Po ponad pół wieku udało się rozwiązać tajemnicę zabójstwa 47-letniego Hirama Grayama z Florydy. Policjanci przekazali, że długo nieuchwytny sprawca sam skierował na siebie trop, gdy niespodziewanie wysłał list z zapewnieniami o swojej niewinności. - Sam się wtrącił w tę zbrodnię i stał podejrzanym - podkreśla syn zamordowanego.
Biuro Szeryfa z Indian River na Florydzie poinformowało w czwartek, że niemal w całości udało się odkryć tajemnicę najstarszej nierozwiązanej dotąd sprawy morderstwa w hrabstwie z kwietnia 1968 roku. Jego ofiarą był 47-letni Hiram "Ross" Grayam, ojciec trójki dzieci, weteran drugiej wojny światowej, uczestnik m.in. bitwy o Ardeny, który po wojnie pracował jako mleczarz.
Niewyjaśnione zabójstwo
W dniu zabójstwa Hiram Grayam był w pracy, rozwożąc mleko w Indian River. Nie wrócił jednak na noc do domu. Po raz ostatni widziano go, jak rozmawia z dwoma stojącymi na poboczu mężczyznami, którzy następnie wsiadają do jego samochodu i we trójkę wspólnie odjeżdżają. Niedługo później funkcjonariusze natrafili na ten samochód oraz ciało 47-latka, porzucone w głębi lasu. Na ciele mężczyzny było kilka ran postrzałowych.
W ciągu kolejnych lat w związku ze sprawą wszczęto 16 oddzielnych postępowań, wszystkie zostały jednak umorzone. Śledczy nie byli w stanie ustalić, kim byli widziani z ofiarą mężczyźni, ani kto mógłby mieć jakikolwiek związek ze zbrodnią.
ZOBACZ TEŻ: Astrolożka mówiła o "apokalipsie". W zaćmienie Słońca zabiła partnera, córki wypchnęła z samochodu
Morderca ujawnił się listem
Przełom nastąpił nieoczekiwanie w 2006 roku, gdy syn zmarłego, Larry Grayam, udzielił lokalnej gazecie wywiadu na temat nierozwiązanej sprawy zabójstwa ojca. Po publikacji do redaktora naczelnego gazety trafił list od niejakiego Thomasa J. Williamsa. Mężczyzna napisał w nim, że "zarzuca się mu zabójstwo 47-latka, ale on zaprzecza posiadania wiedzy na ten temat i nie miał z nim związku", przekazał szeryf.
List był jednak zaskakujący, ponieważ służby w żaden sposób nie łączyły wówczas Williamsa z tym przestępstwem. - W tamtym momencie, (Williams - red.) nie był na niczyim "radarze" - podkreślił na czwartkowej konferencji prasowej syn zabitego. - W pewnym sensie sam się wtrącił w tę zbrodnię i stał podejrzanym - dodał.
Przełom w śledztwie
Po tej sytuacji śledztwo zostało na nowo wszczęte na prośbę rodziny. Długo nie przynosiło nowych tropów, jednak po śmierci Williamsa w 2016 roku policji udało uzyskać zeznania dwóch osób, którym Williams miał przed śmiercią przyznać się, że to on zamordował mleczarza Hirama Grayama.
Była to dawna znajoma mężczyzny oraz jego była żona. Funkcjonariusze podkreślili, że obie kobiety się nie znały i rozmawiały z policją niezależnie. Wcześniej nie informowały o sprawie policji, ponieważ Williams groził im i bały się o własne bezpieczeństwo. Mężczyzna kilkukrotnie był bowiem zatrzymywany i skazywany pod różnymi zarzutami.
- Wierzymy, że Thomas Williams jest zabójcą w tej sprawie - powiedział szeryf Eric Flowers, zaznaczając, że "jego wina odzywa się echem zza grobu". Jak stwierdzono, Williams był jednym z dwóch mężczyzn, którzy w dzień tragedii wsiedli z Grayamem do samochodu. Nadal nie natrafiono na drugiego z nich, ale śledczy przyznają, że mają trop.
Źródło: CNN, CBS News, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Indian River County Sheriff's Office