To nie jest normalna sprawa - mówił rzecznik policji w Minneapolis John Elder, kiedy na konferencji prasowej opisywał odnalezienie w dwóch miejscach na terenie miasta ludzkich szczątków, prawdopodobnie około 30-letniego mężczyzny. Wstępne ustalenia mówią o zabójstwie.
Policja w Minneapolis w amerykańskim stanie Minnesota odebrała telefon z numeru alarmowego o 9.29 czasu lokalnego w czwartek. Funkcjonariusze usłyszeli, że na porośniętym wysoką trawą obszarze w północno-wschodniej części miasta odnaleziono części ludzkiego ciała, w tym nogę. Doniesienie się potwierdziło. Do akcji przystąpili śledczy z wydziału zabójstw, eksperci z laboratorium kryminalnego i lekarz sądowy.
Wkrótce policjanci otrzymali sygnał o znalezieniu kolejnych fragmentów ludzkiego ciała, nieco ponad pół kilometra dalej. Od początku podejrzewano - co okazało się faktem - że należą one do tej samej osoby.
"To nie jest coś, z czym mamy do czynienia regularnie"
Rzecznik policji w Minneapolis John Elder przekazał na konferencji, że są to części ciała prawdopodobnie mężczyzny po trzydziestce. - Nie zidentyfikowaliśmy jeszcze zwłok. Mężczyzna mógł być martwy, zanim został rozczłonkowany - opisywał.
Poinformował, że według wstępnej opinii doszło do zabójstwa, choć wcześniej nie wykluczano, że w grę mogło wchodzić wykradzenie zwłok ze szkoły medycznej. - Nie mamy powodu sądzić, że ucierpiała tu więcej niż jedna ofiara - dodał.
- To nie jest normalna sprawa. To nie jest coś, z czym mamy do czynienia regularnie, dzięki Bogu. Tego typu sprawy są niezwykle trudne dla każdej z uczestniczących osób - mówił.
Pierwszy sygnał o znalezionych szczątkach pochodził z okolic budynku Ukrainian Event Center. Dziennikarze lokalnej gazety "The StarTribune" napisali, że wciąż brakuje ważnych części ciała, w tym głowy, których znalezienie pomogłoby w identyfikacji.
Gazeta podała, że od początku roku w Minneapolis doszło do 42 zabójstw.
Źródło: Reuters, The StarTribune