Policja stanu Vermont zakończyła śledztwo w sprawie bójki, jaka w styczniu wywiązała się na terenie amerykańskiej szkoły Alburgh Community Education Centre, a także późniejszej śmierci jednego z jej uczestników, 60-letniego Russella Giroux. Funkcjonariusze nie postawili nikomu zarzutów związanych ze zgonem mężczyzny.
Jak ustalili śledczy, 31 stycznia podczas towarzyskiego meczu koszykówki doszło do "sporu werbalnego między grupami fanów drużyn chłopców ze szkół Alburgh i St. Albans", który następnie "przerodził się w bójkę na boisku w Alburgh Community Education Centre". W bijatyce brało udział sześć osób. Jedną z nich był dziadek jednego z graczy, 60-letni Russell Giroux. Niedługo później, w trakcie powrotu do domu, mężczyzna dostał nagłego ataku serca. Dwie godziny później zmarł w szpitalu. W sprawie wszczęto policyjne dochodzenie, którego wynikami podzielono się w opublikowanym 21 kwietnia oświadczeniu. Pięciu osobom postawiono zarzut napaści, żadna z nich nie została jednak oskarżona o przyczynienie się do śmierci Giroux. Jak wyjaśniono, "policja stanowa nie znalazła żadnych dowodów na poparcie zarzutów karnych związanych ze śmiercią Russella Giroux".
ZOBACZ TEŻ: Wracali w nocy z imprez, posprzeczali się w sklepie, przenieśli na ulicę. 15 podejrzanych o udział w bójce
Brak zarzutów w sprawie śmierci Russella Giroux
Przewodniczący Stowarzyszenia Dyrektorów Szkół w Vermont przyznał w rozmowie z portalem Independent, że wypytywał obecnych tego dnia na boisku sędziów o przebieg zdarzenia. Jego zdaniem wyznali oni jedynie, że potyczki słowne kibiców obu drużyn szybko eskalowały i przerodziły się w krwawą bójkę. - Pamiętają jedynie, że sędziowali grę, a w następnym momencie ludzie na boisku bili się nawzajem - zrelacjonował. - Jedna z tych osób miała we krwi całą twarz, rodzice wezwali policję - dodał. Gdy funkcjonariusze zjawili się na miejscu, uczestnicy bójki zdążyli się już uspokoić. Część z nich opuściła też teren Alburgh Community Education Centre. Jedną z takich osób był Russell Giroux. W trakcie powrotu do domu mężczyzna doznał problemów kardiologicznych. Został przetransportowany do szpitala, gdzie zmarł dwie godziny później. Jak podała policja, mężczyzna cierpiał na miażdżycę, przez co nagły atak serca, którego doświadczył, okazał się dla niego śmiertelny.
Najbliżsi 60-latka opisali go w nekrologu jako kochającego dziadka, będącego "spoiwem całej rodziny". "Lubił chodzić po górach, opowiadać dowcipy, jeździć i ścigać się na skuterach śnieżnych i wodnych, chodzić do kasyna. Przede wszystkim jednak uwielbiał swoją rodzinę" - dodano w jego treści.
ZOBACZ TEŻ: Awantura podczas rodzinnego spotkania. Dwie osoby trafiły do szpitala, wstrzymano ruch tramwajowy
Źródło: Independent, vtstatepolice.blogspot.com
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock