Rosjanie zaczęli się odnosić coraz obojętniej do represji stalinowskich. Zdaniem historyków, w Rosji wyrosło pokolenie, dla którego te wydarzenia są odległą historią i które nie ma o nich wystarczającej wiedzy - napisał dziennik "Wiedomosti".
Gazeta omawia wyniki kwietniowego sondażu na ten temat przeprowadzonego przez niezależny ośrodek badania opinii społecznej Centrum Lewady.
Na pytanie o ocenę represji stalinowskich 25 procent ankietowanych wybrało odpowiedź: "były one polityczną koniecznością i historycznie są uzasadnione". W analogicznym badaniu z 2012 roku w ten sposób odpowiedziało 22 procent respondentów.
Postawa wobec represji
39 procent badanych w tym roku uznało, że represje stalinowskie były zbrodnią, która nie może być usprawiedliwiona. Takich opinii jest mniej w porównaniu z sondażem z 2012 roku, gdy uważało tak 51 procent uczestników badania.
13 procent Rosjan przyznaje obecnie, że "nic nie wie o tych represjach" (w 2012 roku odsetek osób myślących podobnie był dwukrotnie niższy).
"Wiedomosti" zauważają, że nastąpiła zasadnicza zmiana opinii wśród Rosjan na temat konieczności poruszania tematu represji stalinowskich. "Pięć lat temu 37 procent respondentów uważało, że [lepiej byłoby mniej o tym mówić], a 49 procent apelowało, by nie zapominać o historii. Teraz proporcje są odwrotne: 47 procent do 38 procent na korzyść przemilczania" - podkreśla gazeta.
Zdaniem wicedyrektora Centrum Lewady Aleksieja Grażdankina przełom w postawie Rosjan wobec represji stalinowskich, podobnie jak w innych kwestiach, nastąpił w 2014 roku podczas kryzysu ukraińskiego i rosyjskiej aneksji Krymu.
- Kiedy pojawiły się problemy w relacjach z Zachodem, pojawiło się zapotrzebowanie na surowego przywódcę, zgodnego z mitologią radziecką, dlatego krytyczna ocena (Józefa) Stalina osłabła - mówi socjolog.
Jego zdaniem "dopóki Rosja podążała drogą zbliżenia z Zachodem, stosunek do okresu radzieckiego był bardziej krytyczny. Kiedy drogi się rozeszły, w świadomości aktywniejsze stały się inne struktury". Grażdankin zauważa, że Rosjanie oceniali Stalina najbardziej krytycznie w 2012 roku, "na fali krytycznego stosunku do władz jako takich". Natomiast wzrostowi poparcia dla władz towarzyszy spadek krytycznego postrzegania postaci radzieckiego dyktatora.
Propaganda "gloryfikująca stalinizm"
Historyk Nikita Pietrow z organizacji Memoriał badającej zbrodnie stalinowskie wskazał na obecność "ukierunkowanej państwowej propagandy", która - jak mówi - "na pierwszym planie stawia stanowisko państwowców, zgodnie z którym władza zawsze ma rację". Ta propaganda - zdaniem historyka - "gloryfikuje stalinizm".
W rozmowie z "Wiedomostiami" Pietrow wskazał na fakt, że w Rosji pojawia się wiele książek "pokazujących w sposób wypaczony epokę radziecką i nie prezentujących represji stalinowskich jako zbrodni". Z kolei władze Rosji, zdaniem historyka, unikają dyskusji na ten temat.
W ocenie przedstawiciela Memoriału intencją władz jest to, aby "człowiek nie uważał się za część historii, ale by sakralizował również współczesną władzę". "Obojętność władz prowadzi świadomość masową ku myśleniu, że człowiek jest jednostką podporządkowaną i dlatego nie należy występować przeciwko władzy" - powiedział Pietrow.
Autor: tas\mtom / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: domena publiczna / Wikipedia