Chiński statek, który podejrzewany jest o zerwanie kabli na Bałtyku, już na początku listopada wykonywał "podejrzane i nietypowe" manewry nad innymi liniami energetycznymi i telekomunikacyjnymi - podała duńska stacja TV2. W pobliżu tych kabli znacząco zmniejszył prędkość. - Statek handlowy zwykle tego nie robi - komentował ekspert Jens Wenzel Kristoffersen.
17 i 18 listopada uszkodzeniu uległy kable telekomunikacyjne łączące Litwę ze Szwecją oraz Finlandię z Niemcami. Oba miejsca znajdują się w szwedzkiej strefie ekonomicznej. O celowe przecięcie dwóch kabli telekomunikacyjnych na Bałtyku podejrzewana jest załoga chińskiego statku handlowy Yi Peng 3. Masowiec od ubiegłego tygodnia znajduje się na wodach międzynarodowych w cieśninie Kattegat między Danią a Szwecją.
W czwartek duńska telewizja TV2 podała, że chiński statek już na początku listopada dokonywał nietypowych manewrów nad trzema innymi kablami w cieśninie Kattegat.
"Nietypowe" manewry chińskiego statku
Dziennikarze stacji wspólnie z ekspertami przeanalizowali trasę statku, gdy ten wpływał na Morze Bałtyckie 7 listopada rano w drodze do rosyjskiego portu Ust-Ługa.
W pobliżu duńskiej wyspy Laesoe jednostka nagle zmniejszyła wówczas prędkość z 13 do 0,5 węzła (niespełna 1 km/h) i wykonała "podejrzane i nietypowe" manewry. Podkreślono, że właśnie na tym obszarze znajdują się kable łączące Danię ze Szwecją, jeden energetyczny i dwa telekomunikacyjne.
Stacja zauważyła też, że nigdzie indziej na trasie z Port Saidu w Egipcie do Ust-Ługi masowiec nie wykonał podobnych manewrów.
Według Jensa Wenzela Kristoffersena - analityka ds. obronności w Nordic Defence Analysis i byłego kapitana, z którym rozmawiała TV2 - istnieje ryzyko, że Yi Peng 3 dokonał jakichś działań na dnie morskim w pobliżu kabli łączących Danię ze Szwecją.
- Uważam za podejrzane, że statek handlowy - który w zasadzie jest w drodze z jednego portu do drugiego - zachowuje się w ten sposób. Statek handlowy zwykle tego nie robi - stwierdził.
Ostatecznie, jak przypomina TV2, operatorzy kabli nie zgłosili wtedy usterek, ale później, 17 i 18 listopada, doszło do przerwania dwóch innych połączeń telekomunikacyjnych na Bałtyku.
W czwartek TV 2 skontaktowała się ze szwedzką policją z pytaniami o rejs w pobliżu Leesoe z początku listopada i o to, czy ta sytuacja jest elementem toczącego się śledztwa. Służby jednak odmówiły komentarza na ten temat.
Premier liczy na współpracę Chin
Również w czwartek premier Szwecji Ulf Kristersson na konferencji prasowej z premierem Donaldem Tuskiem w szwedzkim Harpsundzie oznajmił, że Sztokholm wystosował do Chin oficjalną prośbę o współpracę przy wyjaśnieniu sprawy przerwanych kabli.
- Merytorycznie niczego to nie zmienia w tej sprawie, ale wyraża naszą zdecydowaną wolę przeprowadzenia kontroli statku, aby dowiedzieć się, co naprawdę wydarzyło się - podkreślił.
Dzień wcześniej, w środę, Kristersson informował, że strona szwedzka chciałaby, aby statek wpłynął na szwedzkie wody terytorialne. Przekazał wtedy, że do tej pory nie otrzymano jednak odpowiedzi od strony chińskiej.
Śledztwo dotyczące możliwego sabotażu
Śledztwo w sprawie możliwości sabotażu prowadzi szwedzka policja. Chiński statek pozostaje na kotwicy w cieśninie Kattegat, na wodach międzynarodowych, a pilnują go duńska marynarka wojenna oraz szwedzka Straż Przybrzeżna.
Status wód międzynarodowych utrudnia podjęcie takich czynności jak przeszukanie statku czy przesłuchanie marynarzy.
Duński nadawca publiczny DR opublikował zdjęcia, z których wynika, że jedna z wciągniętych kotwic jest uszkodzona, co może wskazywać, że mogła zostać użyta w akcie sabotażu. Gazeta "Wall Street Journal" napisała w środę, że śledczy, którzy badają sprawę przerwania kabli komunikacyjnych na dnie Bałtyku, przypuszczają, że kontenerowiec celowo przeciął przewody. Miał ciągnąć kotwicę przez około 160 km. Według dziennika, śledztwo koncentruje się na tym, czy sabotaż zleciły rosyjskie służby.
Źródło: PAP, TV2
Źródło zdjęcia głównego: MIKKEL BERG PEDERSEN/PAP