Zakończyły się "wybory" w Rosji. "Oczywiście nie były wolne ani uczciwe"

Aktualizacja:
Źródło:
Reuters, CNN

Zakończyły się tak zwane wybory prezydenckie w Rosji. Zgodnie z przewidywaniami z miażdżącą przewagą wygrał Władimir Putin. Wybory "oczywiście nie były wolne ani uczciwe" - skomentował Biały Dom. W trakcie trzydniowego głosowania doszło do różnych incydentów - do urn wlewano barwnik, podpalano budki w lokalach wyborczych. Do protestu "Południe przeciwko Putinowi" nawoływali zwolennicy Aleksieja Nawalnego. W miastach na całym świecie przed lokalami wyborczymi ustawiły się długie kolejki wyborców z antyputinowskimi transparentami. W Berlinie, gdzie swój głos oddawała wdowa po Nawalnym, pojawiła się duża figura Putina, który kąpie się w wannie pełnej krwi.

Głosowanie, które trwało od piątku, zakończyło się w niedzielę 17 marca. "Nie ma żadnych wątpliwości, że Władimir Putin zostanie prezydentem po raz piąty" - pisała rosyjska sekcja BBC w dniu rozpoczęcia "wyborów".

Biały Dom, komentując wyniki podkreślił, że wybory "oczywiście nie były wolne ani uczciwe", biorąc pod uwagę, w jaki sposób Putin więził swoich przeciwników.

Komentując pierwsze wyniki, prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski stwierdził, że "rosyjski dyktator symuluje kolejne wybory" oraz że Putin "ma wystarczająco dużo władzy, aby rządzić wiecznie". Mówił też, że "nie ma i nie może być legitymizacji imitowania wyborów", a Putina należałoby postawić przed sądem w Hadze.

Polskie MSZ podkreśliło, że "głosowanie odbywało się w warunkach skrajnych represji wobec społeczeństwa, uniemożliwiających dokonanie swobodnego, demokratycznego wyboru", a "'wybory' nie mogą być uznane za wolne ani za uczciwe".

Putin doszedł do władzy w 1999 r. i zyska nową sześcioletnią kadencję, stając się najdłużej urzędującym przywódcą Rosji od ponad 200 lat.

Zobacz też: W urnach lądują nie tylko karty do głosowania

Biorąc pod uwagę kontrolę nad Rosją i brak realnych konkurentów, nie ma zaskoczenia, że Putin wygrał "wybory". Były szpieg KGB chciał jednak pokazać, że ma zdecydowane poparcie Rosjan. Oficjalna frekwencja wyniosła 74,22 proc.

Rosyjska komisja wyborcza poinformowała, że po przeliczeniu połowy głosów Putin otrzymał 87,3 proc.

W wieczornym przemówieniu stwierdził, że ma nadzieję, iż wynik wyborów zjednoczy społeczeństwo. Zapewniał o sukcesach rosyjskiej armii w agresji na Ukrainę. Chwalił także Chiny, mówiąc o ich "dużych sukcesach na arenie międzynarodowej" i trwałości więzi z Rosją.

Rosyjski dyktator przekonywał także, że jest gotów do rozmów na temat francuskiej propozycji zawieszenia broni podczas igrzysk olimpijskich w Paryżu na przełomie lipca i sierpnia tego roku, ale uzależni swoją decyzję od interesu rosyjskiej armii na froncie.

Stwierdził, że "nie uważa, by ktokolwiek był zainteresowany" pełnoskalową wojną pomiędzy NATO a Rosją, ale "w dzisiejszym świecie wszystko jest możliwe".

Odniósł się także do śmierci Aleksieja Nawalnego. Powiedział, że na kilka dni przed nią dostał informację o możliwości wymiany Nawalnego na któregoś z rosyjskich obywateli przebywających w więzieniu na zachodzie. Jak stwierdził, zgodził się na taką wymianę. Dodał, że "Nawalny nigdy nie powinien wracać do Rosji".

Wybory dwa lata po rozpoczęciu wojny w Ukrainie

Głosowania odbywały się między innymi na Krymie, który Moskwa odebrała Ukrainie w 2014 r. oraz w czterech innych regionach, które częściowo kontroluje od 2022 r. i nazywa "nowymi terytoriami". Kijów podkreśla, że ​​wybory, które odbywały się w częściach Ukrainy kontrolowanych przez Rosję, są nielegalne i nieważne.

Ukraina podczas trwających wyborów atakowała rafinerie ropy naftowej w Rosji, ostrzeliwała rosyjskie regiony i próbowała przebić rosyjskie granice. Putin zapowiada, że te działania nie pozostaną bezkarne.

Czytaj też: Ukraińcy zaatakowali kolejną rafinerię w Rosji

Zwolennicy Nawalnego wzywali do protestów

Do protestu "Południe przeciwko Putinowi" nawoływali zwolennicy Aleksieja Nawalnego, który w zeszłym miesiącu zmarł w więzieniu. Zwolennicy Nawalnego transmitowali w serwisie YouTube nagrania z protestów w Rosji i za granicą.

Leonid Wołkow, doradca Nawalnego na wygnaniu szacuje, że do lokali wyborczych w Moskwie, Petersburgu, Jekaterynburgu i innych miastach przyszło setki tysięcy ludzi.

- Pokazaliśmy sobie, całej Rosji i całemu światu, że Putin nie jest Rosją. Putin przejął władzę w Rosji - powiedział Rusłan Szaweddinow, bliski współpracownik Nawalnego. - Nasze zwycięstwo polega na tym, że my - ludzie, pokonaliśmy strach, pokonaliśmy samotność. Wiele osób zobaczyło, że nie są sami - dodał.

Jak podaje Reuters, nie ma niezależnych danych, ilu wyborców w Rosji wzięło udział w demonstracjach opozycji. Agencja dodaje, że demonstracje odbyły się przy niezwykle rygorystycznych środkach bezpieczeństwa i pilnowały ich dziesiątki tysięcy funkcjonariuszy policji i służb bezpieczeństwa.

Czytaj też: "Wybory" w Rosji, w których wygra Władimir Putin. Seria incydentów

Dziennikarze odnotowali w południe w niektórych lokalach wyborczych w Moskwie, Petersburgu i Jekaterynburgu wzmożony napływ młodych wyborców, do których kolejki liczyły kilkaset, a nawet tysiące osób.

W ambasadzie rosyjskiej w Berlinie pojawiła się wdowa po zmarłym opozycjoniście - Julia Nawalna. Wówczas rozległo się skandowanie Rosjan, którzy krzyczeli "Julia, Julia!", pokazując jej swoje wsparcie - podaje Reuters.

Na ulicach Berlina pojawiła się duża figura Putina, który kąpie się w wannie pełnej krwi.

CZYTAJ TEŻ: Nawalna weszła do rosyjskiej ambasady. Zdradziła, co zrobiła

Antyputinowskie transparenty w kolejce do głosowania

Przed ambasadami Rosji na całym świecie - między innymi w Łotwie, Mołdawii, Szwecji, Dani czy Portugalii tysiące ludzi ustawiało się w długich kolejkach, aby zagłosować. Pojawiały się antyputinowskie transparenty. - Przez 30 lat nie słyszano nas. Nikt nas nie słuchał. Przeprowadziliśmy się, wyemigrowaliśmy i nawet tutaj, daleko od Rosji, odczuwamy konsekwencje tego, że nas nie usłyszano - powiedziała Natalia Czerednikowa, która głosowała w Londynie.

Seria incydentów podczas głosowania

Podczas trzech dni głosowania doszło do protestów na terenie Rosji. Wyborcy podpalali kabiny do głosowania lub wlewali barwnik do urn wyborczych. Rosyjscy urzędnicy nazwali ich "draniami" i "zdrajcami". Przeciwnicy Putina mieli także wrzucić do urn karty do głosowania z hasłami obrażającymi Putina. Niezależne media w Rosji podały, że takie incydenty zdarzały się w różnych miastach Rosji.

W związku z przypadkami zniszczenia kart Centralna Komisja Wyborcza zaapelowała o wzmocnienie ochrony urn.

Autorka/Autor:ek

Źródło: Reuters, CNN