Niemiecki dziennik "Sueddeutsche Zeitung" zauważa, że widok kolumny ciężkiego sprzętu poruszającej się na wschód jest coraz mniej zaskakujący, a w krajach wschodniej flanki NATO coraz częściej odbywają się manewry. Zwraca uwagę, że od czasu aneksji Krymu i wybuchu wojny na wschodzie Ukrainy państwa członkowskie, a zwłaszcza Stany Zjednoczone, zaczęły dbać o "reasekurację" państw wschodniej flanki Sojuszu.
W największych po 1989 r. manewrach wojskowych w Polsce weźmie udział ok. 31 tys. żołnierzy, w tym 12 tys. z Polski. Wykorzystają 3 tys. pojazdów, 105 samolotów i śmigłowców i 12 okrętów. Swoje przygotowanie sprawdzać będą wojskowi z 18 państw NATO i pięciu państw Partnerstwa dla Pokoju (w jego skład wchodzą państwa aspirujące do członkostwa w NATO).
Ćwiczenia na tak dużą skalę nie umknęły uwadze największych zachodnich mediów i agencji informacyjnych po obu stronach Atlantyku, które przy tej okazji pytają przede wszystkim o stosunki Sojuszu z Rosją (np. Reuters). Przypominają też, że manewry są wstępem do lipcowego szczytu NATO w Warszawie i umieszczają je w kontekście inauguracji budowy bazy pocisków przechwytujących amerykańskiego systemu antyrakietowego w Redzikowie.
Co trapi polskich żołnierzy?
Brytyjski "The Guardian" zwraca uwagę, że są to największe manewry w Europie Wschodniej od czasu zakończenia zimnej wojny. Jak wyjaśnia czytelnikom, NATO i partnerzy Sojuszu starają się pokazać w ten sposób swoją siłę w obliczu niepokojów związanych z działaniami Rosji. Dodaje, że choć zorganizowanie ćwiczeń cieszy państwa NATO w regionie, to eksperci ds. obronności wskazują, że jakiekolwiek niepowodzenie może wywołać reakcję Rosji. Anonimowy urzędnik zajmujący się obronnością ostrzega, że najgorszym scenariuszem byłby błąd w kalkulacji, który Rosjanie zinterpretowaliby jako działanie ofensywne.
Dziennik zauważa, że manewry odbywają się w "delikatnym dla polskiego wojska okresie". Wskazuje na "wyrzucenie z pracy lub przejście na przymusową emeryturę jednej czwartej generałów, od kiedy władzę w Polsce objęło nacjonalistyczne Prawo i Sprawiedliwość".
Źródła dziennikarzy wyjaśniają, że "morale spadło do rekordowo niskiego poziomu po objęciu stanowiska ministra obrony narodowej przez Antoniego Macierewicza".
Jak pisze "Guardian", profesjonalni żołnierze są szczególnie zaniepokojeni niejasnościami, które towarzyszą powstaniu nowej formacji, czyli wojsk obrony terytorialnej. Dziennik zauważa, że istnieje obawa, iż część ochotników będzie rekrutowana ze środowisk związanych z "rasistowskimi kibicami piłkarskimi". "Guardian" ocenia, że przy tworzeniu koncepcji nowej formacji zabrakło konsultacji ze środowiskami wojskowymi. Anonimowy zachodni ekspert ds. obronności ocenia, że istnieje obawa, iż polski rząd zbyt poważnie miesza się w sprawy wojskowe. - Polska cieszy się dobrą opinią na arenie międzynarodowej. W ciągu ostatnich 15 lat przeznaczyła wiele środków i stworzyła jedną z najlepszych armii w regionie. Dokonała wielu poświęceń w Afganistanie, straciła 40 żołnierzy. Nie wiadomo, co jeszcze chce poprawiać rząd – mówi.
Niepokój na wschodniej flance
Na skalę ćwiczeń zwraca uwagę szwajcarski dziennik "Neue Zuercher Zeitung". Przypomina, że Polska i inne kraje regionu "obserwują rosyjska aktywność z niepokojem".
Podkreśla, że Rosja uznaje aktywność wojsk Sojuszu w pobliżu swojej granicy jako zagrożenie dla bezpieczeństwa, podczas gdy kraje wschodniej flanki i reszta państw NATO zaznaczają, iż ćwiczenia mają charakter obronny.
Papierkowa robota
"Sueddeutsche Zeitung" pisze, że w obliczu takiej sytuacji wiele państw NATO zmieniło swoje przepisy tak, by ułatwić logistykę. Od czasu szczytu Sojuszu w Walii ułatwiono proces wydawania zezwoleń na przejazd przez terytorium danego kraju i organizację ćwiczeń. - Wcześniej dostanie się z Hiszpanii na Bałkany było biurokratycznym koszmarem – komentuje urzędnik NATO.
Dziennik wyjaśnia, że obecnie największym bolączką w krajach wschodniej flanki jest dla NATO infrastruktura. Tuż po zimnej wojny wszyscy "wiedzieli bowiem dokładnie, których dróg i mostów można użyć" do transportu ciężkiego sprzętu. Prywatyzacja kolei nie ułatwiła sprawy – zauważa "SZ", a "nowe" kraje członkowskie wciąż nie posiadają wystarczających informacji na temat możliwej do użycia infrastruktury. Specjaliści z NATO i poszczególnych państw członkowskich pracują obecnie, by uzupełnić te luki. Chcą być gotowi do szczytu NATO w Warszawie – pisze niemiecki dziennik.
Autor: kg\mtom / Źródło: Guardian, Sueddeutsche Zeitung, Neue Zuercher Zeitung
Źródło zdjęcia głównego: Guardian, SZ, NZZ