Do zdarzenia - jak poinformował Jacek Dobrzyński - doszło po godzinie 22 niedaleko Czeremchy. Tam funkcjonariusze Straży Granicznej i polscy żołnierze zostali obrzuceni kamieniami przez osoby znajdujące się po białoruskiej stronie granicy.
- Rzucona butelka rozbiła się na drodze, a rozlana ciecz zapłonęła. Na szczęście nikt nie został ranny - przekazał Jacek Dobrzyński.
Dodał, że w trakcie podjętych działań zatrzymano 10 cudzoziemców: pięciu obywateli Afganistanu i pięciu obywateli Erytrei. Pozostają w dyspozycji Straży Granicznej.
"Bulwersujące i niedopuszczalne"
Rzecznik MSWiA nazwał zdarzenie "bulwersującym i niedopuszczalnym". - Jestem przekonany, że nie mogłoby do niego dojść bez wiedzy i przyzwolenia służb białoruskich. Całkowita odpowiedzialność za ten incydent leży po stronie Białorusi, która już od kilku lat prowadzi agresywne działania na tym odcinku granicy - podkreślił rzecznik MSWiA.
Zauważyli grupę cudzoziemców...
Do zdarzenia podczas zorganizowanej w środę konferencji prasowej odniósł się też rzecznik Straży Granicznej podpułkownik Andrzej Juźwiak. Przekazał, że do ataku doszło po tym, jak funkcjonariusze zauważyli grupę cudzoziemców, którzy próbowali nielegalnie przekroczyć granicę. - Podczas interwencji, podczas przeciwdziałania tej próbie ze strony białoruskiej leciały kamienie - zaznaczył rzecznik.
Więcej prób sforsowania granicy
Dodał, że pogranicznicy zauważają wzrost liczby prób nielegalnego przekroczenia granicy państwowej na odcinku polsko-białoruskim. - Ubiegła doba to blisko 220 takich zdarzeń, a od początku tego roku odnotowano prawie ponad 17 tysięcy tego typu przypadków - podkreślił ppłk Andrzej Juźwik.
Skąd ten wzrost? Zdaniem rzecznika MSWiA Jacka Dobrzyńskiego, białoruskie służby uznały, że otwarcie przez Polskę punktów kontrolnych na granicy z Litwą będzie wiązało się z koniecznością przerzucenia części sił pilnujących dotąd granicy z Białorusią.
Będzie "zdecydowana odpowiedź"
Do ataku na funkcjonariuszy w mediach społecznościowych nawiązał też szef MSWiA Tomasz Siemoniak. "Nie będziemy tolerowali przemocy wymierzonej w tych, którzy chronią Rzeczpospolitą" - napisał.
Minister zapowiedział, że "każdy atak migrantów nielegalnie przekraczających granicę (przy współpracy białoruskich służb) na polskich funkcjonariuszy i żołnierzy spotka się ze zdecydowaną odpowiedzią z użyciem wszelkich dostępnych środków".
Operacja "Śluza" - zemsta Łukaszenki
Kryzys migracyjny na granicach Białorusi z Polską, Litwą i Łotwą został wywołany przez Alaksandra Łukaszenkę, który jest oskarżany o prowadzenie wojny hybrydowej. Polega ona na zorganizowanym przerzucie migrantów na terytorium Polski, Litwy i Łotwy. Łukaszenka w ciągu ponad 28 lat swoich rządów nieraz straszył Europę osłabieniem kontroli granic.
Czytaj też: Operacja "Śluza" - skąd latały samoloty do Mińska? Oto, co wynika z analizy tysięcy rejsów
Akcję ściągania migrantów na Białoruś z Bliskiego Wschodu czy Afryki, by wywołać kryzys migracyjny, opisał na swoim blogu już wcześniej dziennikarz białoruskiego opozycyjnego kanału Nexta Tadeusz Giczan. Wyjaśniał, że białoruskie służby prowadzą w ten sposób wymyśloną przed 10 laty operację "Śluza". Pod płaszczykiem wycieczek do Mińska, obiecując przerzucenie do Europy Zachodniej, reżim Łukaszenki sprowadził tysiące migrantów na Białoruś. Następnie przewozi ich na granice państw UE, gdzie służby białoruskie zmuszają ich, by je nielegalnie przekraczali. Ta operacja trwa.
Autorka/Autor: bż/gp
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Straż Graniczna