W czerwcu 2019 roku matka wyszła na zakupy, zostawiając dwumiesięczną dziewczynkę z nietrzeźwym ojcem. Kilka godzin później dziecko leżało w szpitalu z obrażeniami mózgu. Zmarło miesiąc później. Przed Sądem Okręgowym w Koszalinie właśnie rozpoczął się proces. Odpowiada przed nim zarówno ojciec, który miał spowodować obrażenia, jak i matka, która zostawiła z nim córkę. Jawność rozprawy została wyłączona.
Przed Sądem Okręgowym w Koszalinie rozpoczął się w środę proces w sprawie śmierci dwumiesięcznej Jagody z Darłowa, do której doszło w lipcu 2019 roku. Na ławie oskarżonych zasiedli rodzice dziewczynki.
Prokuratura oskarżyła ich o nienależytą opiekę nad dzieckiem, o narażenie go na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia. Daria B. feralnego dnia wyszła z domu ze starszą córką i zostawiła dwumiesięczną wówczas Jagodę pod opieką Adama K., wiedząc, że jest z kolegą i obaj spożywają alkohol. Mężczyzna, co ustaliło śledztwo, był także pod wpływem amfetaminy. Ponadto był poszukiwany listem gończym do odbycia kary za wcześniej popełniane przestępstwa, dlatego gdy zauważył, że dziecko w łóżeczku nie daje oznak życia, sam nie wezwał pomocy. Zadzwonił do Darii B. i to ona zadzwoniła na 112.
Dwumiesięczna Jagoda z Darłowa w stanie bardzo ciężkim trafiła na oddział dziecięcej intensywnej terapii Szpitala Wojewódzkiego w Koszalinie 18 czerwca 2019 r. późnym wieczorem. Dziewczynka, u której lekarze stwierdzili krwiaki mózgu, walczyła o życie przez miesiąc.
Gdy dziewczynka zmarła, prokuratura nie wykluczała zmiany zarzutu wobec ojca dziewczynki na zabójstwo. Ostatecznie tego nie zrobiła, wręcz przeciwnie - Adama K. potraktowała łagodniej i przed sądem będzie on odpowiadał za nieumyślne spowodowanie ciężkich obrażeń u córki skutkujących jej śmiercią.
Jawność procesu wyłączona
Przewodnicząca składu orzekającego sędzia SSO Anna Pisarczyk zdecydowała o wyłączeniu jawności procesu. Wnioskowali o to obrońcy oskarżonych, prokuratura oraz sami oskarżeni.
- Prowadzenie rozprawy jawnie mogłoby naruszyć i naruszałoby w ocenie sądu ważny interes prywatny, jakim jest interes małoletniej córki obojga oskarżonych. Co prawda małoletnia córka nie jest pokrzywdzoną w tej sprawie, ale oczywistym jest, że sprawa i okoliczności dotyczą m.in. sposobu prawidłowości sprawowania przez oskarżonych, jako rodziców opieki nad drugą córką - powiedziała sędzia Anna Pisarczyk. - W ocenie sądu ujawnianie tych okoliczności mogłoby w jakimś stopniu w przyszłości bądź teraz rzutować na ważny interes ich córki, która obecnie jest osobą małoletnią - dodała.
Ojciec nie przyznawał się do winy
Ojciec dziewczynki od początku śledztwa nie przyznawał się do winy, zaprzeczył, aby bił dziecko, by nim rzucał, o co był podejrzewany. Wycofał się z udziału w eksperymencie procesowym. "To ciąg opinii lekarskich, specjalistów z wielu dziedzin medycyny, w tym sądowej czy okulistyki, zaważył o przedstawieniu Adamowi K. takich, a nie innych zarzutów. Odtworzono mechanizm, w jaki sposób w ogóle do obrażeń doszło. Zebrane wnioski z tych opinii wskazały na to, że ojciec potrząsał dzieckiem, trzymając je w rękach lub gdy ono leżało. Nie obchodził się z niemowlęciem ostrożnie, ale obrażenia u Jagody nie powstały na skutek bicia, rzucania, jakiegoś silnego uderzenia" - informował w czerwcu ubiegłego roku rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej Koszalinie prok. Ryszard Gąsiorowski. Zaznaczył przy tym, że biegli określili czas powstania krwiaków na mózgu u dziecka. "Wytworzyły się wtedy, gdy to ojciec był z dzieckiem. Tu wątpliwości nie ma" – wskazał prokurator.
Adam K. w związku ze sprawą śmierci córki nie był tymczasowo aresztowany, ale odbywa karę pozbawienia wolności za przestępstwa, za które był wcześniej skazany i poszukiwany do odbycia kary. Wobec Darii B. nie był stosowany areszt.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock