Znaleziono go nad ranem, leżał twarzą do dołu, oblepiony piaskiem plaży. Oficjalnie: zamordował go nastoletni znajomy, do którego zaczął się dobierać. Chłopak przyznał się do wszystkiego. Nieoficjalnie było jasne, że sam nie dałby rady wysportowanemu mężczyźnie, jakim był wtedy sławny reżyser. Po 30 latach skazany za zabójstwo oświadczył, że jest niewinny. To kto przejechał po klatce piersiowej Pier Paolo Pasoliniego i sprawił, że pękło mu serce?
Pier Paolo Pasolini (1922-1975) - włoski poeta, reżyser i pisarz. Wyreżyserował 26 filmów, napisał 50 scenariuszy, siedem zbiorów poezji i sześć powieści. Komunista, którego inspirowało życie proletariatu. Twierdził, że ludzie mają w życiu dwie możliwości: "Możemy albo wyrazić siebie samych i umrzeć, albo pozostać nieśmiertelnymi, ale niemymi”
***
Był późny wieczór, porządkowałam już kuchnię. Przychodzi do mnie mąż i mówi:
- Zrób jeszcze jedno spaghetti aglio e olio.
- Dobry Boże, przecież mamy Wszystkich Świętych, kto tak późno chce jeść? – odpowiedziałam.
- Słuchaj, to Pasolini. Co mam mu powiedzieć? Że nie zrobimy? – ostatnią kolację wybitnego włoskiego artysty dobrze pamięta Giuseppina Sardegna, właścicielka restauracji Al Biondo Tevere w Rzymie.
- Pasoliniemu nie można było odmówić. Mąż zaniósł mu to spaghetti na stół i postawił przed nim – relacjonowała w 2015 roku w rozmowie z dziennikarką portalu Fanpage.it.
- "To nie dla mnie, to dla kolegi. Ja poproszę tylko o banana. I piwo" - powiedział do mojego męża Pasolini. Kiedy zjedli, mniej więcej 20 minut po północy, on i jego towarzysz podnieśli się z krzeseł, przeszli obok stolika, przy którym siedziałam, życzyli miłego wieczoru. Mąż odprowadził ich jeszcze do drzwi. Pożegnali się wzajemnym "Do zobaczenia!" – wspominała Sardegna.
Była niedziela (dopiero się zaczynała), 2 listopada 1975 roku. Kilkanaście godzin później o tej wizycie w lokalu Giuseppiny mówił cały kraj, a później również świat.
"Odrzuciłem jego propozycję, więc mnie zaatakował"
Nazajutrz rano włoskie media podały wstrząsającą wiadomość: Pier Paolo Pasolini, 53-letni włoski poeta, kontrowersyjny reżyser i pisarz nie żyje. Został brutalnie zamordowany w nocy z soboty na niedzielę na plaży w Ostii, nadmorskiej dzielnicy Rzymu. Miał złamaną szczękę, nos, zgniecioną klatkę piersiową, palce u rąk były połamane lub obcięte. Czarno-białe zdjęcia zmasakrowanego ciała owiniętego w prześcieradło przerażały.
Bezpośrednią przyczyną śmierci ofiary była niewydolność serca, które pękło po tym, jak zmiażdżono jego klatkę piersiową.
Jeszcze tego samego dnia policja zatrzymała mężczyznę, który siedział za kierownicą auta reżysera. Jego alfę romeo giulia prowadził 17-latek Giuseppe Pelosi. Ten sam, który przed północą zjadł z nim kolację.
Pelosi przyznał się do kradzieży samochodu, niedługo potem również do tego, że zabił Pasoliniego. Zeznał, że zaraz po kolacji pojechali na plażę, gdzie doszło między nimi do kłótni. Reżyser podobno domagał się zbliżenia, na które on nie miał ochoty. "Odrzuciłem jego propozycję, więc mnie zaatakował" – relacjonował jego słowa 3 listopada 1975 roku dziennik "La Stampa". Pasolini miał grozić mu kawałkiem drewna, który nastolatek przechwycił i zaczął zadawać mężczyźnie ciosy. Po tym, jak go obezwładnił, wsiadł do samochodu i "dobrowolnie przejechał autem po bezwładnym ciele wielkiego pisarza, zabijając go" – ustalili śledczy.
Już wtedy jednak mówiło się, że to nie jest sprawa z gatunku tych oczywistych. Mało kto wierzył w to, że drobny chłopak sam powalił silnego, dorosłego mężczyznę, jakim był wtedy Pier Paolo Pasolini.
