Smród gnijących ryb, hordy much i szczurów. Tak wygląda codzienność wielu emigrantów z Birmy, którzy przybyli do Tajlandii w poszukiwaniu lepszego życia. I znaleźli je, choć w slumsach. Ponad setka emigrantów znalazła schronienie w prowizorycznych barakach, tuż obok stosów śmieci z miasta Mae Sot, leżącej kilka kilometrów od granicy z ich krajem.
Każdego dnia Birmańczycy wstają o wschodzie słońca, śpiewają i tańczą czekając na nowy transport odpadów. W rękach mają sierpy, na plecach parciane torby. Gdy z ciężarówki spadnie świeża dostawa, rzucają się, z nadzieją kopiąc ostrymi narzędziami.
Szukają wszystkiego, co można ponownie przetworzyć - plastikowe torby, butelki, szkło.
Oczywiście najlepiej byłoby żyć we własnym kraju. Tu musimy obawiać się policji, życie na śmieciach nie jest też proste. Ale chcemy zarabiać, musimy więc tak ciężko pracować. Min Soe
Ich życie w Tajlandii nie jest łatwe, ale i tak lepsze niż w kraju ojców, mówią reporterom Reutersa. - Życie jest tu trochę lepsze. Łatwiej tu zdobyć coś do jedzenia. W wiosce (w Birmie - przyp.) żyliśmy co prawda we własnych domach, ale nie było pracy - wyznaje 50-letni Ma Mia Chin, zarabiający dziennie około 100 batów (mniej więcej 3 dolary). Wystarcza mu to na przeżycie.
I choć większość z nich zarabiała w Birmie niewiele mniej (ok. 2 dolary), większość pieniędzy musieli oddawać policji wojskowej za tzw. ochronę i na podatki.
Już nie wrócą
Na wysypisku niejeden emigrant spędził dziesięć lat. Ale nikt nie mówi o powrocie.
Nie boją się też chorób, choć okazji do tych nie brak wśród śmieci. - Jest różnica między tu i tam - mówi 35-letnia Maw Ta Ma, która niedawno chorowała z powodu zakażenia. - Tu jest lepiej, nie muszę za nic płacić - podkreśla. Nie trzeba też obawiać się krwawych przewrotów wojskowych, plądrowania domów i wyzysku władz birmańskiej junty, która od lat doprowadza kraj do destrukcji.
Najgorzej mają mniejszości etniczne Birmy, których przedstawicieli nie brakuje na wysypisku. Choć i w Tajlandii zupełnie spokojni być nie mogą.
- Oczywiście najlepiej byłoby żyć we własnym kraju. Tu musimy obawiać się policji, życie na śmieciach nie jest też proste. Ale chcemy zarabiać, musimy więc tak ciężko pracować - mówi Min Soe.
W Tajlandii znajduje się od 2 do 3 milionów emigrantów z Birmy. Większość pracuje nielegalnie w niskopłatnych zawodach. Niewielu ma jednak uznany status uchodźcy, bo w większości "tylko" uciekli przed ubóstwem.
Sama Birma jest zaś jednym z najbiedniejszych krajów w południowowschodniej Azji.
Źródło: Reuters
Źródło zdjęcia głównego: Reuters