Urzędowe dokumenty trafiły "na bruk", wśród nich list do premier Beaty Szydło. Można było je znaleźć przed bydgoskim ratuszem. Wszystkie te rzeczy wrzucono do worków na śmieci i pozostawiono bez nadzoru tuż przy ulicy. Dokumenty zabezpieczyła już policja, która sprawdza czy nie doszło do złamania prawa.
Zdumiewające odkrycie dziennikarza "Expressu Bydgoskiego", który znalazł 20 worków z urzędowymi śmieciami. Okazało się, że na bruk trafiły nieposegregowany odpady, a wśród nich ważna korespondencja i robocze pisma urzędników.
Znalazł w śmieciach list do premier Szydło
Worki ustawiono przy bocznym wejściu do ratusza, tuż pod oknem prezydenta Bydgoszczy.
- Śmieci czekały na odbiór, nikt ich nie pilnował, za to każdy przechodzień mógł mieć do niech dostęp. Były tam m.in. pisma, które urzędnicy ratusza przygotowywali i chcieli wysłać do różnych urzędników - opowiada Wojciech Bielawa z "Expressu Bydgoskiego".
Dziennikarz przeszukał śmieci i znalazł w nich m.in. list do premier Beaty Szydło, w którym urzędnicy prosili o interwencję w sprawie ważnej bydgoskiej inwestycji, jaką jest droga ekspresowa S10. Nie brakowało też pism wysyłanych do innych samorządowców. Ale to jeszcze nie wszystkie "skarby" ukryte w workach. Okazuje się, że powędrowały do nich też dokumenty zawierające dane osobowe mieszkańców Bydgoszczy np. ich adresy czy numery dowodów osobistych.
Śmieci pod lupą policji
Dokumenty już zabezpieczyli policjanci, którzy będą sprawdzać czy nie doszło do złamania prawa. Głównie chodzi o ustawę o ochronie danych osobowych, do których w tym przypadku mogły mieć dostęp osoby postronne.
- Przejęliśmy te materiały i przekazaliśmy je prokuratorowi, który zdecyduje jakie będą kolejne działania w tej sprawie - mówi Maciej Daszkiewicz z bydgoskiej policji.
"Staramy się, ale nikt nie jest idealny"
Z kolei urzędnicy tłumaczą, że trudno im się odnieść do sprawy, bo nie wiedzą, jakie dokładnie pisma znaleziono w śmieciach. Przyznają jednak, że ostatnio mieli problemy z firmą wywożącą śmieci.
- Podczas wczorajszego spotkania przyznali się do tego uchybienia. Tłumaczyli, że to przez zmiany personalne i zamieszanie organizacyjne - mówi Wojciech Jazdon, dyrektor Wydziału Organizacyjno-Administracyjnego Urzędu Miasta w Bydgoszczy.
Jednocześnie dyrekcja magistratu zapewnia, że jego pracownicy są zobowiązywani do właściwego przechowywania dokumentów oraz niszczenia tych, które nie są już potrzebne.
- Mamy tu 174 niszczarek i całą procedurę utylizowania pism. Bardzo się staramy, żeby te standardy były zachowane. Ale oczywiście nikt nie jest idealny, wszyscy jesteśmy tylko ludźmi, dlatego nie wykluczam, że ktoś mógł popełnić błąd. Oczywiście nie powinno dojść do takiego uchybienia - tłumaczy Wojciech Jazdon, dyrektor Wydziału Organizacyjno-Administracyjnego Urzędu Miasta w Bydgoszczy
Segregują czy nie?
Tymczasem opozycja wytyka prezydentowi, że jego urzędnicy nie segregują śmieci, mimo że sami byli zwolennikami kilkuletniej kampanii, która miała przekonać mieszkańców do dbania o środowisko.
- Opozycja zaznacza, że szkoda pieniędzy wydanych na tę kampanię skoro nawet urzędnicy nie potrafią posegregować odpadów - mówi Mariusz Sidorkiewicz, reporter TVN 24, który zajmuje się sprawą.
Magistrat odbija "piłeczkę" i zapewnia, że śmieci segreguje. Dowodem mają być liczne pojemniki na papier, plastiki i inne odpady.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: aa/sk / Źródło: TVN 24 Pomorze
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24/ Wojciech Bielawa - Express Bydgoski