Dziesiątki tysięcy demonstrantów wyszło w środę na ulice miast Wenezueli, aby zaprotestować przeciwko rządom prezydenta Nicolasa Maduro. Domagano się nowych wyborów prezydenckich i uwolnienia przeciwników politycznych. W nocy zginęły trzy osoby.
Jeden z głównych przedstawicieli władz Diosdado Cabello poinformował w telewizji, że na obrzeżach stolicy kraju, Caracas, protestujący zabili wojskowego, który był członkiem gwardii narodowej. - Ci "pokojowi" demonstranci właśnie zamordowali członka gwardii narodowej w San Antonio de los Altos - oświadczył Cabello.
Wcześniej informowano o śmierci co najmniej dwóch osób: nastolatka zastrzelonego w Caracas i kobiety zastrzelonej w San Cristobal, mieście położonym w pobliżu granicy z Kolumbią. Według świadków napastnicy byli członkami tzw. colectivos, czyli grup cywilów dozbrajanych przez rząd.
W ten sposób liczba śmiertelnych ofiar najnowszej fali protestów wzrosła do ośmiu. Przywódca opozycji Henrique Capriles wezwał ludzi do wyjścia na ulice również w czwartek.
Fala protestów
W nocy ze środy na czwartek w niektórych dzielnicach Caracas wciąż dochodziło do starć. W ciągu dnia policjanci i żołnierze używali gazu łzawiącego i gumowych kul wobec demonstrantów, którzy obrzucali ich kamieniami i koktajlami Mołotowa.
Prezydent Maduro oskarżył opozycję o atakowanie policjantów i rabowanie sklepów. Poinformował, że zatrzymano ponad 30 osób.
W środę wenezuelska filia koncernu samochodowego General Motors poinformowała o wstrzymaniu działalności, po tym jak władze nieoczekiwanie przejęły jedną z jej fabryk uniemożliwiając produkcję. Skonfiskowano też mienie zakładów, w tym samochody.
Ostatni kryzys spowodował Sąd Najwyższy Wenezueli, który postanowił przejąć władzę z rąk kontrolowanego przez opozycję parlamentu. Po 3 dniach wycofał się z tego zamiaru, ale nie zapobiegło to nowej fali gwałtownych protestów.
Kraj na skraju przepaści?
Wenezuela, posiadająca jedne z największych złóż ropy naftowej na świecie, już od kilku lat boryka się z pogłębiającym się kryzysem gospodarczym. Inflacja bije światowe rekordy (w tym roku według ocen MFW przekroczy 700 proc.), występują dotkliwe braki podstawowych towarów, szerzy się przestępczość.
Kolejne wybory mają odbyć się w roku 2019, ale opozycja twierdzi, że kraj już stoi na skraju przepaści.
Autor: mm/sk / Źródło: PAP