Amerykańskie Federalne Biuro Śledcze ma prawo do pozostawiania na czarnej liście podejrzanych o terroryzm nawet te osoby, które zostały uniewinnione przed sądem lub zarzuty przeciwko nim zostały odrzucone - pisze "New York Times".
Znalezienie się na czarnej liście (Terrorist Watch List) może oznaczać m.in. zakaz wstępu na pokład samolotów, zakaz wjazdu na teren USA, a także narazić na bardzo szczegółowe kontrole na lotniskach i przejściach granicznych.
Jak donosi "NYT", na liście znajduje się obecnie 420 tys. nazwisk, w tym 8 tys. Amerykanów. Z tej liczby, na około 16 tys. osób (w tym 800 Amerykanów) nałożono zakaz lotów.
Obrońcy praw protestują
Obrońcy praw obywatelskich sprzeciwiają się praktykom stosowanym w FBI. Okazuje się bowiem, że nawet wyrok "niewinny", w kontekście podejrzenia o terroryzm nie oznacza zdjęcia z czarnej listy.
- W Stanach Zjednoczonych powinna obowiązywać zasada domniemania niewinności. Ale na czarnej liście możesz być uznany za winnego nawet jeśli sąd oddali twoją sprawę - argumentuje Ginger McCall z Electronic Privacy Information Center.
Sprzeciw wobec podobnych praktyk wyraża też Amerykańska Unia Wolności Obywatelskich (American Civil Liberties Union). Zdaniem Chrisa Calabrese z ACLU, jeśli już raz zostaniesz sklasyfikowany jako potencjalny terrorysta, niewiele możesz zrobić, by oczyścić swoje imię (i kartotekę).
FBI tłumaczy
Ze swej strony FBI zapewnia, że racjonalnie balansuje między wolnościami obywatelskimi, a koniecznością chronienia Amerykanów. Szef Terrorist Screening Center w FBI Timothy J. Healy obiecuje, że proces dodawania i usuwania ludzi z listy jest bardzo szczegółowy i nie ma na niej nikogo, kogo nie powinno tam być.
Źródło: "New York Times"
Źródło zdjęcia głównego: FBI