We Francji trwają przedterminowe wybory parlamentarne. Do godziny 17 głos oddało niemal 60 procent uprawnionych obywateli. W sondażach prowadzi skrajnie prawicowe Zjednoczenie Narodowe. - Zwykły Francuz dzisiaj mówi: próbowaliśmy wszystkich, socjalistów, republikanów. Mamy wszystkiego dosyć. Spróbujmy w związku z tym wybrać partię Marine Le Pen. Nie może być gorzej niż teraz - tłumaczyła na antenie TVN24 Hanna Stypułkowska-Goutierre.
We Francji rozpoczęła się w niedzielę pierwsza tura przedterminowych wyborów parlamentarnych, które mogą po raz pierwszy w historii kraju przynieść rządy skrajnej prawicy. W sondażach, z poparciem 36 procent, prowadziło Zjednoczenie Narodowe - dawny Front Narodowy.
Zgodnie z pierwszymi danymi dotyczącymi frekwencji, do godziny 12 zagłosowało 25,9 procent uprawnionych. Dla porównania, w 2022 roku głosowało o tej porze 18,4 procent wyborców. Frekwencja na godzinę 12 była najwyższa od ponad 30 lat, jeśli chodzi o wybory parlamentarne.
Według informacji na godzinę 17, głos oddało już 59,39 procent uprawnionych obywateli. W 2022 r. było to 39,42 procent Jak podaje telewizja BFMTV, takiej frekwencji nie widziano we Francji od 1978 roku.
"Ruch samobójczy" Macrona?
- Nikt tak na prawdę we Francji nie rozumiał za bardzo, dlaczego prezydent zdecydował się na rozwiązanie parlamentu - powiedziała w TVN24 Hanna Stypułkowska-Goutierre, prezeska Polskiej Izby Handlowo-Przemysłowej we Francji.
- Można to wytłumaczyć w pewnym sensie tym, że od 2022 roku, kiedy partia prezydenta straciła większość w parlamencie, potrzebowała pewnego wsparcia, którego nie mogła uzyskać, by przeprowadzić te reformy, które są absolutnie niezbędne - wyjaśniła. Jak dodała, sfrustrowany Macron, widząc bałagan i impas w parlamencie, zdecydował się na jego rozwiązanie.
- Niektórzy mówią, że to będzie ruch samobójczy - powiedziała.
Polityka wywracania stołów
- Zwykły Francuz dzisiaj mówi: próbowaliśmy wszystkich, próbowaliśmy socjalistów, próbowaliśmy republikanów, próbowaliśmy różnych partii, mamy wszystkiego dosyć. Spróbujmy w związku z tym partię Le Pen. Nie może być gorzej niż teraz - mówiła Stypułkowska-Goutierre. - To jest polityka wywracania stołów - dodała.
W jej ocenie postulaty Zjednoczenia Narodowego z puntku widzenia gospodarki są "tragiczne". - Francja może się znaleźć w bardzo krótkim czasie pod nadzorem międzynarodowego funduszu. To jest bardzo niepkojąca sytuacja - stwierdziła.
Jak mówiła, partia Le Pen "gra na uczuciach populistycznych, które odzwierciedlają się dzisiaj w sondażach". - Zawsze jest tak, żeby dojść do władzy politycy obiecują bardzo wiele i płyną na tematach, które są bardzo nośne. W rzeczywistości, jeśli Zjednoczenie Narodowe dojdzie do władzy, to będą musieli w pewnym sensie pójść na kompromisy - stwierdziła.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: PAP/EPA/MOHAMMED BADRA