Vincenzo dotknął swojego serdecznego palca i spojrzał na ojca, jakby pytając o obrączkę. Paolo odpowiedział mu wtedy, używając obu dłoni: najpierw przesunął nimi po bokach głowy, zaczesując włosy do tyłu. Później delikatnie klepnął się po policzkach i na koniec zaczął kręcić rękoma przed sobą, jakby prowadził auto. Nie wymienili ani słowa. A kodu, którym porozumieli się dwaj oskarżeni, nie zrozumiał nikt z zebranych tego dnia w sądzie. Rozszyfrowano go dopiero dobę później, po złapaniu polskiego imigranta, który taszczył za sobą worek ze zmasakrowanymi zwłokami.Artykuł dostępny w subskrypcji
Paolo i Vincenzo Di Lauro, bossowie włoskiej Camorry, nie widzieli się wtedy od trzech lat. Spotkali się w 2005 roku w neapolitańskim sądzie, gdzie odpowiadali za kierowanie organizacją przestępczą. Najpierw wymienili spojrzenia - szklana szyba pancerna nie stanowiła żadnej przeszkody - a potem odegrali teatr gestów.