Na watykańskim cmentarzu nie znaleziono szczątków zaginionej 36 lat temu, 15-letniej wówczas Emanueli Orlandi - podała w niedzielę w komunikacie dyrekcja watykańskiego biura prasowego. Poszukiwania na małej nekropolii przy bazylice Świętego Piotra przeprowadzono po otrzymaniu anonimowej wskazówki.
Prace poszukiwawcze na terenie Cmentarza Teutońskiego (Campo Santo Teutonico) trwały od 11 lipca do niedzieli 28 lipca. Zaczęto je od otwarcia dwóch grobów niemieckich księżniczek, żyjących w XIX wieku, gdyż taka lokalizacja została zasugerowana w anonimowej przesyłce do prawniczki rodziny zaginionej Emanueli. Znajdowały się w niej: zdjęcie figury anioła z tabliczką z napisem "Requiescat In Pace" i krótką notkę, w której ktoś napisał: "szukajcie tam, gdzie wskazuje anioł".
Oba groby na watykańskim cmentarzu okazały się jednak puste, co przyniosło kolejne pytania. Następnie w ich pobliżu znaleziono dwa ossuaria, czyli naczynia służące do przechowywania kości. Było w nich kilkaset różnych szczątków kostnych, co znacznie rozszerzyło zakres poszukiwań, które były prowadzone za zgodą i pod nadzorem watykańskiego prokuratora oraz w obecności pełnomocnika rodziny Orlandii.
"Poszukiwanie prawdy leży w interesie Stolicy Apostolskiej i rodziny Orlandi"
W niedzielę dyrekcja watykańskiego biura prasowego w wydanym komunikacie poinformowała, że zakończona analiza morfologiczna setek kości wykazała, że żadna z nich nie pochodzi z okresu późniejszego niż wiek XIX.
Jak podkreślono, to "wyklucza jakiekolwiek powiązanie z bolesnym zaginięciem Emanueli Orlandi".
W nocie Watykan zapewnił także ponownie o "woli poszukiwania prawdy" w sprawie zaginięcia nastolatki. Dodano także, że Watykan "kategorycznie dementuje, jakoby taka postawa pełnej współpracy i przejrzystości mogła w jakikolwiek sposób oznaczać, jak to niektórzy twierdzili, domniemane przyznanie się do odpowiedzialności".
"Poszukiwanie prawdy leży w interesie Stolicy Apostolskiej i rodziny Orlandi" - oświadczyło biuro prasowe.
Tajemnicze zaginięcie sprzed 36 lat
Zaginięcie Emanueli Orlandi od 36 lat nie daje spokoju jej bliskim. W tajemniczej sprawie poszukiwań nastolatki pojawiało się wiele tropów, jednak żaden z nich nie zbliżył śledczych do rozwiązania zagadki.
22 czerwca 1983 roku 15-letnia wtedy dziewczyna wyszła z domu na lekcję gry na flecie. Nigdy z niej nie wróciła. Wiadomo, że tego samego popołudnia zaczepił ją jakiś mężczyzna i zaproponował pracę: obnośną sprzedaż kosmetyków. Jego tożsamości nie udało się ustalić do dziś.
Miesiąc po zniknięciu dziewczyny do Watykanu zaczęli dzwonić domniemani porywacze. Twierdzili, że przetrzymują Orlandi i wypuszczą ją na wolność, jeśli papież Jan Paweł II wstawi się za zamachowcem Mehmetem Ali Agcą i ten wyjdzie na wolność. Tak się nie stało. Nie wiadomo nawet, czy rozmówcy mówili prawdę i rzeczywiście więzili Emanuelę.
Przez lata śledczy zakładali różne wersje wydarzeń. Zakładano na przykład, że miała to być sprawa wewnętrzna Watykanu, w której nieznani porywacze chcą szantażować duchownych. Później przyjęli wersję, która mówiła, że zniknięcie Emanueli to część układanki międzynarodowych porachunków grup terrorystycznych i jeden z elementów wątku nieznanych do dziś grup, które chciały uwolnienia Agcy. W grę wchodziła też samowolna ucieczka dziewczyny i przypadkowe porwanie.
W 1997 roku sprawę zaginięcia umorzono ze względu na brak dowodów.
W 2012 roku otwarto grób Enrico de Pedisa, bossa mafijnej Bandy della Magliana, ale tam również nie odnaleziono szczątków Emanueli Orlandi.
Autor: akr//now / Źródło: PAP