Zakaz burkini rozszerzony na kolejne plaże


Zakaz burkini, muzułmańskiego kostiumu kąpielowego dla kobiet, okrywającego na wzór burki całe ciało, rozszerzony został we Francji na następne plaże w 12 miejscowościach - informuje w czwartek dziennik "Nice Matin".

Zakaz obowiązuje w Cannes, Villeneuve Loubet i Mandelieu oraz w Saint Jean Cap Ferrat, Beaulieu sur Mer, Eze, Villefranche i Cap d'Ail, w sumie w ośmiu miejscowościach Lazurowego Wybrzeża.

Wprowadzony został także lub zapowiedziany w Sisco na Korsyce, Le Touquet i Oye-Plage nad kanałem La Manche oraz Leucate na południowym wschodzie Francji.

Burkini "nie jest kompatybilne" z wartościami francuskimi

Według "Nice Matin" powody wszędzie są podobne - strój plażowy musi respektować właściwe zasady - laicyzmu w świeckiej Francji oraz higieny.

Mer Le Touquet, Daniel Fasquelle, zapowiedział wprowadzenie zakazu w najbliższych dniach w ramach, jak powiedział agencji AFP, "zwalczania prozelityzmu" (nawracania innych na swoją wiarę - red.).

W Cannes, Villeneuve-Loubet i Sisco za noszenie burkini grozi grzywna w wysokości 38 euro.

Merowie, którzy wprowadzili zakaz, mają poparcie socjalistycznego premiera Francji Manuela Vallsa, który w wywiadzie dla dziennika "La Provence" powiedział, że burkini "nie jest kompatybilne" z wartościami francuskimi. Nie będąc nowa modą, jest adaptacją na poziomie stroju "projektu politycznego, przeciwnego społeczeństwu, opartego na zniewoleniu kobiety".

- Plaże, jak cała przestrzeń publiczna, muszą być wolne od roszczeń religijnych - podkreślił, dodając, że nie zamierza jednak proponować przepisów ogólnokrajowych.

Politycy podzieleni

Na oświadczenie Vallsa zareagował z werwą rzecznik francuskiej partii komunistycznej Olivier Dartigolles. - Czy nasz premier nie ma nic lepszego do roboty? - zapytał na antenie radia France Info. - Na swój sposób uprawia on grę terrorystów, ponieważ to dokładnie to, czego w końcu chcą. Wojny religijnej, stałego napięcia, parcia do wojny domowej.

Eurodeputowana z ramienia centroprawicowej (republikańskiej) UMP Nadine Morano powiedziała natomiast gazecie "Le Figaro", w której oskarża rząd o zbytnią pobłażliwość, że "ustanowienie prawa to minimum, jakie powinniśmy uczynić". - Burkini to dziedzictwo pełnego hidżabu na plaży. (...) To chodząca reklama radykalnego islamu, którego Francuzi nie popierają - uznała.

Były konserwatywny premier Francois Fillon ograniczył się do ogólnikowego wsparcia zakazu na Twitterze.

Przywódczyni prawicowego Frontu Narodowego Marine Le Pen uznała natomiast, że burkini "powinna zostać zabroniona na francuskich plażach".

"To z pewnością kwestia republikańskiej laickości, porządku publicznego; ale poza tym jest to istota Francji: Francja nie chowa ciała kobiety, nie ukrywa połowy swojej ludności pod mylącym i nienawistnym pretekstem wodzenia na pokuszenie jej drugiej połowy. Plaże francuskie to plaże Bardotki i Vadima, a nie mrocznych upiorów" - napisała Le Pen na swoim internetowym blogu.

W 2011 roku Francja stała się pierwszym krajem europejskim, który zakazał zasłaniania twarzy w miejscach publicznych ubiorem, np. burką czy nikabem, ale też kominiarką lub kaskiem motocyklowym.

Burkini "symbolizuje wolność, zdrowy styl życia, pewność siebie"

Burkini została wymyślona 12 lat temu w Australii przez pochodzącą z Libanu Ahedę Zanetti, która dostrzegła niszę rynkową, widząc, jak niewygodnie jest jej siostrzenicy grać w piłkę w hidżabie i stroju drużyny. Postanowiła stworzyć plażowy ubiór dla muzułmanek i tak powstało skrzyżowanie burki z bikini. Jego nazwę "burkini" i "burqini" zastrzegła w Australii i w innych krajach - przypomniał w ostatnich dniach "New York Times".

Francuskiemu dziennikowi "Le Monde" Zanetti powiedziała, że chciałaby dowiedzieć się, "czy francuscy merowie i politycy chcą zakazać burkini, czy po prostu islamu". Dla niej strój ten "symbolizuje wolność, zdrowy styl życia, pewność siebie, wybór, jakiego kobiety dokonują". Dodała, że nie wszystkie z jej klientek to muzułmanki, niektóre nie chcą po prostu wystawiać skóry na słońce.

Temat burkini podejmują w ostatnich dniach media w wielu krajach, m.in. portal "Irish Examiner" zamieszcza obszerny artykuł wykładowczyni cywilizacji islamu z Trinity College w Dublinie. Iranka Roja Fazaeli wspomina swoją matkę, świetną pływaczkę, i wakacje nad Morzem Kaspijskim przed islamską rewolucją z 1979 roku. Do rewolucji chłopcy i dziewczynki kąpali się razem, dziewczynki w koszulkach i spodniach. Po rewolucji plaże przedzielane są pasem tkaniny wchodzącym na kilkaset metrów w morze i kobiety nie mają prawa wypływać dalej, poza tak wytyczony obszar.

Autor: pk/kk / Źródło: PAP

Tagi:
Raporty: