"Wyniki sondaży zupełnie odbiegające od tego, co dzisiaj widzimy"

Źródło:
TVN24
"Wyniki sondaży zupełnie odbiegające od tego, co dzisiaj widzimy"
"Wyniki sondaży zupełnie odbiegające od tego, co dzisiaj widzimy"
wideo 2/35
"Wyniki sondaży zupełnie odbiegające od tego, co dzisiaj widzimy"

Jest to niezwykle emocjonujący poranek. Choć sondaże wskazywały dosyć ewidentną przewagę demokratów, to tak nie jest - powiedziała w "Jeden na jeden" w TVN24 Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz, była ambasador RP w Moskwie, dyrektor Instytutu Strategie 2050. - Wygląda na to, że jest niespodziewana przewaga Trumpa. Ja bym tutaj nie stawiała jednak na razie kropki nad i - dodała.

Donald Trump wygrywa w Teksasie, na Florydzie i na środkowym wschodzie i środkowym zachodzie Stanów Zjednoczonych, a Joe Biden na obu wybrzeżach Stanów Zjednoczonych - podaje w środę rano stacja CNN. Po wielu godzinach liczenia głosów wciąż niewiadomą jest jednak to, kto będzie kolejnym prezydentem USA. Do zwycięstwa w wyborach potrzebne jest zebranie 270 głosów elektorów. 

Śledź przebieg amerykańskich wyborów z portalem tvn24.pl. Relacja na żywo

"Sondaże wskazywały dosyć ewidentną przewagę demokratów, tak nie jest"

Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz, była ambasador RP w Moskwie, dyrektor Instytutu Strategie 2050, w "Jeden na jeden" w TVN24 komentowała pierwsze wyniki amerykańskich wyborów. - Jest to rzeczywiście niezwykle emocjonujący poranek, choć były oczekiwania, że już będziemy wiedzieć, bo sondaże wskazywały dosyć ewidentną przewagę demokratów, to tak nie jest - powiedziała.

Jej zdaniem, mamy niespodziankę, której "niektórzy się obawiali". - Myślę, że jeżeli będę mówiła w imieniu większości liderów i społeczeństw europejskich, to tak, obawiali się - dodała.

OGLĄDAJ TVN24 W INTERNECIE

"Wygląda na to, że jest niespodziewana przewaga Trumpa"

- Wygląda na to, że jest niespodziewana przewaga Trumpa. Ja bym tutaj nie stawiała jednak na razie kropki nad i. Cały świat przygląda się i czeka. Powiedzenie czegoś za wcześnie byłoby nieodpowiedzialne - podkreśliła.

Pełczyńska-Nałęcz zaznaczyła również, że "wyniki sondaży rzeczywiście są zupełnie odbiegające od tego, co dzisiaj widzimy". - To nie jest pierwszy raz, kiedy sondaże postawiły na innego kandydata czy kandydatkę - zauważyła.

- Sondowanie w Stanach jest dużo trudniejsze niż w Polsce, dlatego że ten system wyborczy jest bardzo skomplikowany. Sondowanie to są bardzo skomplikowane modele matematyczne, które są różne, i te sondaże też były różne, ale trzeba przyznać, że wszystkie wskazywały na ewidentną przewagę Bidena. Może być tak, że ludzie się nie przyznawali, może być tak, że jednak modele matematyczne okazały się wadliwe i nie doszacowały - tłumaczyła.

"Stany Zjednoczone będą patrzyły coraz bardziej w stronę Chin"

Pełczyńska-Nałęcz odniosła się także do słów ambasador USA w Polsce, która napisała, że "niezależnie od wyniku wyborów, relacje między Polską i Stanami Zjednoczonymi, jako sojusznikami i przyjaciółmi, będą silniejsze niż kiedykolwiek".

- Ja bym powiedziała, że niezależnie, kto wygra, Stany Zjednoczone będą dla Polski bardzo ważne, ale równocześnie Stany Zjednoczone będą patrzyły coraz bardziej do wewnątrz i w stronę Chin, nie Europy - oceniła była ambasador RP w Moskwie.

- Rola Polski dla Stanów Zjednoczonych, niezależnie, kto wygra, będzie w trzecim kręgu zainteresowań. To, kto wygra, będzie rzutowało na treść tych relacji, na stosunek do spraw demokratycznych, na agendę w wymiarze bezpieczeństwa - mówiła.

Pytana, czy nawet jeżeli wygra Trump, tak będzie, odpowiedziała, że "to już jest fakt". - To nie jest tak, że Trump miał inną politykę, która się zmieni po wyborach, jeśli wygra. Stany Zjednoczone pomalutku, ale systematycznie rezygnują ze światowego przywództwa i zwracają swoją uwagę przede wszystkim na Chiny i na otoczenie Chin w dalszej kolejności - skomentowała.

- Europa odchodzi na dalszy plan. Oczywiście jeżeli byłaby prezydentura Bidena, która w tym momencie się wydaje mniej prawdopodobna niż wczoraj, to znaczenie Europy by wzrosło. Ale to w ogóle by nie oznaczało, że byłby powrót do sytuacji sprzed 2016 roku. Polska w tym zainteresowaniu, w tym obrazku amerykańskim, jest w trzecim kręgu i tak pozostanie - dodała.

"Gdyby Joe Biden wygrał, to pozycja naszego rządu musiałaby zostać przeorientowana"

- NATO jest narażone na ryzyko początku pęknięcia (...). Widzimy to wszystko, co dzieje się od Białorusi po Polskę, po Węgry oraz wzrost totalitarnych reżimów na świecie (...) - powiedział kandydat demokratów na prezydenta USA Joe Biden podczas zorganizowanego przez telewizję ABC News spotkania z wyborcami w Filadelfii. Następnie dodał, że prezydent Donald Trump wspiera "zbirów na świecie".

CZYTAJ WIĘCEJ: Sztab Trumpa o słowach Bidena: porównywanie Polski do Białorusi przejawem braku zrozumienia

Pełczyńska-Nałęcz pytana, czy jeżeli Joe Biden byłby prezydentem USA, to te słowa miałyby wpływ na stosunki między Stanami Zjednoczonymi a Polską, odpowiedziała, że "miałyby". - One już w pewnym sensie wpłynęły na stosunek rządu do tej kandydatury - oceniła.

- Gdyby Joe Biden wygrał, to pozycja naszego rządu musiałaby zostać przeorientowana. To by na pewno wpłynęło na relację, bo to by oznaczało, że amerykański prezydent jednoznacznie opowiada się po stronie praworządności i uważa te sprawy za pierwszoplanowe w odróżnieniu od obecnego prezydenta - mówiła.

A - jak dodała - "w tym wymiarze w Polsce są problemy". - To by musiało rzutować na wzajemne relacje - powiedziała.

"Gdyby Joe Biden wygrał, to pozycja naszego rządu musiałaby zostać przeorientowana"
"Gdyby Joe Biden wygrał, to pozycja naszego rządu musiałaby zostać przeorientowana"TVN24

"Wydawało się, że pandemia pozbawi Trumpa przewagi. Widzimy, że dzieje się inaczej"

- Pandemia bardzo bezpośrednio ma taki wpływ, że ciągle nie wiemy, jakie są wyniki, bo tak dużo osób głosowało korespondencyjnie i to liczenie trwa dużo dłużej - powiedziała, zapytana, jaki wpływ na wybór Amerykanów miała pandemia.

- W wymiarze strategicznym wydawało się, że pandemia, której zarządzanie większość obywateli amerykańskich uznała za niesatysfakcjonujące ze strony Donalda Trumpa, pozbawi go przewagi, pozbawi go poparcia w takim stopniu, że nie będzie on w stanie wygrać wyborów. Widzimy, że dzieje się inaczej - skomentowała.

Jej zdaniem, pandemia "wyeksponowała nierówności społeczne, które wiemy, że w Stanach Zjednoczonych pogłębiają się już od dekad, ale teraz one wyszły na wierzch".

Przyznała, że "na początku była taka naturalna tendencja, żeby jednoczyć się wokół rządzących i rządzącego, ale potem oceny sposobu zarządzania pandemią były jednak bardzo krytyczne". - Ostateczny wynik będzie w tych wyborach. Jeżeli Donald Trump wygra wybory, to można będzie powiedzieć, że w jakiś tragiczny sposób wygrał także na pandemii - powiedziała. - Ale społeczeństwo amerykańskie, siła Stanów Zjednoczonych na pewno na pandemii nie wygrała - dodała.

Autorka/Autor:kb/kg

Źródło: TVN24