|

"Trybunał dla Putina". 62 tysiące dowodów zbrodni wojennych. I wciąż dochodzą nowe

Ołeksandra Matwijczuk, obrończyni praw człowieka z Ukrainy
Ołeksandra Matwijczuk, obrończyni praw człowieka z Ukrainy
Źródło: Dasha Tenditna/ materiały Centrum Wolności Obywatelskich

Osoby, które doświadczyły przemocy seksualnej, czują wstyd, ich rodziny mają poczucie winy, ponieważ nie udało im się tego zatrzymać, a inne osoby z tej społeczności czują strach przed tym, że mogą zostać tak samo potraktowane przez Rosjan. Ta mieszanina emocji, poczucia winy i strachu obniża siłę więzi społecznych wśród ludzi i siłę ich oporu - mówi w rozmowie z tvn24.pl Ołeksandra Matwijczuk, ukraińska obrończyni praw człowieka, laureatka Pokojowej Nagrody Nobla za 2022 rok.

Artykuł dostępny w subskrypcji

O tym, że zostanie prawniczką, zdecydowała, będąc jeszcze nastolatką. Ołeksandra Matwijczuk jest jedną z najbardziej znanych w Ukrainie obrończyń praw człowieka i laureatką pokojowego Nobla za 2022 rok, którego podzieliła z rosyjską organizacją pozarządową Memoriał i z liderem białoruskiej opozycji Alesiem Bialackim. W wywiadzie dla tvn24.pl opowiada o najtrudniejszym momencie w życiu, który umocnił ją w przekonaniu, że ochrona praw człowieka i walka o wolność to jej droga. Mówi też o tym, jak wojna zmieniła ukraińskie kobiety.

Ołeksandra urodziła się w Bojarce w obwodzie kijowskim w 1983 roku. Skończyła prawo na uniwersytecie w Kijowie i to w stolicy Ukrainy cały czas mieszka. Jest szefową ukraińskiego Centrum Wolności Obywatelskich, organizacji zajmującej się prawami człowieka, sprawowaniem nadzoru publicznego nad organami ścigania i nad sądownictwem. 20-osobowy zespół Ołeksandry był pierwszą organizacją praw człowieka na świecie, która w 2014 r. wysłała własne mobilne zespoły do dokumentowania zbrodni wojennych na Krymie, w obwodach donieckim i ługańskim. Centrum Wolności Obywatelskich kontynuuje te działania w całej Ukrainie, dokumentując rosyjskie zbrodnie wojenne.

Ołeksandra Matwijczuk jest laureatką wielu nagród, m.in. Right Livelihood Award w 2022 roku. W tym samym roku została uznana przez "Financial Times" za jedną z 25 najbardziej wpływowych kobiet na świecie, rok później magazyn "Time" umieścił ją na liście najbardziej wpływowych osób 2023 roku.

Spotkałyśmy się w Warszawie po kilku miesiącach od pierwszej rozmowy na zoomie.

Miłka Fijałkowska: Jak to się stało, że zajęłaś się prawami człowieka?

Ołeksandra Matwijczuk: Chciałam zostać reżyserką teatralną, ale w liceum poznałam pisarza, filozofa Jewhena Swestiuka, dzięki któremu wzięłam udział w spotkaniu z ukraińskimi dysydentami. Poznałam odważnych ludzi. To są ci ludzie, którzy mówią to, co myślą i robią to, co mówią. Ci dysydenci mieli odwagę walczyć z całą totalitarną sowiecką machiną. Nie mieli innych narzędzi do tej walki, jak tylko własne wartości i własne słowa. Za to byli więzieni, poddawani presji, torturom, ale nie przestawali. Niektórzy stracili nawet życie. To mnie tak zainspirowało. Ich siła, determinacja, odwaga. Postanowiłam studiować prawo i również walczyć o wolność i sprawiedliwość.

Jakie wydarzenia były punktami zwrotnymi? Tym, co utwierdziło Cię, że to Twoja droga?

Pochodzę z biednej rodziny. Bardzo wcześnie zaczęłam pracować, by zarabiać własne pieniądze. Chciałam być niezależna, by nie stanowić obciążenia dla rodziny. Jako studentka zaczęłam więc pracować w kancelarii prawnej, a potem w banku. Jednocześnie zawsze też działałam społecznie, byłam szefową klubu młodzieżowego w moim mieście Bojarce. Ten klub zresztą sama stworzyłam, potem stworzyłam ogólnokrajową organizację młodzieżową, a w 2007 roku Centrum Wolności Obywatelskich. Chciałam łączyć te dwie ścieżki: być prawniczką komercyjną i robić coś dla społeczeństwa. Ale w 2011 roku wydarzyło się coś, co sprawiło, że zdecydowałam, iż zajmę się tylko i wyłącznie ochroną praw człowieka.

Po zdobyciu władzy prezydenckiej w 2010 roku przez Wiktora Janukowycza zaczęto mocno ograniczać przedsiębiorców, centralizować sektor prywatny, biznes. Tłumiono wszelkie głosy sprzeciwu. Prezes Stowarzyszenia Ukraińskich Banków zorganizował konferencję prasową, na której skrytykował politykę finansową rządu. Następnego dnia przyszła do niego policja skarbowa. Po prostu chcieli go ukarać. Nałożono na niego milionową grzywnę. To był dla mnie punkt zwrotny. Wtedy zrozumiałam, że nie da się prowadzić biznesu, pracować w takim kraju. Przerwałam swoją karierę komercyjną i zdecydowałam, że wszystkie wysiłki muszę skoncentrować na obronie praw człowieka.

Aktualnie czytasz: "Trybunał dla Putina". 62 tysiące dowodów zbrodni wojennych. I wciąż dochodzą nowe

Po tym wydarzeniu sytuacja w kraju tylko się pogarszała aż do 21 listopada, kiedy prezydent Wiktor Janukowycz ogłosił wstrzymanie negocjacji akcesyjnych Ukrainy z Unią Europejską. To przelało czarę goryczy i wywołało trwające trzy miesiące wielotysięczne protesty w Kijowie. Były one brutalnie tłumione przez władze i zginęło w nich ponad sto osób. To był trudny, ale też znaczący moment w Twojej pracy.

Majdan był bardzo trudnym momentem, ponieważ zajęliśmy się z moim zespołem dokumentowaniem zbrodni przeciwko protestującym. Koordynowałam inicjatywę obywatelską Euromajdan SOS. Zebraliśmy kilka tysięcy wolontariuszy, aby zapewnić różnego rodzaju pomoc, w tym też pomoc prawną osobom ściganym i protestującym. Każdego dnia aresztowano, torturowano setki osób. Oskarżano ich na podstawie sfabrykowanych dowodów. Oni przechodzili pod naszą opiekę, potem też po pomoc zaczęli przychodzić do nas krewni zabitych osób, bo w centrum Kijowa strzelano do demonstrantów.

Ołeksandra się zamyśla, do jej oczu napływają łzy, po chwili kontynuuje.

Miałam też niezwykle trudną osobistą sytuację. Kiedy rząd zaczął strzelać do demonstrantów na placu, był tam mój mąż. Zadzwonił do mnie, powiedział, że mnie kocha i się pożegnał. Nie miał pojęcia, co może wydarzyć się za kilka sekund. To był jeden z najbardziej przerażających momentów w moim życiu. Najpierw chciałam mu powiedzieć, żeby stamtąd uciekał. Ale wiedziałam, że tam, na placu, jest wiele innych osób, które też mają rodziny, dzieci, żony i mężów, i nie mam moralnego prawa prosić o to mojego męża. Mam szczęście, bo mój mąż przeżył, ale tego dnia zginęło kilka osób.

I wiesz, nie uważam, że takie sytuacje czynią nas silniejszymi. Mówi się, że cierpienie nas wzmacnia. A ono jedynie sprawia, że jesteśmy bardziej doświadczeni i może bardziej oddani temu, o co walczymy. Mi to cierpienie pokazało, że wolność jest wartością, której nie bierze się za pewnik i że za wolność płacimy bardzo wysoką cenę.

Wydarzenia na Majdanie jeszcze bardziej utwierdziły mnie w tym, że muszę walczyć o swój kraj. Zdecydowaliśmy z mężem, że zostaniemy w Ukrainie, że tu w przyszłości urodzą się i wychowają nasze dzieci i będziemy robić wszystko, by nasz kraj był miejscem, do którego inni ludzie chcą przyjeżdżać i w którym chcą żyć.

Z jakimi reakcjami spotykałaś się wtedy, wykonując swoją pracę?

Pamiętam, jak w trakcie Majdanu publicznie wypowiadałam się w mediach podczas różnych debat z ministrem spraw wewnętrznych, prokuratorem generalnym, przedstawicielem Rady Sądownictwa. Tam byli sami mężczyźni i pamiętam, jak oni na mnie patrzyli, nie jak na profesjonalistkę, ale jak na zwykłą dziewczynę. To było w pewien sposób zabawne, jak oni mnie wtedy na tych spotkaniach tak odbierali, a potem, kiedy policja strzelała do pokojowych demonstrantów, to ja, właśnie taka dziewczyna, chodziłam do kostnic, do szpitali czy do innych miejsc, gdzie gromadzono ciała zabitych. Ja i inne takie zwykłe dziewczyny zbierałyśmy informacje o ofiarach, docierałyśmy do ich krewnych. To właśnie my, kobiety, robiłyśmy takie rzeczy.

Ołeksandra Matwijczuk z działaczami ukraińskiego Centrum Wolności Obywatelskich
Ołeksandra Matwijczuk z działaczami ukraińskiego Centrum Wolności Obywatelskich
Źródło: materiały Centrum Wolności Obywatelskich

Zbierasz ze swoim zespołem dowody zbrodni wojennych ze strony Rosjan, od 2014 roku w Donbasie, a od 24 lutego 2022 roku w całej Ukrainie. To są dowody na przemoc wojenną, przemoc wobec jeńców wojennych, kobiet, dowody gwałtów, tortur, najgorszych zbrodni.

Dotychczas zebraliśmy 62 tysiące dowodów zbrodni wojennych w naszej bazie "Trybunał dla Putina" (inicjatywa kilkudziesięciu organizacji, które we wspólnym przedsięwzięciu "Breaking the Vicious Circle of Russia's Impunity for Its War Crimes" dokumentują i rejestrują zbrodnie wojenne popełnione przez Rosję na terytorium Ukrainy - red.).

To są historie straszne, pokazujące ogromne okrucieństwo rosyjskich żołnierzy, ale nie mogę o nich mówić, bo są objęte tajemnicą adwokacką. Kobiety, dziewczęta, ale też mężczyźni doświadczyli nieludzkich sytuacji. Osoby, które przebywały w rosyjskiej niewoli, były torturowane, gwałcone. Mamy historie nie tylko od ofiar - wiele z nich nie przeżyło - ale i od współwięźniów, którzy byli świadkami.

Przemoc seksualna jest najbardziej skrywaną zbrodnią w każdym konflikcie zbrojnym. Rosyjska wojna w Ukrainie nie jest tutaj wyjątkiem. Dokumentowanie tych zbrodni wymaga specjalnego przygotowania, mechanizmów ochrony dla osób, które jej doświadczają, by nie przeżywały dodatkowej traumy w trakcie dokumentowania. To ich prawo wyboru, czy chcą złożyć zeznania, czy nie.

"Ukraińcy nigdy nie zapomną, kto był z nami w tym najmroczniejszym czasie"
Źródło: Jakub Loska/Fakty o Świecie TVN24 BiS

We wrześniu 2022 roku w Biurze Prokuratora Generalnego Ukrainy utworzono specjalny departament zajmujący się dokumentowaniem zbrodni wojennych, przemocy seksualnej w tej wojnie, dla którego śledztwa w tej sprawie są priorytetem. My w naszej pracy, zbierając dowody zbrodni, również mamy wśród nich przemoc seksualną, ale nie koncentrujemy się na tym jednym rodzaju zbrodni.

Są organizacje ukraińskie i międzynarodowe, które od dwóch lat skupiają się tylko na tych zbrodniach, dokumentują je, ale też pracują z ofiarami i pomagają im wrócić do życia po tych strasznych doświadczeniach. Jest jeszcze dużo do zrobienia, ale sytuacja poprawia się z każdym rokiem, zarówno jeśli chodzi o prowadzenie dochodzeń w sprawie przemocy seksualnej, jak i ochronę ofiar.

Kiedy my zaczęliśmy dokumentowanie zbrodni, jeszcze w Donbasie w 2014 roku, widzieliśmy, jak rodzaj zbrodni jest skrywany. Miałam sprawę osób, które były zatrzymane zgodnie z prawem i były przetrzymywane w jednej celi. Jedna z tych osób zeznawała. Powiedziała, że była świadkiem przemocy seksualnej, która miała tam miejsce regularnie i dotyczyła pozostałych osób znajdujących się we wspólnej celi. Potem miałam możliwość rozmowy jeszcze z innymi osobami, które przebywały w tej celi, i one przekazały mi przerażające szczegóły tortur, złego traktowania, nie wspominając w ogóle o przemocy seksualnej.

Ten przykład dobrze obrazuje, że to zbrodnia obarczona wstydem, okryta hańbą. To jest też zbrodnia specjalnej natury. To narzędzie, którego Rosjanie używają, by zachować kontrolę nad okupowanym regionem. Osoby, które doświadczyły przemocy seksualnej, czują wstyd, ich rodziny mają poczucie winy, ponieważ nie udało im się tego zatrzymać, nie dopuścić do tego, a inne osoby z tej społeczności czują strach przed tym, że mogą zostać tak samo potraktowane przez Rosjan. Ta cała mieszanina emocji, poczucia winy i strachu obniża siłę więzi społecznych wśród ludzi i siłę ich oporu.

To bardzo trudne historie. Jak sobie z nimi radzisz?

Wiesz, nie mam na to uniwersalnej recepty. Zdarzało mi się mieć na początku tej wojny trudne momenty, nawet płakać, ale są dwie rzeczy, które po prostu pomagają mi walczyć.

Pierwsza to łatwy cel. Rosja popełnia straszliwe zbrodnie wojenne nie tylko w Ukrainie, ale popełnia i popełniała je w Czeczenii, Mołdawii, Gruzji, Mali, Libii, Syrii, w innych krajach świata. Nigdy nie została ukarana. Uważa, że może robić, co chce. Musimy więc przerwać ten krąg bezkarności i uzyskać sprawiedliwość nie tylko dla Ukraińców, ale też dla innych narodów, które cierpią z powodu Rosji, by zapobiec kolejnemu rosyjskiemu atakowi na następny kraj. Rosja musi za te zbrodnie zostać ukarana.

Aktualnie czytasz: "Trybunał dla Putina". 62 tysiące dowodów zbrodni wojennych. I wciąż dochodzą nowe

Drugą rzeczą, która daje mi siłę, są przykłady zwykłych ludzi, którzy robią niezwykłe rzeczy. Kiedy rozpoczęła się inwazja na dużą skalę, niektóre organizacje międzynarodowe ewakuowały swój personel, ale pozostali zwykli ludzie i oni, ci zwykli Ukraińcy, zaczęli robić niezwykłe rzeczy. To oni ratowali innych ludzi ze zrujnowanych miast, jeździli do bombardowanych miast z pomocą humanitarną. To oni ryzykowali życie, aby ratować innych, których nigdy wcześniej nie spotkali. Kiedy widzisz takie poświęcenie, pomoc na tak ogromną skalę, to jest niezwykle inspirujące. Nie możesz się poddać.

Pamiętasz 24 lutego 2022 roku, początek wojny? Co wtedy czułaś?

Tak, pamiętam. W pierwszych miesiącach wojny miałam w sobie dwie główne emocje. Pierwszą był gniew. Byłam wściekła. Byłam wściekła na Rosjan, że chcą decydować o tym, czy my, Ukraińcy, mamy prawo do demokracji i wolności. To było takie niesprawiedliwe, okrutne. Byłam bardzo zła.

Przykład, o którym Ci przed chwilą powiedziałam, sprawił, że poczułam drugą emocję. Tą emocją była miłość. Czujesz miłość do ludzi, którzy robią tak fantastyczne i bardzo szczere rzeczy, pomagając sobie nawzajem, by walczyć o wolność.

Czy Pokojowa Nagroda Nobla coś zmieniła?

Sprawiła, że nasze słowa, nasze działanie wybrzmiewają mocniej. To ogromna szansa i przywilej.

A jak wojna zmieniła Ciebie, Twoich rodaków?

Kiedy stajesz w obliczu egzystencjalnych zagrożeń, zaczynasz rozumieć, że tak naprawdę wartości nie mają granic. Wszyscy, niezależnie od tego, kim jesteśmy, czujemy to samo, pragniemy tego samego. Ból nie ma granic. Wolność nie ma granic. Solidarność nie ma granic.

Kowal: Ukraina, a zatem także Zachód, jest w punkcie zwrotnym
Kowal: Ukraina, a zatem także Zachód, jest w punkcie zwrotnym
Źródło: TVN24

Kiedy myślimy o rosyjskiej wojnie przeciwko Ukrainie, to nie jest to tylko wojna między dwoma państwami. To wojna między dwoma systemami: autorytaryzmem i demokracją. Z różnymi systemami wartości, z różnym postrzeganiem świata i człowieczeństwa. Te dramatyczne czasy wydobyły z nas, Ukraińców, to, co najlepsze. Uświadomiliśmy sobie, co znaczy być człowiekiem.

Czytaj także: