Nigdy nie podnosi głosu. Swoim opanowaniem potrafi doprowadzić do szału nawet partyjnych kolegów. Ale gdy wyznaczy jakiś cel, osiąga go z niesamowitą determinacją. Tak współpracownicy mówią o Kemalu Kilicdaroglu, byłym księgowym, który najpierw zjednoczył skłóconą, turecką opozycję, a po pierwszej turze wyborów jest jedynym konkurentem Recepa Tayyipa Erdogana. Kim jest człowiek, który ma zdaniem wielu zmienić Turcję?
W niedzielnej drugiej turze wyborów prezydenckich prezydent Recep Tayyip Erdogan mierzy się z kandydatem zjednoczonej tureckiej opozycji Kemalem Kilicdaroglu. Ich rywalizacja podzieliła Turcję. Ale choć sondaże i eksperci dawali Kilicdaroglu realne szanse na zwycięstwo, to Erdogan został zwycięzcą pierwszej tury zgarniając 49,5 proc. wszystkich głosów przy 44,9 proc. konkurenta. Kim jest polityk, który po 20 latach ciągle może zakończyć silne rządy Erdogana?
Kemal Kilicdaroglu - kim jest
Urodzony w 1948 roku Kemal Kilicdaroglu był czwartym spośród siedmiorga dzieci gospodyni domowej i urzędnika państwowego. Rodzina mieszkająca w Tunceli na wschodzie Turcji należała do alewitów, muzułmańskiej mniejszości religijnej, będącej odłamem szyizmu. Obecny lider tureckiej opozycji w młodości często musiał zmieniać miejsce zamieszkania, podążając z całą rodziną za zmieniającym miejsce pracy ojcem.
Po ukończeniu studiów ekonomicznych na Uniwersytecie w Ankarze Kemal Kilicdaroglu sam poszedł w ślady ojca i rozpoczął pracę jako urzędnik finansowy w organach państwowych. Gdy w latach 90. był dyrektorem tureckiego Zakładu Ubezpieczeń Społecznych, zasłynął rozprawieniem się z powszechną wcześniej w tej instytucji korupcją. Zyskał też wówczas tytuł "Biurokraty Roku", a ten etap kariery według ekspertów wiele mówi o tym, jakim jest człowiekiem.
- Kilicdaroglu, który nie jest znany ze swojej charyzmy czy budzącej emocje osobowości, jest zawziętym pracownikiem, jeśli będzie taka wola, obiecującym Turcji spokojniejszą przyszłość, wytępienie korupcji oraz pociągnięcie (winnych zaniedbań - red.) do odpowiedzialności - mówi cytowany przez amerykańską National Public Radio Soli Ozel, wykładowca stambulskiego Kadir Has University.
Kemal Kilicdaroglu w polityce
W politykę Kemal Kilicdaroglu zaangażował się na początku obecnego stulecia. W 2002 roku wystartował z ramienia Republikańskiej Partii Ludowej (CHP) w wyborach parlamentarnych i po raz pierwszy dostał się do Wielkiego Zgromadzenia Narodowego Turcji, czyli jednoizbowego tureckiego parlamentu. Pięć lat później uzyskał reelekcję. Później mandat parlamentarny otrzymywał jeszcze czterokrotnie, po raz ostatni w 2018 roku.
Między kolejnymi wyborami parlamentarnymi, w 2009 roku, Kemal Kilicdaroglu bezskutecznie ubiegał się o fotel burmistrza Stambułu. Niepowodzenie to odbił sobie rok później, gdy został wybrany nowym przewodniczącym CHP. Jak przypomina BBC, początkowo 74-letni polityk odmówił tej funkcji, tłumacząc, że nie chce korzystać na seks-skandalu, w wyniku którego ze stanowiska usunięto poprzedniego szefa ugrupowania. Ostatecznie zmienił jednak zdanie i zaakceptował propozycję, co umożliwiło mu stopniowe zmienianie własnej partii i jej miejsca wśród tureckiej opozycji.
CHP to socjaldemokratyczne ugrupowanie założone w 1919 roku przez współtwórcę współczesnej Turcji - Mustafę Kemala Ataturka. Ta tradycyjnie laicka, reformistyczna i postulująca rozdział państwa i Kościoła partia z czasem zaczęła ewoluować pod rządami Kemala Kilicdaroglu, któremu zależało na przekształceniu jej w partię zdolną do zdobycia możliwie szerokiego poparcia i przejęcia władzy w Turcji. W tym celu m.in. zerwał z antyreligijną retoryką CHP, by zjednać sobie część konserwatystów, w partii zaczął wspierać też kariery dotąd marginalizowanych kobiet oraz aktywistów kurdyjskich.
W 2018 roku Kilicdaroglu doprowadził do zacieśnienia więzi CHP z Dobrą Partią (iyi Parti). Stworzyły sojusz, do którego później przyłączyły się kolejne opozycyjne formacje: Partia Szczęścia, Partia Demokratyczna, Partia Demokracji i Postępu oraz Partia Przyszłości. Na początku marca 2023 roku ugrupowania te poinformowały, że Kemal Kilicdaroglu będzie ich wspólnym kandydatem w wyborach prezydenckich w Turcji.
