Deszcz, błoto i sparaliżowane ulice - miasto Los Cabos w północno-zachodnim Meksyku zmaga się ze skutkami huraganu Lorena, który przyniósł ulewy i silny wiatr, mimo że ominął miasto o kilkaset kilometrów.
Ulice jednego z najpopularniejszych meksykańskich kurortów zostały sparaliżowane przez powodzie i zwały błota po ulewnych deszczach, które nawiedziły region w środę. Przyniósł je huragan Lorena. Zbliżył się do półwyspu na odległość około 200 kilometrów, paraliżując na wiele godzin ruch w mieście, które zwykle tętni życiem i przyciąga masę turystów.
Choć oko cyklonu nie uderzyło bezpośrednio w znajdujący się w północno-zachodnim Meksyku na Oceanie Spokojnym Półwysep Kalifornijski, jego zewnętrzna część sprowadziła intensywne opady deszczu i porywisty wiatr. Woda spływająca ulicami Los Cabos uszkodziła wiele dróg, a dziesiątki pojazdów ugrzęzły w gęstym błocie. Mieszkańcy, mimo trudnych warunków, próbowali przemieszczać się pieszo lub na motocyklach.
To jeszcze prawdopodobnie nie koniec
Wojsko i służby ratunkowe oczyszczają miasto po przejściu żywiołu, wykorzystując między innymi ciężki sprzęt do usuwania naniesionego mułu i powalonych konarów drzew. Gubernator stanu Kalifornia Dolna Południowa Victor Castro poinformował, że obecnie działania władz koncentrują się na północnych gminach, gdzie w sobotni poranek spodziewane jest nadejście Loreny, która zdążyła już osłabnąć z huraganu do burzy posttropikalnej.
ZOBACZ TEŻ: Lorena nabiera siły. Zagraża wybrzeżom Meksyku
Meteorolodzy ostrzegają, że mimo iż główna część burzy nie uderzyła w rejon Los Cabos, nadal może ona powodować lokalne powodzie i osunięcia ziemi, szczególnie na obszarach górskich. Conagua, meksykańska agencja meteorologiczno-hydrologiczna, zaapelowała do mieszkańców o zachowanie ostrożności i przygotowanie się na trudne warunki pogodowe.
Źródło: Reuters, NHC
Źródło zdjęcia głównego: Reuters