Pierwsze od wycofania się wojsk USA wybory parlamentarne w Iraku, w których faworytem była koalicja premiera Nuriego al-Malikiego, przebiegły pod osłoną wojska i policji. W stolicy zakazano ruchu samochodowego, by uniknąć zamachów. Nie obyło się jednak bez ofiar. Są zabici i ranni.
Głosowanie zakończyło się o godz. 18 czasu lokalnego (17 czasu polskiego). Nie odbyło się ono w 39 lokalach wyborczych w różnych prowincjach, ponieważ jego przeprowadzenie wiązałoby się ze zbyt dużym zagrożeniem atakami terrorystycznymi. W ciągu 24 godzin przed głosowaniem zginęło w całym Iraku 90 osób, w trakcie wyborów - ok. 20, głównie od bomb podkładanych przez zamachowców. - Bagdad wyglądał w dniu wyborów jak wymarłe miasto, co 500 metrów ustanowiono policyjne i wojskowe punkty kontrolne - pisał ze stolicy Iraku korespondent agencji AP. W Bagdadzie wyborcy musieli iść pieszo nieraz wiele kilometrów, aby dotrzeć do lokali, w których odbywało się głosowanie, ponieważ od rana obowiązywał zakaz poruszania się samochodami wydany przez władze ze względu na groźbę zamachów terrorystycznych. Lokali wyborczych strzegły w całym Iraku setki tysięcy policjantów i żołnierzy. Zamknięte były sklepy i kawiarnie.
Groźna wojny domowej?
63-letni szef rządu, Nuri al-Maliki, który sprawuje ten urząd od ośmiu lat, jest coraz silniej krytykowany za panująca w kraju korupcję oraz nieumiejętność radzenia sobie z codziennym rozlewem krwi.
- Sytuacja w Iraku zagraża powrotem do czasów wojny domowej - podkreśla AP. Koalicja o nazwie Państwo Prawa, w której skład wchodzi m.in. partia Zew Islamu (Dawa) al-Malikiego, była uważana za faworyta wyborów do parlamentu liczącego 328 członków. Według analiz przedwyborczych, premier zdoła jednak zachować stanowisko tylko w przypadku, jeśli przetrwa dotychczasowy sojusz rządzący dwóch koalicji. Ustępujący rząd iracki składał się m.in. z ministrów reprezentujących dwie rywalizujące koalicje - Państwo Prawa i Irakija, którą kieruje b. premier Ijad Alawi.
Jednakże przed rokiem wybuchł kryzys polityczny, który skłonił tę drugą koalicję do wycofania swych ministrów z udziału w posiedzeniach gabinetu al-Malikiego i zaostrzenia opozycji wobec premiera. Doprowadziło to Irak do ciężkiego kryzysu politycznego i sekciarskich walk w łonie rządu.
Sceptycyzm ekspertów
Na przebieg wyborów i małą frekwencję wpłynęło m.in. napięcie w prowincji Anbar. Po względnym opanowaniu w 2008 roku sytuacji w Iraku przez rząd organizacje sunnickie powiązane z Al-Kaidą od wybuchu wojny domowej w 2011 roku w sąsiedniej Syrii nasiliły swe działania w Iraku, zajmując część prowincji Anbar, gdzie rządowe siły bezpieczeństwa walczą o odzyskanie kontroli nad jego stolicą, miastem Ramadi i pobliską Faludżą. W pierwszych komentarzach politologów na tematów wyników środowego głosowania przeważa sceptycyzm co do perspektyw wyprowadzenia kraju z wewnętrznego kryzysu politycznego. - Opierając się na większości parlamentarnej al-Maliki nie zdoła przezwyciężyć sekciarskich podziałów między jego szyicką większością a opozycją sunnicką i laicką, co sprawi, że napięcie w Iraku się utrzyma - twierdzi Iman Ragab, analityk egipskiego Centrum Studiów Politycznych i Strategicznych Al- Ahram.
Autor: MAC/tr / Źródło: PAP