Kim Dzong Un znów wystraszył sąsiadów i wywołał poruszenie w Rosji i na Zachodzie, dokonując piątej już próby nuklearnej. Prawdopodobnie Korea Północna jest coraz bliżej skonstruowania głowic jądrowych. Kluczowym pytaniem jest to, gdzie reżim będzie mógł je dostarczyć przy pomocy swoich rakiet balistycznych. Inwestuje w nie dużo pieniędzy, ale o ich realnych możliwościach wiadomo niewiele.
Potencjału północnokoreańskiego arsenału rakiet balistycznych nie sposób ocenić dokładnie z racji szczelnej kurtyny tajemnicy, jaka otacza praktycznie całe siły zbrojne Korei Północnej. Zachodni analitycy muszą opierać się na tym, co reżim sam pokaże albo dostrzegą satelity zwiadowcze. Braki w informacjach uzupełniają domysły, spekulacje i symulacje.
Panuje jednak zgoda, że największe zagrożenie arsenał rakiet Korei Północnej stanowi dla Korei Południowej i Japonii, uznawanych przez Koreę Północną za głównych wrogów w regionie.
Różne rakiety, różny zasięg
Prawdopodobnie najgroźniejszym północnokoreańskim pociskiem jest No Dong, albo inaczej Rodong-1. Testowano go wielokrotnie i to prawdopodobnie najbardziej dopracowana rakieta średniego zasięgu. Jedna z nich, wystrzelona w 2013 r., spadła do morza na wodach terytorialnych należących już do Japonii, 800 km od miejsca startu.
Według Japończyków ma ona zasięg około tysiąca km z ładunkiem około tony, czyli wystarczającym do przeniesienia prymitywnej głowicy jądrowej. Oznacza, że mogłaby w teorii służyć do uderzenia atomowego w każdym punkcie Półwyspu Koreańskiego i w znacznej części Kraju Kwitnącej Wiśni, w tym w jego stolicę.
No Dongi - podobnie jak wszystkie inne rakiety reżimu - mają raczej znikomą celność. W przypadku tych pocisków balistycznych, ocenia się ją na 3-5 km, co oznacza, że celem dla niej mogą być po prostu duże miasta.
Cięższa liga
Większa rakieta - Taepodong-1 - jest z pewnością jeszcze mniej celna. Oparto ją na konstrukcji No Dong, dodając kolejne elementy. Obie zaś wywodzą się z technologii radzieckich Scudów pozyskanej w latach 70. za pośrednictwem Egiptu i Chin.
Ponieważ Scudy wykazywały się względną celnością na dystansie ok. 300 km to prawdopodobnie im dłuższy zasięg starali się przez lata osiągnąć specjaliści Pjongjangu, tym więcej problemów napotkali w kwestii celności uderzenia. Taepodong-1 ma zasięg prawdopodobnie 2-2,2 tys. km. O jej celności trudno nawet dyskutować. Co więcej nie testowano i nie pokazywano jej od lat. Być może prace nad nią zostały zarzucone.
Istnieje też wersja znana jako Taepodong-2, pokazana po raz pierwszy w 2012 roku. To ta rakieta umieściła na orbicie pierwszego północnokoreańskiego satelitę. Seul wydobył z morza szczątki rakiety, które opadły później na ziemię i po ich analizie stwierdził, że ma ona zasięg nawet 10 tys. km. Możliwe jednak, że jest to wartość przeszacowana, mająca jednak zwrócić uwagę Stanów Zjednoczonych na zagrożenie.
10 tys. km to dystans, jaki dzieli Półwysep Koreański od zachodniego wybrzeża USA. Połowa tego zasięgu pozwoliłaby w teorii na zaatakowanie Alaski, a także całej kontynentalnej Azji Południowo-Wschodniej oraz Filipin. 5 tys. km oznaczałoby też, że pocisk doleciałby do środkowego Kazachstanu. Zdaniem części zachodnich analityków wojskowych, Taepodong-2 nie doleciałby dalej niż do granicy 6 tys. km.
Nowości i cała masa dodatków
Mało wiadomo o konstrukcji noszącej nazwę Musudan. Jest to rakieta, którą zaprezentowano na paradzie wojskowej w Pjongjangu w 2010 roku. Zdaniem ekspertów może mieć zasięg 4 tys. km. Jest ona jednak zasilana paliwem płynnym, a to oznacza, że nie można jej długo utrzymywać w gotowości do startu, bo paliwo się utlenia i niszczy zbiorniki. W tym roku po raz pierwszy zaczęto przeprowadzać jej testy, z których większość skończyła się niepowodzeniem. Pozwala to domyślać się, że w 2010 roku pokazano makiety, a prawdziwe Musudany dopiero teraz wchodzą w fazę wstępnych testów i w najbliższych latach nie będą zagrożeniem.
Dodatkowo Korea Północna prowadzi bardzo ambitny program opracowania rakiety balistycznej odpalanej spod wody. Skonstruowano prawdopodobnie eksperymentalny okręt podwodny z jedną wyrzutnią, nazywany na zachodzie typem Sinpo, od nazwy stoczni w której powstał. Przenosi on rakietę określaną za granicą KN-11, a w Korei Północnej Pukkuksong-1. Od 2014 roku doliczono się 11 jej testów, z których co najmniej połowa była porażką. Nie wiadomo praktycznie nic o jej możliwościach. Wojsko Korei Południowej ocenia zasięg na około 2 tys. km.
Dodatkowo Korea Północna posiada całą gamę rakiet krótkiego zasięgu opartych o konstrukcję radzieckich rakiet balistycznych krótkiego zasięgu z rodzin Scud i Toczka. Mogą one jednak pokonać maksymalnie sto kilkadziesiąt kilometrów.
Autor: adso, mk\mtom / Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: KCNA