26 września 1983 roku pułkownik wojsk kosmicznych ZSRR Stanisław Pietrow pełnił nudny dyżur w centrum wczesnego ostrzegania pod Moskwą. W środku nocy systemy niespodziewanie zaalarmowały o starcie rakiet balistycznych z USA. Późniejsze czyny pułkownika prawdopodobnie zapobiegły III Wojnie Światowej. W niedzielę został uhonorowany za swoją postawę.
Obecnie Pietrow jest już 73-letnim emerytem, żyjącym w podmoskiewskim Friazino. Jego czyny z 1983 roku przez następne 15 lat pozostawały tajne. Dopiero po ujawnieniu incydentu przez rosyjskie władze, Pietrow doczekał się uznania.
Cichy bohater
W niedzielę w Dreznie otrzymał "Dresden-Preis", czyli nagrodę przyznawaną osobom zasłużonym na rzecz pokoju. Po raz pierwszy przyznano ją w 2010 roku w rocznicę bombardowania Drezna w 1945 roku.
Podczas ceremonii w drezdeńskiej operze jeden z organizatorów przedstawiając Pietrowa stwierdził, że "zapobiegł wybuchowi trzeciej wojny światowej", a jego czyn w 1983 roku był "heroiczny" i bezsprzecznie jest jednym z najistotniejszych działań, które przysłużyły się pokojowi w ostatnich dekadach.
Rosjanin powtórzył natomiast swoje zwyczajowe stwierdzenie, że nie jest żadnym bohaterem. - Na pewno tak się nie czuje. Po prostu wykonywałem swoją pracę i jestem zadowolony z tego jak to zrobiłem - powiedział emerytowany wojskowy.
Nieoczekiwany start
Bezsprzecznie jednak jego czyny w pełną napięcia noc 26 września 1983 roku miały olbrzymie znaczenie dla ludzkości. Gdyby postąpił inaczej, historia gatunku ludzkiego mogłaby się skończyć w nawale bomb termojądrowych.
Pułkownik Pietrow pełnił dyżur jako dowódca w centrum wczesnego ostrzegania przed atakiem strategicznym Sierpuchow-15, położonym pod Moskwą. W głębokim bunkrze wraz z grupą podwładnych nadzorował działanie najnowszego systemu "OKO", który za pomocą satelitów pilnie wypatrywał rakiet startujących w kierunku ZSRR z USA.
System został formalnie przyjęty do służby rok wcześniej i jak wspominał Pietrow, był pełen błędów i niedoróbek. Przywództwo ZSRR pomimo to kazało go uruchomić, ponieważ początek lat 80-tych był okresem gwałtownego wzrostu napięcia w relacjach wschód-zachód. Radzieckie kierownictwo realnie spodziewało się wówczas niespodziewanego ataku jądrowego ze strony NATO.
Decyzja na wagę losu ludzkości
W tak napiętej atmosferze spełnił się koszmar Pietrowa. Chwilę po północy system uruchomił alarm. Zawyły syreny i rozbłysło wielkie ostrzeżenie "Start rakiety". Jeden z satelitów systemu OKO wykrył promieniowanie cieplne wydzielane przez wznoszącą się z USA rakietę balistyczną wymierzoną w ZSRR. Pietrow i podwładni rzucili się do weryfikowania sygnału. Komputery twierdziły, że błędu nie ma.
Po kilku minutach satelita wykrył kolejne cztery starty. W tym momencie sytuacja stała się dramatyczna. System twierdził, że nadlatują rakiety, która za pół godziny trafią w ZSRR i Pietrow miał obowiązek poinformować przełożonych. Ci, z dużym prawdopodobieństwem, mogliby podjąć decyzję o odwecie, oznaczającym nuklearny holokaust ludzkości.
Świadom ciężaru swojej decyzji pułkownik zdecydował się zignorować system i nie wszczynać alarmu. Uznał, że nieprawdopodobne jest, aby Amerykanie atakowali zaledwie pięcioma rakietami. Jedynym "rozsądnym" rozpoczęciem III Wojny Światowej był masowy atak wszystkimi siłami, tak aby obezwładnić ZSRR.
Po kilkunastu minutach, gdy rakiety powinny były się pojawić na ekranach radarów dalekiego zasięgu, okazało się, że Pietrow miał rację. W kierunku ZSRR nic nie leciało. Zawodne czujniki satelity systemu OKO zinterpretowały odbłyski słońca od chmur nad USA jako start rakiet.
Spokojny koniec kariery
Po incydencie pułkownik nie został ani nagrodzony, ani ukarany przez dowództwo. Tego pierwszego nie można było uczynić, gdyż byłoby to przyznaniem się do zawodności systemu OKO, na którym w znacznej mierze opierała się obrona ZSRR przed atakiem nuklearnym. Ukarać Pietrowa też nie chciano, bo pochwalano jego decyzję jako racjonalną i de facto słuszną.
Jak wspomina pułkownik, ostatecznie nie stało się nic, a sprawę zatuszowano. W schyłkowych latach ZSRR dobrowolnie wystąpił z wojska i odszedł na emeryturę. Dopiero w ostatnich latach jego czyn zyskuje szersze uznanie.
Autor: mk/jaś / Źródło: tvn24.pl, RIA Novosti
Źródło zdjęcia głównego: United States Department of Energy