Premier Turcji Ahmet Davutoglu nakazał szefowi MSZ skonsultować się w trybie pilnym z NATO, z Organizacją Narodów Zjednoczonych i innymi krajami w związku z zestrzeleniem we wtorkowy poranek w strefie granicznej z Syrią samolotu bojowego, należącego najprawdopodobniej do Rosjan.
Turcja poinformowała we wtorek, że dwa patrolujące granicę powietrzną kraju F-16 zestrzeliły maszynę bojową. Rosjanie w tym samym czasie poinformowali, że stracili bombowiec Su-24, ale nie nad Turcją, a nad Syrią, przy granicy z Turcją. Piloci przeżyli, katapultując się wcześniej.
Nie wiadomo, w którym dokładnie miejscu doszło do katastrofy rosyjskiego bombowca, zestrzelenie samolotu teoretycznie mogło mieć miejsce, na obszarze, na którym Turcy wzmocnili obronę nieba.
Ataki na turkmeńskie wioski
W ostatnim tygodniu tureckie władze dwukrotnie odnosiły się do akcji powietrznych przeprowadzanych przez Rosjan wspierających reżim Baszara el-Asada blisko granic Turcji. W poniedziałek Ankara wezwała nawet do pilnego zebrania się Rady Bezpieczeństwa ONZ, oskarżyła bowiem Rosję o bezprawne bombardowanie wiosek ludności turkmeńskiej żyjącej na syryjsko-tureckim pograniczu.
W tej sprawie Ankara tradycyjnie wyrażająca solidarność z Turkmenami, wezwała też w piątek 20 listopada "na dywanik" rosyjskiego ambasadora w kraju.
Andriej Karłow miał wyjaśnić, dlaczego rosyjskie samoloty przeprowadzały "intensywne bombardowania" turkmeńskich wiosek.
W osobnym komunikacie rzecznik MSZ Turcji Tanju Bilgic ostrzegł 20 listopada, że ostrzał cywilów w turkmeńskich miejscowościach "może prowadzić do poważnych konsekwencji", i wezwał Rosjan do natychmiastowego zakończenia tych operacji.
Podczas spotkania z ambasadorem Karłowem "podkreślono, że działania strony rosyjskiej nie stanowią walki z terroryzmem, lecz (polegają na) bombardowaniu cywilów". Turecka agencja Anatolia, powołując się na lokalne źródła turkmeńskie poinformowała, że w rosyjskich bombardowaniach zginęło 20 osób.
Erdogan też groził
W październiku prezydent Turcji Recep Tayyip Erdogan zagroził Rosji zerwaniem kontraktów energetycznych ze względu na przypadki naruszania tureckiej przestrzeni powietrznej przez rosyjskie lotnictwo. Rzecznik prasowy Kremla Dmitrij Pieskow zareagował wówczas zapewnieniem, że Moskwa liczy na utrzymanie dobrych stosunków z Turcją.
30 września Rosja rozpoczęła bombardowania w Syrii, twierdząc, że ich celem będą dżihadyści z Państwa Islamskiego (IS). Jednak rosyjskie samoloty atakowały także oddziały opozycji walczącej z prezydentem Syrii Baszarem el-Asadem, który jest sojusznikiem Moskwy. Waszyngton wspiera niektóre z tych grup. Ankara, tak jak państwa zachodnie, jest przeciwna wspieraniu Asada przez Rosjan.
Autor: adso\mtom / Źródło: reuters, pap