Dzisiejsze realia szkoły rosyjskiej są ściśle związane z inwazją na Ukrainę - ocenia rosyjska sekcja Radia Swoboda. Jak wskazuje, kultura, sztuka czy sport schodzą na drugi plan. Redakcja relacjonuje również, że specjalne lekcje w szkołach prowadzą skazańcy, którzy brali udział w walkach na Ukrainie. "Paramilitarna ciemność tylko się pogłębia" - ostrzegają przeciwnicy Kremla.
Najnowszy pomysł władz w Pskowie, w północno-zachodniej Rosji, budzi kontrowersje. Zamierzają rozdawać dzieciom zeszyty ze zdjęciami poległych w Ukrainie żołnierzy. Zeszyty mają być nagrodą za dobre wyniki w nauce. Na pomysł ten wpadła Tatiana Szczeblikina, koordynatorka Fundacji Obrońców Ojczyzny w pobliskim mieście Wielkie Łuki.
"Szczeblikina pochowała najstarszego syna, który zginął podczas wojny w Ukrainie. Teraz aktywnie angażuje się w działalność społeczną. Władze Pskowa zaakceptowały jej propozycję. Zeszyty ze zdjęciami poległych żołnierzy garnizonu pskowskiego są przygotowywane do druku" - opowiada w swojej analizie Radio Swoboda.
Zdania mieszkańców Pskowa są w tej sprawie podzielone. Niektórzy twierdzą, że takie zeszyty są potrzebne i że powinni je otrzymywać nie tylko zdolni, ale wszyscy uczniowie. Sceptycy przypominają, że zużyte zeszyty z zdjęciami wojskowych trafią na makulaturę, a to może oznaczać brak szacunku dla armii rosyjskiej.
Skazani opowiadają dzieciom o wojnie
"Wojna już dawno wkroczyła do rosyjskich szkół. Otwierane są tak zwane "biurka pamięci" i tablice pamiątkowe żołnierzy poległych na ukraińskim froncie, powstają muzea bohaterów operacji specjalnej (propagandowy termin inwazji zbrojnej - red.). Dzieci w wieku szkolnym tkają siatki maskujące, robią świece okopowe i piszą listy na front. W obwodzie tulskim poszli o krok dalej i nauczyli dzieci tworzenia urządzeń do szybkiego ładowania karabinów szturmowych Kałasznikowa za pomocą drukarek 3D" - pisze Radio Swoboda.
W ponad 500 rosyjskich szkołach, w 30 regionach kraju, 1 września rozpoczęły się lekcje dotyczące obsługi dronów. W tym celu zakupiono ponad 17 tysięcy bezzałogowców, wyposażono specjalne sale dydaktyczne i otwarto tzw. strefy lotów.
Uczestnicy "operacji specjalnej" prowadzą w szkołach tak zwane "lekcje odwagi", na których opowiadają o swoich wyczynach na froncie. Często są to osoby, które odbywały wieloletnie wyroki. Jedną z takich osób jest Siergiej Golicyn z Czuwaszii, który odwiedził co najmniej 30 szkół. Ma wyroki skazujące za nielegalne posiadanie i sprzedaż broni oraz kradzieże. Dyrekcji szkół to nie przeszkadza. "Bohaterowie operacji specjalnej" nie tylko przychodzą na zajęcia, ale także pełnią rolę nauczycieli i mentorów.
Jak stwierdziła szefowa Fundacji Obrońców Ojczyzny, siostrzenica Władimira Putina Anna Cywilowa, w pracę edukacyjną z dziećmi w wieku szkolnym zaangażowanych jest ponad 3,5 tysiąca uczestników rosyjskiej inwazji na Ukrainę.
Rozmowy na szczycie "Rosyjska propaganda, jak bezczelność Putina, weszła na wyższy poziom"
Element polityki państwa
- Na niemal każdym wydarzeniu w szkole, niezależnie od tego, jakiemu tematowi jest poświęcone, zawsze jest obecny jakiś żołnierz lub przedstawiciel lokalnego urzędu rejestracji i poboru do wojska. A dyrektor szkoły na pewno wspomni o operacji specjalnej i o tym, jak ważne jest zapewnienie wsparcia - mówi Radiu Swoboda Dmitrij Cibirew, twórca inicjatywy "Nie norma", sprzeciwiającej się szerzeniu propagandy w szkołach.
Projekt "Nie norma" powstał wiosną 2022 roku. Jego działacze planowali dokumentować wojenne inicjatywy nauczycieli i dyrekcji szkół, uznając je za zbrodnicze. Szybko jednak stało się jasne, że nie są to pojedyncze inicjatywy lokalne, ale element polityki państwa.
- Obecnie rosyjskie dzieci dorastają w całkowicie zmilitaryzowanym środowisku. Nie ma sportu, nie ma nauki, nie ma kultury, jest tylko wojna. Dzieci żyją w takim środowisku od dwóch lat. A paramilitarna ciemność tylko się pogłębia - ocenia Cibirew.
Za zamkniętymi drzwiami
Nie wszyscy zgadzają się z takim stanem rzeczy. Według szacunków niezależnego portalu Ważnyje Istorii w 2023 roku z rosyjskich szkół odeszło ponad 190 tysięcy nauczycieli - najwięcej w ciągu ostatnich siedmiu lat.
- Nie wszyscy nauczyciele zgadzają się ze stanowiskiem władz. A kiedy drzwi do klasy są zamknięte, wtedy mają okazję porozmawiać z dziećmi bez głoszenia propagandy. Pole manewru jest małe, ale jest. W szkołach na razie nie ma podsłuchów - mówi Radiu Swoboda nauczycielka historii z Pskowa, prosząca o niepodawanie prawdziwego nazwiska.
Źródło: Radio Swoboda, Wiorstka
Źródło zdjęcia głównego: Gubernator obwodu pskowskiego/vk.com