Oficerowie izraelskiego wywiadu opowiedzieli dziennikarce amerykańskiej stacji CBS News o kulisach wrześniowej akcji z wybuchającymi pagerami Hezbollahu. Jak udało się doprowadzić do tego, że organizacja kupiła broń przeciwko sobie, która następnie trafiła do kieszeni tysięcy bojowników?
CBS News nazywa to jedną z najbardziej zuchwałych akcji w historii wywiadu i "współczesną wersją konia trojańskiego". 17 września tego roku eksplodowały niemal jednocześnie pagery tysięcy członków Hezbollahu. Lesley Stahl, dziennikarka programu "60 minut" rozmawiała z dwoma emerytowanymi od niedawna oficerami izraelskiego wywiadu, którzy prowadzili tę akcję. Mężczyźni, z zamaskowanymi twarzami i zmienionym głosem, występujący pod innymi imionami, opowiedzieli o kulisach sprzedaży urządzeń Hezbollahowi, jak wyglądało ich użycie oraz efekt, jaki wywołały.
Michael był dowódcą operacji, którą rozpoczęto 10 lat temu. Najpierw były to ładunki wybuchowe umieszczone w radiostacjach typu walkie-talkie. Takich, które przymocowuje się na kamizelkach taktycznych. Jak zauważyła prowadząca program - w pobliżu serca. Oficer przyznaje, że Hezbollah sam zapłacił za urządzenia użyte jako broń przeciwko swoim bojownikom. I dał za nie "dobrą cenę". Kupili ponad 16 tysięcy walkie-talkie, których strona izraelska nie aktywowała przez 10 lat. Zrobiła to dopiero 3 miesiące temu.
Wybuch pagerów Hezbollahu. Kulisy akcji
Ale walkie-talkie to dopiero początek. Znaleziono bowiem coś, co bojownicy Hezbollahu mogli nosić w swoich kieszeniach - i to praktycznie przez cały czas. Pagery. Uważane na świecie za przestarzałe, tam ciągle są używane. W 2022 roku Mosad odkrył, że Hezbollah kupuje pagery w firmie na Tajwanie. - Musieliśmy je nieco powiększyć - mówi Gabriel. Przeprowadzono testy na manekinach, które pozwoliły tak dobrać ładunek, by wyrządzić krzywdę bojownikowi, ale nie osobie obok niego. - Kiedy naciśniesz przycisk, jedyną osobą, która odniesie obrażenia, jest sam terrorysta - mówi Gabriel. - Nawet jeśli żona, czy córka stoją obok, on będzie jedynym poszkodowanym.
Jak jednak sprawić, by Hezbollah zaczął kupować nowe, większe, cięższe i mniej wygodne urządzenia? Na początku nawet kierownictwo Mosadu miało wątpliwości, czy będzie to możliwe. Agenci postanowili odpowiednio je zareklamować. Stworzono filmy i foldery pokazujące, że mają lepsze możliwości. Są wodo- i pyło-odporne, ich bateria działa dłużej... Po prostu najlepsze na świecie. Do tego stopnia, że zaczęły pojawiać się inne zamówienia, poza Hezbollahem. - Oczywiście nikomu ich nie wysłaliśmy. Daliśmy zaporową cenę - mówi Gabriel.
Odbiorcy nie mieli pojęcia, że za wszystkim stoi Mosad. - To było jak 'Truman Show'. Wszystko było przez nas kontrolowane, ale wszystko też wyglądało normalnie - biznesmeni, marketing, inżynierowie, showroomy, wszystko - zapewnia Gabriel. Do tego pierwsze nowe pagery zaoferowano Hezbollahowi jako darmowy upgrade starych urządzeń.
"Zaszyfrowana wiadomość" i wybuch
Do września tego roku bojownicy Hezbollahu mieli w kieszeniach 5 tysięcy pagerów. 17 września o godz. 15.30 wszystkie, w całym Libanie, zaczęły jednocześnie zawiadamiać użytkowników, że mają "zaszyfrowaną wiadomość". By ją "odczytać", mieli wcisnąć dwa przyciski. A to sprawiało, że urządzenia wybuchały im w rękach. Zresztą eksplodowały nawet jeśli nie wcisnęli przycisków. - Eksplozja została wywołana w Izraelu? - dopytywała Lesley Stahl. - Tak - potwierdził Gabriel. Następnego dnia Mosad aktywował nieaktywne od dekady radiostacje. CBS zauważa, że niektóre wybuchły na pogrzebach osób zabitych przez pagery.
Jak podsumowuje prowadząca, zginęło 30 osób, w tym dwójka dzieci. 3 tysiące osób zostało rannych.
Zdaniem rozmówcy, atak pagerami i radiostacjami oraz późniejsze uderzenie na dowództwo Hezbollahu i zabicie jego przywódcy - Nasrallaha, postawiły organizację w bardzo trudnym położeniu. Bez łańcucha dowodzenia, ale też bez ducha bojowego wśród żołnierzy. Proszącą, wręcz błagającą o zawieszenie broni - mówi Gabriel. Michael dodaje, że akcja ma również znaczenie dla Hamasu w Gazie. - Teraz nie mają już nikogo za sobą, są kompletnie izolowani.
Prowadząca zapytała o oddziaływanie psychologiczne. - Dzień po tym, jak eksplodowały pagery, ludzie w Libanie bali się włączyć klimatyzacji, bo obawiali się, że eksploduje. To był i to jest prawdziwy strach. Nie możemy już użyć pagerów, bo już to zrobiliśmy, ale idziemy dalej. A oni muszą próbować zgadywać, co będzie następne - usłyszała w odpowiedzi.
ZOBACZ TEŻ: Domagały się tego USA, UE, a nawet Iran. Izrael zgodził się na zawieszenie broni z Hezbollahem
Źródło: CBS News
Źródło zdjęcia głównego: PAP/EPA/WAEL HAMZEH