Upadła w kuchni w czasie rozmowy przez telefon. W szpitalu lekarze odkryli w głowie 31-latki pocisk. Zmarła niecałą dobę później. Śledczy tydzień ustalali, co wydarzyło się w domu w niewielkiej włoskiej miejscowości Ariano nel Polesine.
Do wypadku doszło w ubiegły wtorek, 28 marca w okolicach godziny 16, w miejscowości Ariano nel Polesine (w regionie Wenecja Euganejska). Starszy syn był w tym czasie z właścicielem domu w ogrodzie. Młodszy - w budynku, na parterze. 31-latka również. Ze wstępnych ustaleń policji wynika, że runęła na ziemię w trakcie rozmowy przez telefon.
- Powiedzieli mi, że upadła. Kiedy ją obróciłem, zobaczyłem krew - komentował w rozmowie z dziennikarką telewizji RAI właściciel domu przy Via Fine, w którym mieszkała 31-letnia Rkia, jej mąż i dwóch synów: 8-latek i 11-latek. Rodzina pochodząca z Maroko zajmowała parter budynku, on - pierwsze piętro.
"Mamusia upadła"
- Moja żona miała w ręce telefon, bo prowadziła wtedy wideorozmowę ze swoją matką, która na co dzień żyje w Maroku. Synek mówił mi, że mama nagle upadła na ziemię, jakby z bólu, i uderzyła przy tym karkiem w kuchenkę. On sam zbliżył się do ekranu i powiedział babci: "mamusia upadła". Później pobiegł do starszego brata, który do mnie zadzwonił - relacjonuje w rozmowie z dziennikarzem "Corriere della Sera" 52-letni mąż kobiety. Mężczyzna był tamtego dnia w pracy, w pobliskim skupie złomu.
Przyznaje, że sam początkowo myślał o nieszczęśliwym upadku. Zaniepokoiły go jednak wyniki badań przeprowadzonych kilka godzin później w szpitalu.
Pocisk
"Kobieta trafiła na oddział intensywnej terapii szpitala w pobliskim Rovigo tego samego dnia, niecały kwadrans przed godziną 18" - podaje portal Rovigoindiretta. Lekarze przeprowadzili badanie tomografem i niezwłocznie powiadomili policję o tym, co odkryli w głowie pacjentki.
"Badanie wykazało, że w środku znajduje się ciało obce. Prawdopodobnie jest to pocisk, o czym poinformowała dziennikarzy prokurator Manuela Fasolato" - czytamy w artykule "Corriere". Postrzelona 31-latka zmarła niecałą dobę poźniej.
Sekcja zwłok przeprowadzona w weekend potwierdziła wersję z pociskiem. Śledczy zaczęli badać sprawę pod kątem postrzelenia kobiety bronią małego kalibru.
"Rana wlotowa, jaka znajduje się w obszarze lewej skroni, wskazuje na użycie broni o kalibrze 22. Pocisk tego rozmiaru znaleziono w obszarze skroniowo-żuchwowym prawym. Analiza wyklucza wersję, w której pocisk miałby zostać wystrzelony z bliskiej odległości lub przy bezpośrednim kontakcie z ciałem" - informowała prokuratura w komunikacie.
Zakopana broń
Niedługo później policjanci zarekwirowali kilka sztuk broni, jakie posiadał właściciel domu przy Via Fine. Nie było tam jednak tej, której szukała policja.
Funkcjonariusze przesłuchiwali sąsiadów, ale żaden z nich nie słyszał tamtego dnia wystrzału czy innych niepokojących odgłosów. - Domy przy tej ulicy znajdują się jednak w znacznej odległości od siebie, każdy z nich jest w pewien sposób odizolowany - podkreślała dziennikarka RAI w relacji z miejsca zdarzenia.
We wtorek rano włoskie media poinformowały o przełomie w sprawie. "Karabinierzy odnaleźli pistolet zakopany w ziemi. Był schowany na polu, niedaleko posesji, gdzie żyła rodzina" - podał portal "Fanpage".
"Czułem, że te dzieci wiedzą więcej, niż mówią"
Śledczy założyli, że postrzelenie kobiety 28 marca mogło być nieszczęśliwym wypadkiem. Pocisk miał zostać wystrzelony z pistoletu, którym bawił się jej 8-letni syn.
"Działania śledczych, w tym odnalezienie w pobliżu mieszkania rodziny pistoletu, którego wymiary pasują do rozmiaru pocisku odnalezionego w ciele ofiary, oraz dodatkowe wyjaśnienia złożone przez najbliższą rodzinę ofiary, wskazują, że jej śmierć była następstwem nieszczęśliwego wypadku, a nie celowego działania" - napisała we wtorek prokuratura w komunikacie, który cytuje portal Polesine24.
Funkcjonariusze ustalili też, że pistolet, o którym mowa, należał do właściciela domu przy Via Fine. Nie wiadomo jeszcze, kiedy i jak 8-latek mógł wejść w jego posiadanie. - Od początku czułem, że te dzieci wiedzą więcej, niż mówią. Ich ojciec, według mnie, nic nie podejrzewał. A jeśli wiedział i początkowo kłamał w tej sprawie, to zrobił to tylko dlatego, żeby chronić swoich synów - mówił właściciel w rozmowie z dziennikiem "Corriere della Sera".
Ze względu na wiek syna ofiary, akta sprawy przejmie teraz sąd rodzinny w Wenecji.
Źródło: RAI, Rovigo in Diretta, Today.it
Źródło zdjęcia głównego: Google Maps