprawę przyszło kilkunastu umundurowanych policjantów, którzy mieli w ten sposób pokazać solidarność z oskarżonymi kolegami.
Kontrola nie wykazała uchybień
Proces został utajniony na wniosek obrońców funkcjonariuszy. Sąd przystał na to, uzasadniając, że prowadzenie postępowania przy otwartych drzwiach mogłoby m.in. spowodować naruszenie spokoju społecznego oraz upublicznienie intymnych danych dotyczących zmarłego Pawła T.
Według prokuratury, Bartosz K. i Waldemar Z. przekroczyli swoje uprawnienia. Mieli między innymi bezzasadnie użyć pałki wobec zatrzymanego. Groziło im za to do trzech lat więzienia.
Obrońcy policjantów od początku przekonywali, że są niewinni. Adwokat Mariusz Liegmann podkreślał, że ich zachowanie podczas interwencji było poddane kontroli przez Komendę Główną Policji. Nie wykryła ona żadnych uchybień, a po krótkim okresie zawieszenia obaj funkcjonariusze zostali przywróceni do służby.
- Te czynności wyjaśniające były przeprowadzone bardzo skrupulatnie i szczegółowo, tym bardziej że w sprawie tej była presja mediów - mówił Liegmann.
Policja: Paweł T. był agresywny
Sprawa ma początek 4 sierpnia 2013 roku. Policjanci zostali wezwani do interwencji na jednej z ulic Dolnego Wrzeszcza w Gdańsku. Ze zgłoszenia wynikało, że mężczyzna próbował dostać się przez okno znajdujące się na parterze budynku do mieszkania 72-letniego gdańszczanina. Według relacji tego ostatniego, 29-letni Paweł T. rzucał w niego doniczkami z kwiatami i groził, że go zabije.
Policja utrzymuje, że podczas zatrzymania mężczyzna stawiał opór i nie reagował na polecenia funkcjonariuszy. Użyto więc wobec niego miotacza gazu i założono mu kajdanki. Podczas wprowadzania go do radiowozu mężczyzna miał kopnąć w brzuch jednego z policjantów i grozić mu zabójstwem. Paweł T. został wtedy ponownie położony na brzuchu i obezwładniony.
Zdaniem policji, mężczyzna był też agresywny przy wyprowadzaniu go z radiowozu. Zachowywał się na tyle dziwnie, że funkcjonariusze zdecydowali się wezwać pogotowie ratunkowe. W trakcie oczekiwania na karetkę 29-latek nagle stracił przytomność.
Zabójcza substancja we krwi
Policjanci mieli podjąć wtedy akcję reanimacyjną, która była prowadzona do czasu przyjazdu lekarza. Mężczyzna zmarł następnego dnia w szpitalu. Sekcja zwłok wykazała, że główną przyczyną zatrzymania krążenia u 29-latka była etylokokaina, tj. związek powstający w organizmie człowieka po spożyciu alkoholu i kokainy.
Dwa tygodnie po śmierci Pawła T. na ulicach Dolnego Wrzeszcza odbył się przemarsz, który zakończył się przed komisariatem policji. Protestujący nieśli m.in. transparenty z napisami "Stop mundurowej przemocy" i "Mordercy".
Bartosz K. i Waldemar Z. wystosowali do sądu prywatny akt oskarżenia przeciw trzem uczestnikom tej manifestacji o zniesławienie i zażądali przeprosin. Wśród tych osób był ojciec zmarłego 29-latka.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: eŁKa/gp / Źródło: TVN24 Pomorze
Źródło zdjęcia głównego: tvn24