Ko Yong Suk wiedzie wygodne, choć pozbawione przesadnych luksusów życie. Prowadzi wraz z mężem pralnię chemiczną, nie szuka rozgłosu. Nie jest jednak zwykłą imigrantką szukającą szczęścia w Stanach Zjednoczonych. Jak pisze "Washington Post", to ciotka północnokoreańskiego dyktatora Kim Dzong Una. Po raz pierwszy zdecydowała się pokazać dziennikarzom, jak żyje.
"Washington Post" pisze, że Ko Yong Suk to siostra matki Kim Dzong Una, jednej z partnerek Kim Dzong Ila. W Stanach Zjednoczonych używa innego nazwiska, nie chce go jednak ujawniać. W USA mieszka od 1998 r. Powody, dla których opuściła Koreę Północną nie są jasne. Wiadomo jedynie, że matka Kim Dzong Una chorowała wtedy na raka. Ko twierdzi, że terapie dostępne w Europie nie skutkowały, więc przyjechała do Stanów Zjednoczonych, by postarać się o leczenie dla chorej siostry.
"Spał z piłką do koszykówki"
Zanim to się jednak stało, Ko Yong Suk i jej mąż Ri Gang cieszyli się zaufaniem swoich wysoko postawionych bliskich. W 1992 r. wyjechali do Berna, by tam opiekować się uczącymi się w Szwajcarii dziećmi z rodziny. Był wśród nich 12-letni Kim Dzong Un, który przyjechał tam w 1996 r.
Ko podkreśla, że zna Kima od urodzenia. Twierdzi, że urodził się w 1984 r., a nie 1983 czy 1982 r., jak powszechnie się uważa. Oznaczałoby to, że w chwili objęcia władzy w Pjongjangu miał zaledwie 27 lat. Kobieta jest pewna tej daty urodzenia, bo - jak wyjaśnia - w tym samym roku przyszedł na świat jej pierwszy syn. - Kim i mój syn bawili się razem od urodzenia. Zmieniałam im obu pieluchy - wspomina.
- Mieszkaliśmy w zwykłym domu i zachowywaliśmy się jak normalna rodzina - opowiada w rozmowie z "Washington Post". - Zachęcałam, aby dzieci przyprowadzały do domu kolegów, bo chciałam, by wiedli zwyczajne życie. Robiłam przekąski. Jedliśmy ciasta i bawiliśmy się - relacjonuje. Jak ocenia, młody Kim nie był awanturnikiem, ale szybko wpadał w gniew.
Wspomina też, że zawsze był niższy od znajomych. Kochał jednak bardzo grać w koszykówkę. Mama miała mówić mu, że urośnie, jeśli będzie dużo trenował.
Nowe życie
Jak pisze "Washington Post", Ko Yong Suk i Ri Gang wiodą w Stanach Zjednoczonych wygodne, choć pozbawione luksusów życie. - Wszyscy mówią mi, że jestem szczęściarą, mam wszystko. Moje dzieci chodziły do dobrych szkół, odnoszą sukcesy. Mam męża, który potrafi wszystko naprawić - mówi kobieta.
Najstarszy syn jest matematykiem, młodszy pomaga w rodzinnym biznesie. Córka pracuje jako informatyk. Ko twierdzi, że nie interesuje się Koreą. Jak tłumaczy, to właśnie ze względu na ich dobro nie chce ujawniać nazwiska, którego używa w USA.
Małżeństwo twierdzi, że wielokrotnie miało kontakt z funkcjonariuszami CIA. Jak mówią, czasami agenci pojawiają się u nich, pokazują zdjęcia interesujących ich obywateli Korei Północnej i proszą o informacje. Mieli też dostać jednorazową wypłatę w wysokości 200 tys. dolarów, za którą kupili dom. Ko i Ri podkreślają jednak, że nie mają żadnej wiedzy, która mogłaby być przydatna dla amerykańskiego wywiadu. Nigdy nie znali tajemnic nuklearnych czy wojskowych. Kim Dzong Una nie widzieli od niemal dwudziestu lat. CIA nie komentuje sprawy.
"Washington Post" relacjonuje, że Ri Gang chce wrócić do Pjongjangu i stara się wkupić w łaski dyktatora. Właśnie dlatego - jak ocenia amerykański dziennik - para nie mówi złego słowa na temat północnokoreańskiego reżimu. Ri wymarzył sobie, że zostanie pośrednikiem między Pjongjangiem i Waszyngtonem, pomoże w nawiązaniu relacji.
Ko podkreśla, że tęskni za domem, ale nie zamierza wracać. Nie chce również, by wracał jej mąż.
Autor: kg/kk / Źródło: Washington Post
Źródło zdjęcia głównego: KCNA