Mężczyźni z odległej Kamczatki otrzymali wezwania do wojska. - Przyszli do mnie, przekazali zawiadomienie i kazali się stawić - opisał jeden z nich. - Jestem szczęśliwy. Będę szczęśliwy, jeśli wrócę - przyznał inny. Nie jest znana dokładna liczba osób, które chce zmobilizować Kreml. Oficjalnie władze mówią o 300 tysiącach osób.
Kreml ogłosił w zeszłym tygodniu częściową mobilizację, która oficjalnie ma objąć 300 tysięcy osób. Zdaniem wielu ekspertów treść prezydenckiego dekretu o mobilizacji oznacza, że faktycznie nie będzie ona ograniczona liczbowo. Media i analitycy podkreślają, że po ogłoszeniu "częściowej mobilizacji" zaczęły pojawiać się doniesienia o mobilizowaniu osób, które nie spełniają kryteriów określonych przez resort obrony, na przykład wezwania otrzymują starsi mężczyźni, cywile bez doświadczenia bojowego, osoby z chorobami przewlekłymi.
Powołania dotarły na odległy wschód Rosji
Rosyjscy rezerwiści są wzywani nawet z Kamczatki, półwyspu w odległej, wschodniej części kraju. W Pietropawłowsku Kamczackim, stolicy Kraju Kamczackiego, w którym żyje niemal połowa ludności całego półwyspu, po rezerwistów przyjechał autobus. Z mężczyznami przyszły się pożegnać ich partnerki, które obserwowały wsiadających do autobusu rezerwistów ze łzami w oczach. - Zadzwoń, jak tam dotrzesz, słyszysz mnie? - zapytała jedna, która w odpowiedzi usłyszała krótkie zapewnienie: - Tak, tak.
- Zawiadomienie przyszło do mojego domu z komisariatu wojskowego. Udałem się prosto na miejsce zbiórki - powiedział przed kamerą jeden z rezerwistów, Nikita. - Jestem szczęśliwy. Będę szczęśliwy, jeśli wrócę - dodał.
Inny mężczyzna, Aleksander, przyznał, że był gotowy na taki rozwój wydarzeń. Przekazał, że wezwanie dostał wcześnie rano. Pytany, czy miał czas, aby się spakować, odparł, że miał stawić się w punkcie zbiórki na godzinę 11. - Tak to działa. Powiadamiają cię i to wszystko - wyjaśnił.
- Dali mi znać, przyszli do mnie, wręczyli zawiadomienie i kazali się stawić. W skrócie tak to wyglądało - opisał kolejny mężczyzna o imieniu Anton.
Rosjanie kupują bilet w jedną stronę
W dniu decyzji Putina w Rosji na pniu wyprzedały się bilety lotnicze w jedną stronę (między innymi do Stambułu, Erywania, Tblisi czy Belgradu). Ceny tych, które pozostały w ofercie, zaczynają się od ponad dwudziestu tysięcy złotych.
Rosjanie korzystają także z drogi lądowej. Rosyjska redakcja BBC odnotowała w sobotę, że kolejka samochodów na granicy rosyjsko-gruzińskiej ma już długość 10 kilometrów. W poniedziałek wiceszef regionalnego rządu Osetii Północnej Irbek Tomajew podał, że około 3,5 tysiąca samochodów osobowych czeka na wjazd do Gruzji na przejściu granicznym w miejscowości Wierchnij Łars w rosyjskiej Osetii Północnej.
Również na granicy rosyjsko-fińskiej wzrosła liczba przyjezdnych. Fińska straż graniczna przekazała w poniedziałek, że wschodnią granicę Finlandii przekroczyło w sobotę i niedzielę blisko 17 tysięcy Rosjan. Opisano, że przed najbardziej popularnymi przejściami, w okolicach Lappeenranta czy Imatry, stały po rosyjskiej stronie przez całą noc kilometrowe kolejki samochodów.
Wielu Rosjan po ogłoszeniu decyzji Putina protestowało na ulicach. W ubiegłym tygodniu w środę na manifestacjach zatrzymano - według danych organizacji OWD-Info - ponad 1300 osób, większość w Moskwie i Petersburgu. Po weekendzie liczba ta wzrosła - według OWD-Info - do ponad dwóch tysięcy.
Źródło: Reuters, PAP