- Mój mąż, kiedy mu przeczytałam nagłówek gazety, powiedział: "Przecież on grał w piłkę, ćwiczył judo, wiesz, ile osób trzeba, żeby go przewrócić?" – wspominała właścicielka restauracji Al Biondo Tevere.
"Świnia, zuchwała świnia!"
Redaktorzy tygodnika "L'Europeo" szybko stwierdzili, że winnych musiało być więcej. Jeden z mieszkańców Ostii ponoć przyznał im się do udziału w grupowej napaści na reżysera, po czym spanikowany wycofał się ze wszystkiego, co powiedział. Prawdy zaczęła dociekać też ikona dziennikarstwa Oriana Fallaci, która znała Pasoliniego prywatnie. "Szybko staliśmy się przyjaciółmi. Niemożliwymi przyjaciółmi. Ja, normalna kobieta i Ty, nienormalny mężczyzna" – wspominała go w liście pożegnalnym.
Dwa tygodnie po zabójstwie Fallaci opublikowała na łamach "L'Europeo" alternatywną wersję wydarzeń. "Bazuję między innymi na zeznaniach mojego rozmówcy, który przez pół godziny widział i słyszał, co się działo. Ten rzymianin odbywał niedaleko miejsca zdarzenia intymne spotkanie z kobietą, która nie była jego żoną" – pisała. "Pasolini został zaatakowany przez Pelosiego i dwóch innych mężczyzn, którzy weszli za nimi do baraku. Reżyser miał w zwyczaju go wynajmować za 100 tysięcy lirów, kiedy miał ochotę na spotkanie w tamtym miejscu" – wynikało z jej źródła. "Świnia, zuchwała świnia!" – miały brzmieć krzyki nieznajomych, którzy przez około 30 minut kłócili się z artystą. Ten miał jeszcze próbować uciekać plażą, ale agresorzy ostatecznie powalili go na piasek, pobili, a później przejechali po nim samochodem. 17-latek tylko patrzył. "Następnie wskoczyli na swój motor i ruszyli. A Pelosi krzyczał: 'nie zostawiajcie mnie, nie zostawiajcie mnie tu samego!'. Nie wrócili, więc wsiadł do auta Pasoliniego i uciekł" – pisała Fallaci. Bardzo podobną wersję usłyszała też od pary kochanków, którzy tamtej nocy baraszkowali na plaży.
Nie udało się jej potwierdzić, bo brakowało kogoś, kto powtórzyłby ją w zeznaniach na komisariacie.
Oriana wytknęła też sprzeczności w protokołach policji, na przykład fakt, że pod paznokciami reżysera znaleziono ślady obcego naskórka, ale na ciele 17-letniego Pelosiego nie wykryto żadnego zadrapania.
Wątpliwości budziło też rzekome narzędzie zbrodni - kawałek drewna, jaki zabezpieczyli śledczy. Fragment znaku z amatorskim napisem "ulica Idroscalo 93" - nazwą miejsca, gdzie doszło do zabójstwa. Enzo Siciliano, autor biografii Pier Paolo Pasoliniego, a prywatnie jego przyjaciel, podkreślał, że drewno było "zgniłe od wilgoci i zbyt zniszczone jak na narzędzie, które mogłoby wyrządzić tak poważne rany na ciele".
Odsiedział karę i oświadczył, że jest niewinny
Prokuratura początkowo oskarżyła Pelosiego za współudział w zabójstwie, ale ostatecznie uznano, że nie ma na to wystarczającej liczby dowodów, więc działał sam. W 1976 roku sąd skazał go na 9 lat i 7 miesięcy pozbawienia wolności. Z więzienia wyszedł już w 1983 roku po warunkowym zwolnieniu. Za kraty wrócił jeszcze dwa razy, w 1985 za próbę kradzieży i w 2000 roku za sprzedaż narkotyków.
W 2005 powiedział na głos to, co przeciwnicy oficjalnej historii śmierci Pasoliniego chcieli usłyszeć od dawna.
Po 30 latach, w programie telewizji publicznej RAI, oświadczył: "Jestem niewinny. Nie zabiłem Pasoliniego. Przez ostatnie lata żyłem w ciągłym strachu".
Dorosły już Pelosi stwierdził, że za zbrodnię odpowiadają trzy nieznane mu osoby mówiące z południowym akcentem (sycylijskim lub kalabryjskim). Milczał tak długo, bo napastnicy grozili śmiercią jemu i jego rodzicom. Dopiero kiedy matka i ojciec odeszli, ośmielił się powiedzieć prawdę. "Teraz mam 46 lat, jestem sam, już się nie boję. Te osoby prawdopodobnie albo już nie żyją, albo są w podeszłym wieku" – powiedział na antenie telewizji RAI.
Tym, którzy śledzili sprawę morderstwa w latach 70., zapaliła się lampka. "Południowy akcent..."
Pamiętali, że jedną z wersji, jakie badali początkowo śledczy, była ta, według której w zbrodni miało uczestniczyć dwóch braci, postaci półświatka z Sycylii. Franco i Giuseppe Borsellino byli szanowani w kręgach dilerów narkotykowych. Funkcjonariusz rzymskiej policji podsłuchał jedną z ich rozmów, w której przechwalali się znajomym, że to oni stoją za zabójstwem słynnego reżysera. W prokuraturze jednak zeznali, że tylko zgrywali twardzieli, a opowieść powstała, żeby przypodobać się kolegom. Ostatecznie ich zeznania nic do sprawy nie wniosły. Obaj zmarli jeszcze w latach 90.
Zaraz po wystąpieniu Pelosiego w programie pełnomocnik rodziny Pasolinich złożył w rzymskiej prokuraturze wniosek o ponowne rozpoczęcie śledztwa. Śledczy szybko zakończyli jednak działania, bo wyszło na jaw, że Giuseppe Pelosi za występ w programie dostał pieniądze.
Mówił prawdę, czy tylko chciał zaistnieć? A może ktoś go przekupił? Pomijając motywacje Pelosiego: słowo się rzekło. I wystarczyło, żeby Włosi znowu zaczęli zadawać sobie pytanie: "Kto tak naprawdę zabił Pasoliniego?"
Komunista, gej, oskarżony o molestowanie
Kręgów, dla których był "niewygodny", było kilka.
- Od początku mówiłem, że nie zabił go ten chłopak. Zabiła go grupa osób, które w ten sposób chciały "wyczyścić Włochy". Kierowały nimi pobudki faszystowskie. Nie mogli wytrzymać, że taka osoba jak on istniała – przypomniał we wrześniu 2017 roku jego były uczeń, kolejny geniusz włoskiego kina Bernardo Bertolucci ("Ostatnie tango w Paryżu", "Marzyciele") w rozmowie z dziennikiem "La Repubblica".
Taka, czyli jaka?
Pier Paolo Pasolini urodził się w 1922 roku w Bolonii. Jego ojciec był wojskowym, zagorzałym faszystą, odpowiadał za ochronę Benito Mussoliniego na jego wiecach. Ale to do matki, głęboko wierzącej katoliczki, Pier Paolo bardziej się przywiązał. Kiedy ojca aresztowano za długi, Susanna zabrała syna w rodzinne strony, do północnego regionu Friuli. Tam zafascynowało go życie proletariatu. Zachwycił się lokalnym językiem do tego stopnia, że jako młody chłopak nauczył się nim władać i zaczął pisać w nim wiersze.
W czasach studenckich został komunistą, w 1947 wstąpił nawet do Włoskiej Partii Komunistycznej. Zaczytywał się w Karolu Marksie i Antoniu Gramscim [filozof, historyk, włoski teoretyk komunistyczny – red.]. "Jesteśmy przekonani, że tylko komunizm może dać nam nową kulturę, kulturę moralności, poprawną interpretację egzystencji" - pisał dla tygodnika "Liberta" w 1947 roku. Równocześnie nauczał języka włoskiego, tworzył eseje i wiersze.
Tytuł nauczycielski i partyjną legitymację musiał złożyć, kiedy oskarżono go o publiczne obnażanie się i molestowanie szesnastoletnich chłopców. W 1949 roku wyszło na jaw, że pewnej nocy przekupił ich pieniędzmi i słodyczami, zaciągnął ich na łąkę i tam dotykał ich miejsc intymnych, a potem kazał im robić to samo. Przed policjantami nie zaprzeczył. Tłumaczył, że był pijany. Ostatecznie sąd darował mu karę, ale po procesie wyjechał do stolicy kraju. Tam osiadł na stałe, do Friuli nigdy nie wrócił.
Fascynowała go prostota
Pasolini nie pozostawiał złudzeń: kobiety go nie pociągały. W 1964 roku związał się z 15-letnim Giovannim Davolim. Poznali się na planie jednego z pierwszych filmów reżysera - "Ewangelii według świętego Mateusza". Davoli grał tam pasterza. Dzięki związkowi zagrał potem jeszcze w kolejnych dziesięciu.
- Rzym Pasoliniego był moim Rzymem lat dziecięcych. Drzwi domów na naszych przedmieściach były zawsze otwarte. (…) Żyliśmy jak jedna wielka rodzina. Pier Paolo uwielbiał tę naszą prostotę i to poczucie skrajnej wolności, uwodziła go nasza szczerość, niewinność, czystość, nas, chłopaków ze slamsów – zdradzał kochanek Pasoliniego na łamach dziennika "La Repubblica" w 40-lecie śmierci reżysera.
Ta prostota stała się znakiem rozpoznawczym kina Pasoliniego. Jego pierwszy film, "Włóczykij", opowiada o alfonsie wałęsającym się po ulicach Rzymu, stręczycielach i prostytutkach. "Twaróg" to historia aktora, który objada się serem i umiera na krzyżu, odgrywając scenę męki Chrystusa. (Po premierze w 1962 roku Pasoliniego skazano za bluźnierstwo, odsiedział cztery miesiące w areszcie). Do ról często zgarniał ludzi z ulicy, nie wymagał od nich żadnych umiejętności aktorskich. We wspomnianej "Ewangelii..." Maryję zagrała jego własna matka, a Jezusa kierowca ciężarówki. Lubił szokować, prowokować do myślenia. "Teoremat" (1968) to jego opowieść-parabola. Prawie bez dialogów. Rodzinę pewnego przemysłowca nawiedza postać i staje się kochankiem wszystkich domowników po kolei. "Nawet dla mnie ten film jest zagadką. Ten bohater może być Jezusem, ale też diabłem" – mówił Pasolini.
Krew, mocz, tortury. Premiery nie doczekał
Ale to jego ostatnie "dziecko" wzbudziło największe emocje. W "Salò, czyli 120 dni Sodomy" (1975), jest wszystko: wulgarny seks, zbliżenia na genitalia, tortury, picie moczu, jedzenie kału. Salò to miejsce akcji kilkudniowej orgii, zorganizowanej przez czterech bohaterów: prezydenta, księcia, biskupa i burmistrza faszystowskiej republiki. Wspólnie łapią młodych, dorodnych chłopców i dziewczęta, żeby na końcu zamknąć ich w willi i zmuszać do wszystkiego, na co mają ochotę. Film ma być ostatecznym potępieniem faszyzmu, choć nie każdemu może być łatwo skupić się na jego przesłaniu. Nie brakuje szokujących scen, gdzie bohaterom wyłupuje się oczy i skalpuje ich żywcem.
Już po kilku dniach od momentu rozpowszechnienia filmu we Włoszech wszystkie kopie zostały zabezpieczone przez policję. Specjalnie powołana komisja do spraw cenzury uznała, że "pokazuje obrazy o naturze perwersji seksualnej, tak anormalne i odrażające, że narusza dobre obyczaje".
W Niemczech przeciwko pokazom protestowali katolicy, w Nowym Jorku publiczność gwizdała i wychodziła z kina. Kiedy po długiej walce sądowej prawnikom udało się wywalczyć możliwość powrotu na włoskie ekrany, nikt już nie chciał "Salò" pokazywać ani oglądać. Nawet w wersji ocenzurowanej.
Pasolini doskonale wiedział, że nie obejdzie się bez skandalu. "Jeśli to przepuszczą, to nie istnieje u nas coś takiego jak cenzura" - miał powiedzieć jeszcze przed premierą.
Ale tego momentu nie dożył. Zmarł trzy tygodnie przed planowaną pierwszą projekcją filmu w Paryżu.
Śmieci? Nie, zwłoki. "Ciężka była ta trumna"
2 listopada 1975, niedziela.
Ciało jako pierwsza odkryła mieszkanka okolic plaży w Ostii, Maria Lollobrigida. "Koło 6.30 rano wyszłam z auta mojego męża i myślę: ktoś nam znowu zostawia odpady na środku ulicy. Podeszłam trochę bliżej, patrzę: to nie śmieci. To zwłoki" – relacjonuje kobieta na archiwalnych nagraniach telewizji RAI.
Do rozpoznania ciała policjanci wezwali byłego partnera reżysera Giovanniego Davoliego. Tego, który zagrał w jego dziesięciu filmach. Dotarł na miejsce chwilę po 9. Potwierdził, że to Pier Paolo.
Obok ciała, pokrytego krwią i piaskiem, funkcjonariusze znaleźli złoty pierścionek.
W izbie zatrzymanych siedział już 17-letni Pelosi, którego zatrzymano za szybką jazdę, jak się później okazało, kradzionym samochodem. Alfą Pasoliniego. Przyznał, że pierścionek należy do niego. Niedługo później wziął na siebie całą winę za śmierć reżysera i zamilkł na kolejne 30 lat.
W czwartek minęło dokładnie 45 lat od uroczystości pogrzebowych. Alberto Moravia, słynny włoski powieściopisarz i przyjaciel Pasoliniego przemawiał wtedy ewidentnie wzruszony, podniesionym głosem: "Straciliśmy przede wszystkim poetę. A poetów na świecie nie ma wiele, na jeden wiek przypada trzech, może czterech. (…) Straciliśmy też reżysera, którego znają wszyscy. (…) Mit lumpenproletariatu, który tłumaczył w swoich filmach, może przynieść dla tego świata nowy początek".
- Niosłem trumnę. Ramię bolało mnie potem przez kilka miesięcy. Ciężka była ta trumna – wspominał swojego nauczyciela reżyser Bernardo Bertolucci w wywiadzie dla "Repubbliki".
***
- Był wykształcony, wrażliwy, nie szukał konfliktów, mało znam takich osób – zachwalała reżysera Giuseppina Sardegna, właścicielka restauracji, w której zjadł ostatnią kolację. Do dziś wisi tam jego portret.
- Przychodził do nas, siadał w oddali i pisał, pisał, cały czas pisał. Zawsze wiedziałam, co zamówi, nawet nie musiał się odzywać. Wieczorami jadał makaron z rybą. Za każdym razem prosił, żeby gotować mu dania bez soli. Kiedyś go zapytałam: dlaczego zawsze tak? "Dla głowy!" - odpowiadał. "Krew wtedy lepiej krąży. Sól sprawia, że mózg przestaje dobrze działać".
***
Wielu historyków mówiło później o śmierci Pasoliniego, że była malowniczym zwieńczeniem jego twórczości, a nawet spełnieniem marzenia. Przypominali, co prorokował w swoim dramacie "Bestia stylu":
Chcę, aby znaleźli mnie martwego, ze sterczącym penisem, ze spuszczonymi spodniami poplamionymi białą spermą, pośród zboża zabarwionego krwistoczerwoną posoką. I jestem przekonany, że moje ostatnie przedstawienie – którego będę jedynym aktorem i jedynym widzem, w rzece, nad którą nikt nie przychodzi – nabierze znaczenia.
***
Rodzina Pasoliniego w 2010 zawnioskowała o powtórne zbadanie dowodów z miejsca zbrodni. "Znaleziono ślady, które zawierały łącznie pięć różnych DNA. "Podczas badań znaleziono ślady krwi i odciski palców, które nie należały do żadnego z nich [Pelosiego ani Pasoliniego – red.]" – pisał dziennik "Il Messaggero". Śledztwo ruszyło na nowo.
Jednak po pięciu latach prokuratura umorzyła sprawę, bo jak cytował śledczych dziennik "Il Fatto Quotidiano", "oprócz tego, że nie można było przypisać kodów genetycznych do konkretnych osób, nie udało się też określić, czy ślady powstały przed, w trakcie, czy po dokonaniu przestępstwa".
Giuseppe Pelosi zmarł w lipcu 2017 roku. Chorował na raka płuc. "Jestem przekonany, że był niewinny. Dalej żyje prawda, która nie umarła razem z nim. Wiem, że nie ujawnił wszystkich informacji, niektóre leżą spisane w jego sejfie. Bał się ich wyjawić, bo bał się o siebie i swoją rodzinę. Naradzę się z jego krewnymi i wspólnie zdecydujemy, kiedy nadejdzie dzień, żeby te fakty ujrzały światło dzienne" – zapowiedział po śmierci Pelosiego Alessandro Olivieri, jego prawnik. Do dziś jednak sejfu nie otworzył.
Źródło: La Repubblica, Il Fatto Quotidiano, Il Messaggero, Fanpage.it
Źródło zdjęcia głównego: Wikipedia, Public Domain