Orban mówi o "szaleństwie, które roznosi się na Zachodzie". Aktywiści: to dyskryminacyjne, propagandowe referendum

Źródło:
TVN24 BiS

Viktor Orban postanowił przetestować na Węgrzech wzorce sprawdzone w polskich wyborach. Gdyby nie rosyjska inwazja na Ukrainę, głowy węgierskich wyborców rozpalałby teraz temat praw osób LGBTQ. Materiał TVN24 BiS.

3 kwietnia, razem z wyborami parlamentarnymi na Węgrzech, odbędzie się referendum w sprawie osób LGBT. Pytania, delikatnie mówiąc, są sugestywne:

Czy popierasz nauczanie o orientacji seksualnej nieletnich w publicznych placówkach edukacyjnych bez zgody rodziców? Czy popierasz promowanie terapii zmiany płci u nieletnich? Czy popierasz nieograniczone pokazywanie nieletnim treści medialnych o charakterze seksualnym, które mogą mieć wpływ na ich rozwój? Czy popierasz pokazywanie nieletnim treści medialnych dotyczących zmiany płci?

Przeciwnicy Orbana argumentują, że sztucznie wywołał temat osób LGBTQ, aby podzielić Węgrów i zdobyć większe poparcie. Poza tym dodatkowe głosowanie kosztuje 7 bilionów forintów, czyli prawie 90 milionów złotych.

- Nie chciałbym, żeby moje wnuki przeszły zmianę płci. Dziewczynki powinny pozostać dziewczynkami, a chłopcy chłopcami - uważa Jozsef M. Nagy, mieszkaniec Budpesztu.

- Wydawanie tylu pieniędzy na to referendum nie ma sensu. Ono nie ma uzasadnienia. Dla węgierskiego społeczeństwa to nie jest problem. Tylko część Węgrów została ogłupiona - twierdzi z kolei inna mieszkanka stolicy, Margit Rozsa.

Referendum to odpowiedź Orbana na działania Komisji Europejskiej, która w ubiegłym roku wszczęła przeciwko Węgrom postępowanie o naruszenie unijnego prawa w związku z tak zwaną ustawą o ochronie dzieci.

- W tym referendum zatrzymamy na naszej granicy szaleństwo, które roznosi się na Zachodzie. Ochronimy nasze rodziny i dzieci. Ojcem jest mężczyzna, matką jest kobieta, a nasze dzieci powinny zostać pozostawione w spokoju - przekonywał 15 marca Viktor Orban.

Kiedy węgierski premier w ubiegłym roku ogłaszał referendum, przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen nazwała inicjatywę "hańbiącą". Społeczność LGBTQ na Węgrzech apeluje, aby podczas referendum oddawać nieważny głos, stawiając dwa krzyżyki.

"Hańba" i "naruszenie podstawowych wartości Unii Europejskiej". Von der Leyen krytykuje węgierską ustawę

Luca Dudits z organizacji pozarządowej "Hatter Tarsasag" reprezentującej osoby LGBTQI na Węgrzech ocenia, że to "dyskryminacyjne, propagandowe referendum tylko pogłębi podział w społeczeństwie i zwiększy uprzedzenia w stosunku do osób LGBTQ". - Chcemy powstrzymać nienawiść. Naszym zdaniem najlepszym wyjściem będzie oddanie nieważnego głosu - mówi.

Działaczka na rzecz praw osób LGBTQ Viktoria Radvanyi zwraca uwagę, że "ludzie się boją, że jeśli Fidesz (partia Orbana - red.) wygra, to będą ograniczane prawa człowieka, kolejne restrykcje dla osób LGBTQ i innych mniejszości". - Już to przerabialiśmy - przypomina.

W poprzednich kampaniach wyborczych Fidesz i Viktor Orban skupiali się na nagonce na imigrantów. Ta formuła się wyczerpała, więc potrzebny był nowy wróg.

Ciosem w kampanię Fideszu okazała się agresja Rosji na Ukrainę. Dziś Węgrzy dyskutują przede wszystkim nie o osobach LBTQ, a kontrowersyjnym "otwarciu Orbana na wschód". Premiera Węgier tuż przed wyborami za zażyłość z Putinem spotyka międzynarodowy ostracyzm.

O Viktora Orbana i jego stanowisko wobec rosyjskiej agresji zbrojnej na Ukrainę pytany był w wywiadzie dla TVN24 prezydent Andrzej Duda.

- Uważa pan, że Orban powinien być bojkotowany przez wolny świat? - pytał prezydenta Konrad Piasecki. - Trudno mi tę postawę zrozumieć - przyznał w odpowiedzi Andrzej Duda.

Duda: trudno mi zrozumieć postawę Orbana, chociaż jest on w trudnej sytuacji
Duda: trudno mi zrozumieć postawę Orbana, chociaż jest on w trudnej sytuacjiTVN24

Na planowaną w Budapeszcie naradę ministrów obrony państw Grupy Wyszehradzkiej nie pojedzie czeska minister Jana Czernochova. Podobną decyzję, według Polskiego Radia, podjął szef resortu obrony narodowej Mariusz Błaszczak.

Międzynarodową Misję Obserwacyjną wyborów parlamentarnych na Węgrzech ma poprowadzić, uwaga, ultrakonserwatywny i katolicki Ordo Iuris. Według rzecznika węgierskiego rządu bezstronność dotychczasowego obserwatora, OBWE, "budzi wątpliwości".

Orban i jego partia Fidesz - po raz pierwszy, odkąd przejęli władzę w 2010 roku - będą musieli zmierzyć się w tym głosowaniu z poważną konkurencją - wspólnym kandydatem opozycji będzie Peter Marki-Zay.

>> Kiedyś głosował na Fidesz, teraz z nim walczy. Peter Marki-Zay mówi, jak chce pokonać Orbana

Autorka/Autor:Jakub Loska

Źródło: TVN24 BiS

Źródło zdjęcia głównego: TVN24