Agencja Reutera opublikowała nagranie z miejsca zamachu w Kabulu, wykonane około dwie godziny przed eksplozją, w której zginęły dziesiątki ludzi. Widać na nim ogromny tłum ludzi, stłoczonych przed bramą lotniska, desperacko próbujących przedostać się na drugą stronę ogrodzenia.
Z kontrolowanego przez zachodnie wojska międzynarodowego lotniska w Kabulu od niemal dwóch tygodni odbywa się masowa ewakuacja obywateli państw zachodnich i uciekających przed talibami Afgańczyków.
W czwartek około godziny 18 czasu lokalnego (15.30 czasu polskiego) przed portem lotniczym w stolicy Afganistanu doszło do zamachu, do którego przyznało się tzw. Państwo Islamskie. Według danych Agencji Reutera w ataku zginęło co najmniej 85 osób, w tym 13 żołnierzy amerykańskich. Według innych, wciąż niepotwierdzonych doniesień, ofiar śmiertelnych może być aż 170.
Dwie godziny przed eksplozją
W piątek Agencja Reutera opublikowała nagranie z miejsca zamachu wykonane około dwie godziny przed wybuchem. Widać na nim ogromny tłum ludzi stłoczonych przed jednym z głównych wejść na kabulskie lotnisko.
Niektórzy próbują wdrapywać się po ogrodzeniu, inni stoją w wypełnionym wodą i ściekami kanale ciągnącym się wzdłuż muru. W tle słychać głośny gwar i okrzyki. Ludzie tratują się nawzajem, panuje chaos. Afgańczycy, których widać na nagraniu, desperacko próbują dostać się na lotnisko, stanowiące ich jedyną drogę ucieczki z kraju, w którym władzę przejęli radykalni talibowie.
Nie wiadomo, czy na nagraniu uchwycono ofiary eksplozji, do której doszło niespełna dwie godziny później.
Pentagon: był jeden zamachowiec
Na piątkowym briefingu prasowym generał amerykańskich sił lądowych William Taylor poinformował, że - wbrew wcześniejszym doniesieniom - czwartkowy zamach w pobliżu lotniska w Kabulu przeprowadził jeden zamachowiec samobójca. - Mogę potwierdzić, że nie sądzimy, iż doszło do drugiego wybuchu w hotelu Baron lub jego pobliżu - oznajmił gen. Taylor.
Wcześniej informowano, że miały miejsce dwie eksplozje, jedna przed bramą Abbey Gate, a druga w pobliżu hotelu Baron, około 300 metrów dalej. Hotel był wykorzystywany przez służby brytyjskie do wstępnego sprawdzania Afgańczyków, którzy mieli zostać wywiezieni z kraju. Było to też miejsce zbiórki dla wielu Brytyjczyków, Amerykanów i Afgańczyków, z którego byli następnie przewożeni na lotnisko i ewakuowani.
Zagrożenie atakiem wciąż istnieje
Rzecznik Pentagonu John Kirby oznajmił na piątkowej konferencji, że wciąż istnieją konkretne wiarygodne zagrożenia atakiem ze strony tzw. Państwa Islamskiego w Afganistanie. Jak dodał, służby stale monitorują sytuację "niemal w czasie rzeczywistym".
Kirby stwierdził, że w odpowiedzi na czwartkowy zamach dowódcy wojskowi na miejscu podjęli działania, by we współpracy z talibami rozszerzyć kordon bezpieczeństwa wokół lotniska i zamknąć część dróg. Przyznał jednocześnie, że zamach świadczył o tym, że "nasze przygotowania były niewystarczające". - Jasne jest, że coś poszło nie tak - dodał rzecznik.
Zaznaczył jednoczenie, że USA zachowają swoją zdolność operacyjną w Kabulu tak długo, jak to będzie możliwe. Zapewnił też, że Stany Zjednoczone będą w stanie ewakuować ludzi z Kabulu "do ostatniej chwili".
Źródło: Reuters, PAP