"Turecki Gandhi"
Choć Kemal Kilicdaroglu nie cieszy się taką charyzmą, ani nie jest tak wyrazistym politykiem jak Recep Tayyip Erdogan, to wyróżnia się na swój sposób. Jednym ze znaków charakterystycznych jest jego popularny przydomek "Kemal Gandhi", czyli "turecki Gandhi". Choć przylgnął do Kilicdaroglu głównie ze względu na fizyczne podobieństwo do dawnego indyjskiego przywódcy Mahatmy Gandhiego, to wydaje się pasować także pod innymi względami.
Przede wszystkim z uwagi na jego cierpliwość, spokój i opanowanie godne indyjskiego filozofa. Gdy w 2014 roku został uderzony w twarz podczas obrad parlamentarnych, od razu zaapelował do partyjnych kolegów o zachowanie spokoju. - Droga do demokracji pełna jest przeszkód - mówił. Nie wybuchł również trzy lata później, kiedy podczas pogrzebu tureckiego żołnierza padł ofiarą próby linczu ze strony tłumu. - Takie działania nie mogą nas powstrzymać - powtarzał.
"Jest tak spokojny, że czasem doprowadza do szaleństwa nawet swoich kolegów. Nigdy nie podnosi głosu", tak sylwetkę Kilicdaroglu rozpoczyna BBC, powołując się na wypowiedź człowieka z bliskiego otoczenia polityka. - Kiedy spotkałam go po raz pierwszy, od razu byłam przekonana, że nie jest liderem rewolucyjnym, tylko ewolucyjnym - powiedziała cytowana przez BBC inna partyjna koleżanka "tureckiego Gandhiego", Melda Onur. - Namierza swój cel i trzyma się go z niesamowitym opanowaniem, co sprawia, że ostatecznie przekonuje cię do siebie. Potrafi też być bardzo zdecydowany, kiedy uzna to za właściwe - dodała.
W rozmowie z tvn24.pl dr Karol Wasilewski, ekspert ds. Turcji, zwracał także uwagę na inne atrybuty Kemala Kilicdaroglu. - W walce o nominację przeważył ostatecznie swoją determinacją, egocentryzmem, doświadczeniem w administracji publicznej. Można jednak powiedzieć, że tym samym przeważył właśnie tym, czego Turcja teraz najbardziej potrzebuje po tak długich rządach Erdogana i jego maczyzmu politycznego - zauważył.
Zwycięstwo tureckiej opozycji - co zmieni?
Ewentualne wyborcze zwycięstwo Kemala Kilicdaroglu byłoby potwierdzeniem, że turecka demokracja wciąż działa. Obawy o to pojawiały się bowiem od lat, gdy w kolejnych kadencjach Erdogan skupiał w swoich rękach coraz więcej władzy i nadawał prezydentowi - czyli samemu sobie - kolejne uprawnienia. Wyborcy opozycji liczą, że ta centralizacja, spychająca Turcję w stronę systemu autorytarnego, zostanie cofnięta. - Na pewno powrót do systemu parlamentarnego będzie pierwszym krokiem ku odtworzeniu naszej demokracji - podkreśla cytowany przez NPR turecki aktywista Meral Cildir.
Równie ważnym problemem dla Kemala Kilicdaroglu byłoby przywrócenie niezależności sądownictwa, usprawnienie systemu edukacyjnego, oraz naprawienie poważnie rozchwianej gospodarki. Zwłaszcza to ostatnie zadanie wydaje się w równym stopniu palące dla wszystkich Turków, których pieniądze zjadane są dziś przez ponad 50-procentową inflację. A Kilicdaroglu, z wykształcenia skrupulatny księgowy, znany jest z zamiłowania do budżetowej dyscypliny.
Dla reszty świata, zwłaszcza Europy, ewentualne wyborcze zwycięstwo opozycji w Turcji oznaczałoby z kolei zyskanie łatwiejszego partnera do rozmowy. Kilicdaroglu udowodnił swoje talenty w prowadzeniu dialogu jednocząc podzieloną od wielu lat turecką opozycję. Ponadto wielokrotnie wspominał o woli naprawy relacji z Zachodem, a nawet wznowieniu rozmów akcesyjnych z Unią Europejską.
W zgodnej opinii ekspertów, nie należy jednak liczyć na fundamentalne zmiany w polityce zagranicznej Turcji. Ankara korzysta na balansowaniu na styku wpływów Wschodu i Zachodu, w rzeczywistości skupiając się na realizacji przede wszystkim własnych celów. - Turcja już nigdy nie będzie dobrym sojusznikiem, bo uważa tę zachodnią łatkę za uwłaczającą - podkreśla dr Karol Wasilewski.
ZOBACZ TEŻ: Statki czekają. "Destruktywna polityka" Rosji
Źródło: BBC, NPR, tvn24.pl