"Należy wzmocnić zewnętrzne granice UE, bo inaczej napływ imigrantów może doprowadzić do powstania murów między państwami członkowskimi" – oświadczył minister sprawiedliwości Węgier Laszlo Trocsanyi w wywiadzie dla dziennika "Times of Malta".
Trocsanyi oświadczył też, że Europa musi czynić więcej dla ochrony swoich chrześcijańskich korzeni, i zaapelował o otwartą debatę na temat integracji muzułmańskich imigrantów. Minister wystąpił w obronie decyzji swego kraju z 2015 r., by wznieść ogrodzenie wzdłuż południowych granic Węgier. "W 2015 r. Europa mogła być naiwna, ale teraz stoi w obliczu rzeczywistości. Wierzymy w strefę Schengen bez granic, ale aby dobrze funkcjonowała, zewnętrzne granice UE trzeba wzmocnić" – oświadczył Trocsanyi w wywiadzie, który został opublikowany na stronie dziennika w niedzielę. Jak podkreślił, ogrodzenie chroni nie tylko Węgry, ale też resztę Europy. "Ochrona zewnętrznych granic jest naszym obowiązkiem (…) jeśli nie zadbamy dobrze o bezpieczeństwo, będziemy świadkami wznoszenia murów między państwami członkowskimi UE" – ostrzegł.
Mają kontrolę
Zwrócił uwagę, że chociaż Węgry były ostro krytykowane za zbudowanie ogrodzenia, które zatrzymało uchodźców, to Hiszpania od dawna ma mur na granicy swych północnoafrykańskich enklaw, Ceuty i Melilli.
"Ogrodzenie może być dla niektórych szokujące, ale mieszkańcy Francji i Belgii – których dotknęły zamachy terrorystyczne – najprawdopodobniej powiedzą, że strefa Schengen nie funkcjonuje dobrze, jeśli jej zewnętrzne granice nie są zabezpieczone" – oznajmił Trocsanyi.
Na argument, że Węgry były pierwszym krajem Europy Wschodniej, który zaczął rozmontowywać żelazną kurtynę w 1989 r., otwierając swą granicę z Austrią, a teraz jako pierwsze zamykają swoją granicę ogrodzeniem, Trocsanyi zaznaczył, że Węgrzy cenią wolność uzyskaną po upadku reżimu komunistycznego.
"Swobodny przepływ osób w UE, jak zapisano w układzie z Schengen, jest dla nas bardzo ważny. To jedna z wartości dodanych członkostwa w UE. Ale Schengen zakłada też, że mamy kontrolę na zewnętrznymi granicami Europy" – powiedział.
Węgry są przeciwne systemowi obowiązkowej relokacji imigrantów i podobnie jak Słowacja wystąpiły w tej sprawie do Trybunału Sprawiedliwości UE. Trocsanyi wyjaśnił w wywiadzie, że decyzja w tej sprawie zapadła w Brukseli większością głosów, co zdaniem Węgier jest niewłaściwe, gdyż mechanizm ten zmienił zasady konwencji dublińskiej. "Twierdzimy, że wobec tego decyzja powinna zostać podjęta jednogłośnie" – oznajmił.
Popierają Maltę
Węgry respektują decyzję Komisji Europejskiej, ale – jak powiedział Trocsanyi - nie rozwiązała ona kryzysu migracyjnego. "To są migranci, którzy nie chcą żyć w Rumunii, Bułgarii, Węgrzech czy Polsce. Chcą jechać do innych państw w UE, co rodzi konflikt" – powiedział. Nawiązując do inicjatywy "elastycznej solidarności”, wysuniętej przez państwa Grupy Wyszehradzkiej", zgodnie z którą państwa samodzielnie decydowałyby o formie swojego wkładu, Trocsanyi powiedział, że jedną z takich form mógłby być koszt zbudowania ogrodzenia granicznego, a inną – stypendia uniwersyteckie dla studentów z państw, z których pochodzą migranci.
Węgry popierają propozycję Malty, która sprawuje obecnie przewodnictwo w UE, by umieścić ośrodki, gdzie migranci mogliby składać wnioski o azyl, w takich krajach jak Egipt, Algieria i Libia. Trocsanyi przyznał jednak, że pozostaje problem, gdzie ulokować uchodźców z tych ośrodków. Jak podkreślił, nie można tego narzucać państwom członkowskim.
Zapytany, czy Węgry niepokoi fakt, że większość migrantów to muzułmanie, odparł, że kraje Europy Wschodniej nie prowadziły w swej historii kolonizacji. "Nie mamy takich doświadczeń jak inne państwa UE w integrowaniu osób pochodzących z innych krajów. Uważamy, że należy zachować chrześcijańskie korzenie Europy, ale to nie znaczy, że uchodźcy, którzy potrzebują pomocy, nie dostaną jej" – powiedział.
Zaznaczył, że migranci, którzy przybywali do Europy w latach 60. i 70. dobrze się integrowali, ale obawia się on, że obecnej fali bardziej zależy na utrzymaniu wartości i norm, które mogą być niezgodne z europejskimi. "Jeśli to się stanie, powstaną małe, zamknięte społeczności takie jak banlieues, czyli przedmieścia Paryża czy dzielnica Molenbeek w Brukseli, co może doprowadzić do tarć" – powiedział.
"Zapełnienie luki"
Dodał, że polityka głównego nurtu nie może zamieść problemu integracji pod dywan. "Jeśli politycy głównego nurtu nie chcą o tym mówić, stwarza się możliwość zapełnienia tej luki skrajnej prawicy" – zauważył.
3 lutego odbędzie się na Malcie spotkanie szefów państw i rządów poświęcone m.in. polityce migracyjnej. Premier Malty Joseph Muscat ostrzegł w ubiegłym tygodniu przed kolejną falą migracji przez Morze Śródziemne, która może pojawić się wiosną. Jego zdaniem UE musi szybko zakończyć spór o reformę polityki migracyjnej, w tym o relokację uchodźców.
Autor: lukl\mtom / Źródło: PAP