Romuald Lipiński, 95-letni weteran z Monte Cassino, został awansowany w Waszyngtonie na stopień pułkownika. W walkach brał udział w wieku 19 lat. Bohater nie ukrywał wzruszenia i wyrażał radość, że Polacy pamiętają o bitwie.
Akt mianowania na stopień pułkownika Romualdowi Lipińskiemu uroczyście wręczono w rezydencji ambasadora RP w Waszyngtonie. - Przyjmuję to jako hołd dla tych, którzy tam (pod Monte Cassino) zostali. Tam zostali prawdziwi bohaterowie. Ja spełniłem tylko swój obowiązek wobec kraju i wobec ojczyzny, ale tamci zapłacili za to swoim życiem. Im należy się największy szacunek - zwrócił uwagę Lipiński po odebraniu awansu. Przyznał, że cieszy go to, że Polacy pamiętają o bitwie pod Monte Cassino, gdzie w maju 1944 roku po zaciętych walkach 2. Korpus Polski zdobył wzgórze wraz z klasztorem.
Odbierając awans, w okolicznościowej mowie, Lipiński stwierdził, że jest wzruszony, zaszczycony i w "siódmym niebie". Wspominał o trudach walki i poległych kolegach. - Były momenty krytyczne. Pierwsze natarcie, które było 11 maja załamało się, ale była jedna chwila, gdy żołnierze zdaje się 5. dywizji nie mieli amunicji, nie mieli nic, ale zebrali się i zaczęli śpiewać "Jeszcze Polska nie zginęła". Ten moment zawsze staje mi w pamięci i zawsze mówię o nim ze wzruszeniem - wspomniał pułkownik.
Weteran przypominał, że komunistyczna propaganda nazywała dowodzony przez generała Władysława Andersa 2. Korpus Polski "turystyczną armią" i uznawała nawet, że sprzyja on Niemcom. Dlatego też polscy żołnierze byli zdeterminowani do walki. - (Anders) był dla nas jak Mojżesz dla Żydów: wyprowadził nas z domu niewoli - stwierdził Lipiński.
Grochówka i "Czerwone maki na Monte Cassino"
Jako gospodarz 95-latkowi wojskowego awansu pogratulował ambasador RP Piotr Wilczek. W swojej wypowiedzi akcentował, że między innymi dzięki bohaterstwu weterana i jego towarzyszy broni Polska mogła w 1999 roku wejść do NATO. W uroczystości udział wziął także attaché obrony, generał Cezary Wiśniewski, a także przedstawiciele sił zbrojnych Stanów Zjednoczonych i Włoch.
Historyczną oprawę wydarzenia zapewniła WWII Polish History Living Group, która zaprezentowała umundurowanie 2. Korpusu Polskiego spod Monte Cassino oraz - niespodziewanie dla Lipińskiego - lekki samochód zwiadowczy "Otter" w barwach 12. pułku ułanów podolskich, który pułkownik dokładnie oglądał, przypominając sobie czasy bitwy. W ambasadzie zaserwowano także żołnierską grochówkę oraz odtworzono pieśń "Czerwone maki na Monte Cassino".
Walczył jako 19-latek
Pułkownik Romuald Lipiński urodził się w 1925 roku niedaleko Brześcia. W wieku 16 lat wraz z rodziną został zesłany w głąb Związku Radzieckiego. Po inwazji hitlerowskich Niemiec na ZSRR w 1941 roku dołączył do Armii Andresa. Walczył w szeregach pułku, który 18 maja 1944 roku po wielomiesięcznych krwawych starciach zawiesił polską flagę na ruinach klasztoru na Monte Cassino. Od 1953 roku Lipiński mieszka w Stanach Zjednoczonych, gdzie pracował jako inżynier. Mimo emerytury często uczestniczy w wydarzeniach honorujących weteranów. Zawsze pogodny i z poczuciem humoru, zapewnia, że mimo 95-lat gimnastykuje się.
Źródło: PAP, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: twitter.com/PolishEmbassyUS