Tłum, który natarł na Kapitol, pozostawił po sobie wiele zniszczeń. Demonstranci wdarli się między innymi na sale plenarne i do biur. Wcześniej członkowie Senatu i Izby Reprezentantów opuścili salę posiedzeń, a wraz z nimi zabezpieczone zostały głosy elektorów, którymi się zajmowali. Jak uratowane zostały karty do głosowania?
W środę do Kongresu wdarli się zwolennicy Donalda Trumpa. Doszło do starć z policją. W sumie w budynku znalazło się co najmniej kilkaset osób, które zaczęły zajmować kolejne pomieszczenia. Uczestnicy zamieszek dokonali zniszczeń w salach plenarnych obu izb Kongresu czy wewnątrz biur należących do szefowej Izby Reprezentantów Nancy Pelosi i jej asystentów.
Jak skrzynie z kartami wyborczymi upuściły salę Kongresu?
Kiedy rozpoczynał się szturm, wewnątrz budynku odbywała się wspólna sesja Senatu i Izby Reprezentantów mających formalnie zatwierdzić wynik wyborów prezydenckich z 3 listopada. Obrady zostały przerwane. Członkowie izb zostali skierowani w bezpieczne miejsca. Oprócz nich na sali były również niewielkie, ale lśniące, mahoniowe skrzynie. W nich natomiast znajdowały się elektorskie karty do głosowania, z których część została już wyciągnięta.
Jak głosy elektorów zostały w porę zabezpieczone przed nadciągającym tłumem, niosącym ze sobą zniszczenia?
W środę wieczorem, około 23 czasu polskiego (17 czasu waszyngtońskiego) demokratyczny senator z Oregonu Jeff Merkley zapewnił na Twitterze, że głosów elektorskie są bezpieczne.
"Karty do głosowania kolegium elektorów uratowane z sali Senatu. Gdyby nasz sprawny personel piętra ich nie zgarnął, zostałyby spalone przez tłum" – napisał.
O podobnej porze senator Tammy Duckworth powiedział stacji NBC, że jedna z pracownic zabezpieczyła karty do głosowania kolegium elektorów i przyniosła je ze sobą, gdy ustawodawcy i inni pracownicy zostali przeniesieni do bezpiecznego miejsca na Kapitolu.
"Zawsze będą złoczyńcy. Zawsze będą bohaterowie"
W mediach społecznościowych pojawiła się również fotografia przedstawiająca kobiety niosące skrzynie przez korytarze Kapitolu. Fotografia została udostępniona przez wielu internautów, w tym osoby ze świata biznesu czy mediów i kultury. Zdjęcie opatrzono też wpisem.
"Oto kobiety - asystentki Senatu - które miały przytomność i odwagę, aby przetransportować i zabezpieczyć głosy elektorskie przed ucieczką z Senatu. Zawsze będą złoczyńcy. Zawsze będą bohaterowie" – napisano. Dodano również, że osoby z fotografii "są naszymi bohaterkami" i "Wszechświat Twittera powinien być dumny z tych kobiet!".
Skrzynie wróciły do Kongresu. Oficjalnie zatwierdzono zwycięstwo Bidena
Obrady Kongresu USA wznowiono ostatecznie około godziny 2 w nocy w czwartek czasu polskiego (środa, godz. 20 czasu waszyngtońskiego). Wtedy to skrzynie z głosami powróciły na salę posiedzeń.
Kongres USA poświadczył ważność głosów elektorskich oddanych na Joe Bidena i tym samym potwierdził, że jest zwycięzcą wyborów prezydenckich. Inauguracja kadencji 46. prezydenta Stanów Zjednoczonych odbędzie się 20 stycznia. Przed zaprzysiężeniem na Bidena nie czekają już żadne poważniejsze formalności w związku z wyborami.
Co stało się na Kapitolu?
- Zwolennicy Donalda Trumpa wdarli się w środę do siedziby Kongresu USA, który miał ostatecznie potwierdzić ważność wyborów prezydenckich. Protestujący starli się z policją, doszło do użycia gazu. Posiedzenie Kongresu zostało przerwane.
- W odpowiedzi na te wydarzenia prezydent elekt Joe Biden zaapelował do Trumpa, by "wypełnił swoją przysięgę, bronił konstytucji i zażądał zakończenia tego oblężenia". Krótko po tych słowach Trump opublikował na Twitterze nagranie wideo, w którym wezwał swoich zwolenników do pokojowego rozejścia się do domów. Podtrzymał swoje zdanie, że wybory zostały sfałszowane.
- W wyniku starć zginęły cztery osoby, a ponad 60 zostało aresztowanych. Pierwszą ofiarą była kobieta, która została postrzelona w gmachu Kongresu. Następnie waszyngtońska policja poinformowała o trzech kolejnych przypadkach śmiertelnych, chociaż nie podała, co było bezpośrednią przyczyną śmierci.
- W Waszyngtonie wprowadzono stan wyjątkowy, który będzie obowiązywał do 21 stycznia, czyli pierwszego dnia po zaprzysiężeniu Joe Bidena na prezydenta. Do stolicy USA wkroczył też oddział Gwardii Narodowej. Według CNN i dziennika "New York Times", rozkaz zatwierdził wiceprezydent Mike Pence, a nie Donald Trump.
- Kongres, który wieczorem wznowił obrady, zatwierdził wybór Joe Bidena na prezydenta USA.
Źródło: tvn24.pl