Amerykański rząd po raz pierwszy w historii przyznał się do zabicia obywateli USA w nalotach dronów. W akcjach w Jemenie i Pakistanie zginęło czterech Amerykanów, w tym radykalny duchowny islamski Anwar Al-Awlaki.
"W sumie, w akcjach przeciwko terrorystom zginęły cztery osoby posiadające amerykańskie paszporty" - napisał w liście do Kongresu USA prokurator generalny Eric Holder. List Holdera opublikował w środę dziennik "New York Times" w swym wydaniu internetowym. Prokurator generalny wyjaśnił w nim, że celowe było zabicie w 2011 roku w Jemenie Anwara al-Awlakiego, radykalnego duchownego islamskiego i lidera Al-Kaidy na Półwyspie Arabskim. Trzej pozostali obywatele USA zginęli w atakach, których nie byli celami.
Obama o dronach
Holder napisał, że zabicie al-Awlakiego było uzasadnione i legalne. Podkreślił, że islamski radykał "aktywnie zachęcał terrorystów do ataków" i był "bezpośrednim zagrożeniem" dla życia Amerykanów. Przypomniał także, że Sąd Najwyższy USA dopuścił "działania", których celem jest obrona przed terrorystami, ukrywającymi się za granicą - także w przypadku, gdy są oni obywatelami USA.
W czwartek do sprawy ma odnieść się prezydent Barack Obama. Biały Dom jest pod naciskiem większej transparentności decyzji ws. użycia dronów i otwartości co do prowadzonych akcji.
Autor: jk\mtom / Źródło: PAP, Reuters
Źródło zdjęcia głównego: www.army.mil