Jeszcze się nie zdarzyło, żeby wójt został z nami po festynie, zdjął marynarkę, zakasał rękawy i pozmywał naczynia. Ale zawsze jest bardzo zadowolony, gdy uświetniamy gminne imprezy naszym ciastem, bigosem i grochówką. Przecież tak ładnie wyglądamy w naszych fartuszkach.