Biały Dom zabrał głos w sprawie zestrzelonych obiektów. "Jesteśmy skupieni na odkryciu ich pochodzenia"

Źródło:
PAP, Reuters
Marcin Wrona o obiektach zestrzelonych nad USA
Marcin Wrona o obiektach zestrzelonych nad USA
Marcin Wrona o obiektach zestrzelonych nad USA

Wojsko USA poinformowało, że odzyskało dokumentację elektroniczną z zestrzelonego na początku lutego chińskiego balonu szpiegowskiego. Premier Kanady Justin Trudeau oświadczył, że cztery przypadki zestrzelonych obiektów, zauważonych ostatnio w przestrzeni powietrznej Kanady i USA, są ze sobą powiązane.

O pierwszym z obiektów - zidentyfikowanym później przez amerykańskie władze jako chiński balon obserwacyjny - media zaczęły donosić pod koniec stycznia, gdy przez kilka dni krążył w przestrzeni powietrznej USA, zanim 4 lutego został zestrzelony u wybrzeża Karoliny Południowej. W kolejnych dniach wykryte i zestrzelone zostały trzy kolejne tajemnicze cele: 10 lutego "obiekt latający wielkości małego samochodu" nad Alaską, 11 lutego "obiekt powietrzny latający na dużej wysokości" nad kanadyjskim Jukonem, a 12 lutego obiekt latający nad jeziorem Huron, który według Pentagonu "wydawał się latać w pobliżu amerykańskich obiektów wojskowych i stanowił nie tylko zagrożenie dla lotnictwa cywilnego, ale także jako potencjalne narzędzie do szpiegowania".

Wojsko amerykańskie przekazało w poniedziałek, że odzyskało dokumentację elektroniczną z chińskiego balonu szpiegowskiego, zestrzelonego przez amerykański myśliwiec u wybrzeży Karoliny Południowej 4 lutego, w tym kluczowe czujniki przypuszczalnie używane do zbierania danych wywiadowczych.

Sprawie kolejnych trzech zestrzelonych w ostatnich dniach obiektów latających nad USA i Kanadą niemal w całości poświęcona była w poniedziałek codzienna konferencja prasowa w Białym Domu. - Nie sądzę, by Amerykanie potrzebowali się martwić o kosmitów. Jeśli chodzi o to - kropka - powiedział rzecznik Rady Bezpieczeństwa Narodowego John Kirby. Uciął w ten sposób spekulacje i ponawiane pytania o pozaziemskie pochodzenie przedmiotów.

Kirby stwierdził, że administracja USA jest skupiona na odkryciu celu i pochodzenia obiektów, ale jak dotąd nie mogła definitywnie ocenić, czym były te obiekty. Jak podkreślił, wszystkie wydawały się być poruszane przez wiatr, nie mieć zdolności sterowania i nie wysyłały żadnych sygnałów, choć nie mógł wykluczyć, że miały zdolności zwiadowcze.

Kirby: poszukiwanie szczątków obiektów trudne ze względu na ciężko dostępne tereny

Rzecznik dodał też, że wykrycie trzech tajemniczych obiektów w ciągu trzech dni mogło być po części efektem większego wyczulenia radarów. Podkreślił, że obiekty te różniły się od chińskiego balonu szpiegowskiego, który został zidentyfikowany od razu po zauważeniu, nie tylko mniejszym rozmiarem, ale też niższą wysokością lotu, co stwarzało zagrożenie dla ruchu lotniczego.

Kirby stwierdził też, że przypadki te różniły się również od większości badanych przez m.in. Pentagon "niewyjaśnionych zjawisk powietrznych" (UAP), bo tym razem piloci myśliwców mieli dużo czasu na obserwację i śledzenie obiektów. Jednocześnie podkreślił, że prezydent Joe Biden był pierwszym, który polecił Pentagonowi i służbom na bardziej dogłębne badanie tych zjawisk.

Przedstawiciel Białego Domu przyznał jednocześnie, że choć trwają poszukiwania szczątków obiektów, jest to trudne ze względu na ciężko dostępne tereny - zamrożone wody Oceanu Arktycznego, górzysty Jukon i dno jeziora Huron.

Czytaj także: Cztery zestrzelenia w osiem dni. CNN: armia USA opracowała nową metodę wykrywania obiektów latających

Trudeau: cztery zestrzelone obiekty mają ze sobą coś wspólnego

Do kwestii zestrzelenia obiektów latających odniósł się też premier Kanady Justin Trudeau. Oświadczył, że te cztery przypadki są ze sobą powiązane.

Podkreślając, że więcej będzie wiadomo po analizie odnajdywanych obecnie szczątków obiektów zestrzelonych w ciągu ostatnich 10 dni, Trudeau dodał, że "jest tu pewien wzorzec, a fakt, że widzimy istotne nasilenie w ciągu ostatniego tygodnia, jest przyczyną zainteresowania i uważnej analizy". - I właśnie to obecnie robimy - dodał.

Trudeau był w poniedziałek w Whitehorse na kanadyjskim Terytorium Jukonu, w północno-zachodniej części Kanady. Spotkał się tam z kanadyjskimi wojskowymi i przedstawicielami policji federalnej, którzy od soboty prowadzą poszukiwania obiektu zestrzelonego nad Jukonem przez samolot NORAD (Dowództwa Obrony Północnoamerykańskiej Przestrzeni Powietrznej i Kosmicznej). Poszukiwania są prowadzone wspólnie z rdzennymi mieszkańcami – podały kanadyjskie media.

Premier Kanady zarządził w sobotę zestrzelenie obiektu znajdującego się nad Jukonem. Jak informowała później minister obrony Anita Anand, nielegalnie naruszający kanadyjską przestrzeń powietrzną obiekt stanowił zagrożenie dla lotnictwa cywilnego. Obiekt to cylindryczny przedmiot, podobny do tego, który został zestrzelony nad Północną Karoliną, ale mniejszy – dodała Anand. W poniedziałek wypowiadając się dla CNN Anand uchyliła się od odpowiedzi na pytanie, czy obiekt mógł pochodzić z Chin, wskazała, że po stronie kanadyjskiej sprawę analizuje RCMP, po stronie amerykańskiej – FBI.

Radiostacja Cabin Radio w Yellowknife poinformowała na swojej stronie internetowej, że 29 stycznia załoga samolotu lecącego do Yellowknife (Terytoria Północnozachodnie) z Fort McMurrey (Alberta) zauważyła na dużej wysokości światła w pobliżu lotniska w Yellowknife. Ani piloci czarterowego lotu, ani kontrolerzy lotów nie mogli zidentyfikować źródła świateł. Cabin Radio cytowało pytanie pilotów, czy kontroler widzi "dwa samoloty na wschód, krążące lub wykonujące manewry", na co kontroler odpowiedział, że w tym obszarze nie było samolotów.

Światła początkowo były widoczne na wschód od Yellowknife, a potem na północnym zachodzie, według kontrolera lotów radar niczego nie rejestrował. Jak podał publiczny nadawca CBC, informacja o wydarzeniu znalazła się w systemie kanadyjskiej kontroli lotów w miniony piątek.

Autorka/Autor:pp / prpb

Źródło: PAP, Reuters