Wybory w cieniu śmierci Bhutto

Aktualizacja:

W niemal dwa miesiące po zabójstwie Benazir Bhutto Pakistańczycy ruszyli do urn, by wybrać parlament. W przeżywającym kryzys państwie będzie to też sprawdzian popularności prezydenta Musharrafa.

Jakkolwiek w głosowaniu nie będzie wybierany prezydent kraju, w praktyce wybory dotyczyć będą osoby Perveza Musharrafa i zadecydują o jego politycznej przyszłości.

Śmierć Bhutto, o którą opozycja oskarżyła ekipę Musharrafa, podważyła bowiem mocno autorytet szefa państwa i umocniła wpływy opozycyjnej Pakistańskiej Partii Ludowej (PPP).

(PRZECZYTAJ WIĘCEJ O ŚLEDZTWIE DOT. ZAMACHU NA BHUTTO)

Test dla Musharrafa

Z opublikowanego w czwartek przez BBC World News sondażu wynika, że aż 64 procent respondentów uważa, iż sytuacja w kraju ustabilizuje się po odejściu Musharrafa, a tylko 15 procent pozytywnie oceniło pracę prezydenta.

Ze swojej strony Musharraf deklarował, że wybory będą wolne i uczciwe. Pakistańczycy obawiają się jednak, że władze zmanipulują wyniki głosowania. Nad ich przebiegiem czuwać ma w całym kraju armia i policja, a także ponad tysiąc zagranicznych obserwatorów.

O mandaty ubiegają się wszystkie główne partie kraju, na czele z popierającą Musharrafa Pakistańską Ligą Muzułmańską (PML-Q), Pakistańską Partią Ludową Benazir Bhutto oraz Pakistańską Ligą Muzułmańską-Nawaz (PML-N), wspierającą opozycjonistę, byłego premiera Nawaza Sharifa.

"Pan 10 procent" faworytem

Wśród głównych graczy na pakistańskiej scenie politycznej - mogących po wyborach objąć urząd premiera kraju - wymienia się przede wszystkim 51-letniego Asifa Alego Zardariego, wdowca po Bhutto, który faktycznie w imieniu ich nastoletniego syna Bilawala kieruje Pakistańską Partią Ludową.

Zardari - oskarżany przez władze Musharrafa o korupcję - często był nazywany "Panem 10 procent" ze względu na haracz tej wysokości, jakiego żądał za załatwianie spraw w czasach, gdy jego żona pełniła urząd premiera (1988-1990 i 1993-1996). Nigdy jednak nie stanął przed sądem.

Wygnany premier też się liczy

Głównym rywalem Zardariego jest 57-letni b. premier Nawaz Sharif, odsunięty od władzy przez Musharrafa w 1999 r. Jego partia PML-N jest drugą największą siłą opozycji w kraju. Sam Nawaz Sharif jest także zamieszany w wiele afer korupcyjnych. Mimo to PML-N cieszy się olbrzymią popularnością w Pendżabie - najludniejszej prowincji.

Szef klanu popiera prezydenta

Z ramienia partii prezydenckiej PML-Q o mandat ubiega się przede wszystkim 60-letni Chaudhry Pervaiz Elahi, uważany za kandydata Musharrafa na przyszłego szefa rządu, jeśli jego partia uzyska wygodną większość w parlamencie. Pochodzi z potężnego w gospodarce kraju klanu Chaudhrych. Benazir Bhutto nazywała go często "lokalnym kacykiem", nastającym na jej życie.

Zdaniem obserwatorów, partia Elahiego - i tym samym zwolennicy prezydenta - utracą większość mandatów na rzecz opozycji. PML-Q prawdopodobnie zajmie w nowym parlamencie Pakistanu dopiero trzecie pod względem liczby deputowanych miejsce - po Pakistańskiej Partii Ludowej i Pakistańskiej Lidze Muzułmańskiej-Nawaz.

Proprezydencka partia może jednak także stać się języczkiem u wagi w nowym parlamencie i od jej poparcia zależeć będzie skład przyszłej koalicji, jaka rządzić będzie Pakistanem.

Wybuchające lokale wyborcze

Noc poprzedzająca głosowanie wcale nie była spokojna. W dolinie Swat, odległej od stolicy kraju Islamabadu o niecałe dwieście kilometrów ekstremiści islamscy wysadzili w powietrze kilka lokali wyborczych. Wprowadzono tam godziną policyjną. Lokale wyborcze wybuchały też w okolicach Peszawaru. Niespokojnie było w Baluczystanie.

Pogranicze w ogniu

Coraz bardziej krwawe i bezwzględne są także skutki rebelii islamskich radykałów na terenach plemiennych pogranicza z Afganistanem. Niemal codziennie w zamachach giną tu dziesiątki ludzi. Islamscy rebelianci, szczególnie aktywni w rejonie Waziristanu, ogłosili też świętą wojnę przeciwko prezydentowi Musharrafowi i zapowiedzieli, że zamierzają zakłócić przebieg wyborów.

Pogranicze Pakistanu i Afganistanu od miesięcy jest sceną krwawych starć armii pakistańskiej z islamskimi fundamentalistami, powiązanymi zarówno z obalonym w 2001 roku reżimem afgańskich talibów, jak i międzynarodową siatką terrorystyczną Osamy bin Ladena, Al-Kaidą. W wyborach ok. 80 mln Pakistańczyków wybierze 272 deputowanych do izby niższej parlamentu federalnego - Zgromadzenia Narodowego oraz do parlamentów czterech prowincji. Głosowanie wstępnie miało odbyć się 8 stycznia - po śmierci Bhutto zostało jednak przełożone.

Źródło: PAP, tvn24.pl