Administracja Donalda Trumpa naciska na władze Rumunii, by oddały paszporty i pozwoliły wyjechać z kraju influencerom Andrew i Tristanowi Tate - podał "Financial Times". Bracia, mający amerykańskie i brytyjskie obywatelstwo, zostali aresztowani w 2022 roku w Rumunii pod zarzutem handlu ludźmi i udziału w zorganizowanej grupie przestępczej. Obecnie są w areszcie domowym.
Od dwóch lat w Rumunii wobec braci Andrew i Tristana Tate toczy się głośny proces sądowy. Oskarżani są m.in. o handel ludźmi, zmuszanie do udziału w filmach pornograficznych i udział w zorganizowanej grupie przestępczej. Do stycznia 2025 roku przebywali w areszcie domowym, a obecnie objęci są nadzorem policyjnym i nie mogą opuszczać Rumunii.
Bracia Tate - którzy mają brytyjskie i amerykańskie obywatelstwo - to ikony tzw. manosfery, internetowych platform skierowanych do młodych mężczyzn, które promują wyższość mężczyzn nad kobietami. Jak zauważa "Financial Times", ten segment wyborców odegrał znaczącą rolę w reelekcji Trumpa.
Przed wyborami bracia Tate udzielili wywiadu protrumpowskiemu dziennikarzowi Tuckerowi Carlsonowi, który wezwał widzów, aby "wyrobili sobie własne zdanie" na ich temat.
"FT": temat braci Tate poruszony w rozmowie telefonicznej
Według trzech źródeł brytyjskiego dziennika sprawę braci po raz pierwszy nowa administracja USA poruszyła w zeszłym tygodniu w rozmowie telefonicznej z reprezentantami rządu Rumunii. Następnie kwestię tę omówił z ministrem spraw zagranicznych Rumunii Emilem Hurezeanu specjalny wysłannik Trumpa Richard Grenell w kuluarach Monachijskiej Konferencji Bezpieczeństwa (MSC).
Minister Hurezeanu odmówił komentarza w tej sprawie. Rzecznik rumuńskiego MSZ poinformował zaś, że to minister zainicjował spotkanie. Jak przekazał, szef resortu dyplomacji Rumunii zna się z Grenellem "od lat", bo obaj byli ambasadorami w Berlinie za pierwszej kadencji Donalda Trumpa.
Z kolei Grenell stwierdził, że "wspiera braci Tate", co - jak ocenił - widać w jego "powszechnie dostępnych postach na portalu X". Zastrzegł jednak, że jego rozmowa z Hurezeanu w Monachium "nie była zbyt treściwa".
Jak przypomina "FT", to kolejny raz, gdy administracja Trumpa podnosi kwestie rumuńskie.
Grenell krytykuje "zespół Bidena"
Sam Grenell na początku lutego skrytykował działania poprzednich władz USA wobec Rumunii. We wpisie na X ocenił, że Rumunia jest "kolejnym przykładem" tego, jak amerykańska Agencja USA ds. Rozwoju Międzynarodowego (USAID) wykorzystywała wydatkowanie funduszy przeciwko ludziom i politykom, którzy nie są 'woke' (czyli świadomy i reagujący - rozumiane przez członków partii lewicowych i postępowych; dla konserwatystów jest to termin zbiorczy dla wartości postępowych, które ci odbierają negatywnie; wielu przedstawicieli prawicy mówi o "odrzucaniu ideologii woke" - red.)".
"Zespół Bidena wydał pieniądze amerykańskich podatników na wsparcie lewicowych programów i kandydatów na całym świecie" - napisał. "Konserwatyści na całym świecie stali się celem ataków" - dodał. Odniósł się w ten sposób do informacji, że część środków z USAID dla Rumunii została przeznaczona na programy związane z rumuńskim systemem sądowniczym.
Z kolei wiceprezydent USA J.D. Vance w swym przemówieniu na Monachijskiej Konferencji Bezpieczeństwa określił decyzję o unieważnieniu wyborów prezydenckich w Rumunii jako kolejny przykład "niszczenia europejskiej demokracji od wewnątrz".
Pierwszą turę wyborów prezydenckich 24 listopada 2024 roku w Rumunii wygrał nacjonalistyczny polityk Calin Georgescu. Jednak w grudniu, na dwa dni przed drugą turą, Sąd Konstytucyjny unieważnił wyniki listopadowego głosowania i nakazał ponowne przeprowadzenie całego procesu wyborczego. Decyzję podjęto na podstawie dokumentów, wskazujących na to, że kampania Georgescu była wynikiem manipulacji, prawdopodobnie wspieranych przez Rosję.
Źródło: PAP, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Alex Nicodim/Anadolu Agency via Getty Images