Policjanci z Elbląga, według relacji pracowników lokalnego schroniska dla dzikich zwierząt, mieli potrąconą sarnę zepchnąć do rowu i odjechać, twierdząc, że ta padła. Zwierzę jednak żyło i po udzielonej pomocy dochodzi do siebie. Przełożeni policjantów przyglądają się sytuacji.
Ośrodek Okresowej Rehabilitacji Zwierząt Jelonki opisał w mediach społecznościowych interwencję, do której doszło wczesnym rankiem w środę.
"O godzinie 5.10 zadzwonił Pan, że na końcu ul. Fromborskiej w Elblągu ktoś potrącił sarnę i zostawił na poboczu, poprosiłam Pana, żeby poczekał przy niej, bo mamy kilka kilometrów do tego miejsca" – opisują pracownicy schroniska.
Ani policji, ani sarny
Mężczyzna, który zgłosił potrącenie zwierzęcia, przekazał, że musi jechać do pracy, ale na miejscu już jest patrol policji, więc sarna jest pod opieką. Gdy jednak na miejscu zjawiła się Anna Kamińska z Ośrodka, nie zastała ani policjantów, ani sarny.
Zdziwiona zadzwoniła do oficera dyżurnego Komendy Miejskiej Policji w Elblągu, a ten przekazał im, że funkcjonariusze rzeczywiście byli na miejscu, ale sarna padła, więc położyli ją na poboczu i odjechali.
Kamińska postanowiła dokładnie przeszukać okolicę, by potwierdzić tę informację. Po chwili w rowie z wodą kilka metrów od ulicy znalazła koziołka sarny, a obok zakrwawione niebieskie jednorazowe rękawiczki.
"Czynności wyjaśniające"
- Patrzyłam z niedowierzaniem. Koziołek dygotał cały z zimna, krew leciała mu z nosa i pyska. Jak można tak zostawić ranne zwierzę na śmierć, a w tej lodowatej wodzie konałby długo – denerwuje się pani Anna. – Dotychczas z elbląską policją współpracowało mi się doskonale, więc nie chcę, by odbierać to jako atak na wszystkich funkcjonariuszy, ale tych dwóch powinno odpowiedzieć za to, co zrobili – uważa.
Jeszcze w środę złożyła w komendzie skargę na działania policjantów. - Zlecono czynności wyjaśniające w tej sprawie. Sprawdzamy, jak do tej sytuacji doszło – przekazał nam kom. Krzysztof Nowacki z Komendy Miejskiej Policji w Elblągu.
Tymczasem koziołek dochodzi do siebie. W czwartek nawet samodzielnie wstał na nogi. Jak ocenił weterynarz, ma wstrząśnienie mózgu, więc prognozy powrotu do zdrowia są ostrożne, ale wciąż są spore. Gdyby pani Anna go nie znalazła, byłyby bliskie zeru.
Źródło: TVN24 Pomorze
Źródło zdjęcia głównego: Ośrodek Okresowej Rehabilitacji Zwierząt Jelonki