Raport gotowy był od dawna, ale premier Wielkiej Brytanii Boris Johnson zrobił wszystko, aby ukazał się jak najpóźniej, bo pokazuje skalę rosyjskich wpływów w Londynie. Mają być tak wielkie, że stolica kraju zyskała nowe miano. Materiał magazynu "Polska i Świat".
Londongrad - ta ironiczna nazwa znów robi karierę w brytyjskiej prasie. Obrazuje jak wszechobecne w Londynie są rosyjskie pieniądze, wpływy i służby. Komisja do spraw wywiadu Izby Gmin w specjalnym raporcie ocenia, że "Rosja tak głęboko zinfiltrowała brytyjskie elity, że Kreml ma otwarty dostęp do najważniejszych postaci życia politycznego i gospodarczego". Raport Izby Gmin był gotowy jeszcze przed grudniowymi wyborami parlamentarnymi, których stawką było doprowadzenie brexitu do końca, ale Boris Johnson miał użyć swoich wpływów, by nie dopuścić do publikacji przed głosowaniem.
- Kolejne rządy witały rosyjskich oligarchów i ich pieniądze z otwartymi ramionami. Wielu Rosjan bliskich Putinowi świetnie zintegrowało się z brytyjską śmietanką towarzyską, światem biznesu i polityki, co zostało nazwane pojęciem 'Londongradu". Otwarte drzwi sprawiły, że Londyn stał się pralnią brudnych pieniędzy – mówi Kevan Jones z Partii Pracy.
Szeroko cytowany przez prasę 50-stronicowy raport na temat rosyjskich wpływów w Wielkiej Brytanii opisuje, że Kreml próbował wpłynąć na referendum w sprawie szkockiej niepodległości w 2014 roku. Śledczym nie udało się znaleźć niezbitych dowodów na ingerencję Kremla w kampanię referendalną w sprawie brexitu, ale raport wysuwa poważne oskarżenia pod adresem brytyjskich służb i kolejnych rządów pod przywództwem Partii Konserwatywnej: miały "aktywnie unikać" prowadzenia dochodzeń na temat mieszania się Moskwy w proces referendum, mimo że były ku temu wyraźne przesłanki.
W ogniu krytyki znalazł się jeden z ojców brexitu - premier Boris Johnson. - Ludzie w tym kraju nie głosowali za wyjściem z Unii Europejskiej z powodu presji ze strony Rosji. Zagłosowali, bo chcieli mieć znowu kontrolę nad naszymi pieniędzmi, handlem i prawem – podkreśla Boris Johnson.
"Rosja stanowi poważne zagrożenie dla bezpieczeństwa"
Autorzy raportu oceniają, że rosyjskie wpływy na Wyspach są "nową normalnością" i wśród brytyjskich elit istnieje cała klasa świadomych lub nieświadomych agentów rosyjskiego wpływu. Śledczy nie podają nazwisk, ale piszą o licznych członkach parlamentu robiących interesy z Rosją lub pracujących dla firm związanych z Kremlem.
To tym groźniejsze, że "Rosja uważa Wielką Brytanię za jeden z głównych celów wywiadowczych na Zachodzie". - Rosja stanowi poważne zagrożenie dla bezpieczeństwa. To zagrożenie wzmacnia obsesja na punkcie Zachodu i chęć bycia postrzeganym jako odradzające się mocarstwo – mówi członek komisji ds. wywiadu Izby Gmin Stewart Hosie.
Kreml tradycyjnie zaprzecza wszelkim oskarżeniom. Rosyjska dyplomacja nazywa je "rusofobią w fałszywej oprawie". - Z całym szacunkiem dla Wielkiej Brytanii, dla nas najważniejsze są sprawy w naszym kraju. Rosja nigdy nie ingerowała w proces wyborczy jakiegokolwiek kraju, czy to Stanów Zjednoczonych czy Wielkiej Brytanii – przekonuje rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Diliff/Wikimedia CC BY 2.0