"Wygrana z holenderskim wiatrakiem"

Źródło:
tvn24.pl
Porozumienie unijnych przywódców w sprawie klimatu. Relacja korespondenta TVN24
Porozumienie unijnych przywódców w sprawie klimatu. Relacja korespondenta TVN24TVN24
wideo 2/13
Porozumienie unijnych przywódców w sprawie klimatu. Relacja korespondenta TVN24TVN24

Polska wygrała na unijnym szczycie. Ale z wrogiem, którego najpierw sama stworzyła, potem sama się wystraszyła, a na końcu sama pokonała, chociaż nikt inny oprócz Węgier tego zagrożenia nie dostrzegał. Ale na odpowiednim doborze celu też polega osiąganie sukcesu w dyplomacji.

W filmie "Piękny Umysł", w którym Russell Crowe wciela się w rolę genialnego matematyka Johna Nasha, jest scena, która próbuje wyjaśnić teorię gier na przykładzie podrywu w barze. John Nash rozmawia z trzema kolegami, gdy do klubu wchodzą dziewczyny: piękna blondynka, skupiająca na sobie uwagę i jej cztery koleżanki. Jeśli wszyscy spróbujemy poderwać blondynkę, to wszyscy przegramy - mówi matematyk i sugeruje inne, lepsze rozwiązanie - zignorujmy blondynkę, niech każdy z nas od razu podejdzie do jednej z jej koleżanek, wtedy każdy z nas może wygrać. Ta filmowa fikcja nie oddaje w pełni zawiłości teorii, która zasłużyła na Nobla, ale częściowo odpowiada na pytanie, jak to możliwe, że po szczycie w sprawie budżetu każdy ogłasza sukces. Bo każdy obrał sobie inny cel.

Zacznijmy od celu, jaki miały Holandia, inne kraje Beneluxu, kraje nordyckie, Parlament Europejski i Komisja. Nazwijmy tę stronę w uproszczeniu "obrońcy warunkowości". To oni powtarzali, że rozporządzenie wiążące praworządność z budżetem musi wejść w życie. Powtarzali, że nie można otwierać negocjacji budżetowych z powodu weta, nie można wracać do dyskusji o rozporządzeniu, a w jego tekście nie można zmienić nawet przecinka. Czy obrońcy warunkowości osiągnęli swój cel? Tak, rozporządzenie zostaje, wchodzi w życie, a w jego tekście nie zmieniono nic, metoda podejmowania decyzji o blokowaniu funduszy jest cały czas taka sama. 

"Polityczna deklaracja nie zobowiązuje, rozporządzenie o praworządności już tak". Unijni politycy o konkluzjach szczytu >>>

Inny cel miała prezydencja niemiecka i grupa państw, głównie z południa Europy, którym zależało, by pieniądze popłynęły jak najszybciej. Dla gospodarek, które najbardziej ucierpiały w czasie pandemii, to nie czas na rozważania o przecinkach w rozporządzeniu - chyba, że są to przecinki w kwotach, jakie mają trafić do nich z Funduszu Odbudowy. Tym krajom zależało na tym, by w końcu odblokować budżet i środki na pomoc dla unijnej gospodarki. Czy osiągnęli swój cel? Tak, budżet został zatwierdzony, a jeśli udało się to zrobić bez naruszania unijnych wartości, to tym lepiej.

Przejdźmy do celu, jaki miała Polska. Ale tu od razu trzeba zauważyć, że ten cel zmieniał się w czasie i dostosowywał do sytuacji. Zaczynaliśmy bardzo wysoko, od słów, że nie zgodzimy się na jakiekolwiek powiązanie praworządności z budżetem. Tego nie udało się osiągnąć. Potem słyszeliśmy zdania, że nie będzie budżetu, gdy będzie istnieć rozporządzenie o praworządności. Tego celu nie udało się osiągnąć. Gdy Bruksela wysłała sygnały, że weto niczego nie zablokuje, a państwa Unii mogą stworzyć Fundusz Odbudowy ponad głowami Polski i Węgier, ten cel został jeszcze zmodyfikowany. W ostatnich dniach z ambitnych zapowiedzi pozostały te, że rozporządzenie musi odnosić się tylko do ochrony unijnego budżetu, Komisja nie może być stronnicza, a tekst rozporządzenia ma ocenić wcześniej Trybunał Sprawiedliwości UE. I ten cel został zrealizowany. A że Polska na początku chciała uderzać do blondynki, a nie do jednej z jej koleżanek, tego już nie warto przypominać.

Angela Merkel, Mateusz Morawiecki, Charles Michel, Viktor Orban i Emmanuel Macron podczas czwartkowych negocjacji w BrukseliEuropean Union

Warto jednak skupić się na czymś innym: czy kolejne punkty zapisane w szczytowych konkluzjach tak bardzo zmieniają powiązanie budżetu z praworządnością? By odpowiedzieć na to pytanie, trzeba wyraźnie oddzielić to, co rzeczywiście jest w rozporządzeniu, od tego, co opowiadał o nim polski rząd. 

CZYTAJ TAKŻE: Konkluzje szczytu w Brukseli. Mechanizm praworządności bez zmian >>>

Szczególnie minister sprawiedliwości starał się wrzucić do worka z napisem "rozporządzenie" wszystko, co przyszło mu do głowy. W kolejnych dniach do mechanizmu doklejano kolejne łatki, narzucanie małżeństw homoseksualnych, przyjmowanie imigrantów, czy absurdalne targi dzieci. Hiperbola goniła metaforę, utrata suwerenności, kolonizacja itp. itd. W ten sposób powstał stwór ulepiony z emocji, uprzedzeń i honoru. 

Ten stwór miał mało wspólnego z rzeczywistością. Rozporządzenie od początku mówi o ochronie unijnego budżetu, o potrzebie wykazania, że naruszenia praworządności stwarzają zagrożenie dla unijnych finansów. Było też o obiektywnych zasadach oceny, o braku dyskryminacji państw narodowych i oparciu procedury na faktach. To wszystko było już w tekście, zanim zostało powtórzone w kompromisowych konkluzjach. Gdy kilka tygodni temu pytałem polskich dyplomatów, dlaczego nie zgodzą się na te zapisy, słyszałem, że nie można już zaufać Komisji Europejskiej, czy sama będzie przestrzegać tych zaleceń. Stąd powtórzenie tych zasad w konkluzjach - ale nie dlatego, że ich nie było, lecz dlatego, że polski rząd bardziej ufa innym państwom niż urzędnikom w Brukseli.

Reporter TVN24 Maciej Sokołowski o ustaleniach unijnego szczytu w sprawie budżetu
Reporter TVN24 Maciej Sokołowski o ustaleniach unijnego szczytu w sprawie budżetuTVN24

Z pozoru dużą zmianą może się wydawać konieczność odczekania ze stosowaniem mechanizmu do momentu wydania wyroku przez unijny Trybunał. W wyniku porozumienia rozporządzenie wejdzie w życie 1 stycznia, ale ma nie być stosowane do czasu wydania wyroku przez TSUE. Na podstawie orzeczenia z Luksemburga powstaną dopiero wytyczne, które określą w jakich przypadkach fundusze można zablokować. Ale gdy pytam w Komisji, czy to krzyżuje plany, słyszę, że w praktyce i tak Komisja musiałaby poczekać. Pomyślmy, jak wyglądałaby sytuacja bez tych zapisów w konkluzjach. Gdyby rozporządzenie weszło w życie, to bardzo szybko Polska i Węgry i tak zaskarżyłyby je do TSUE (proponowała to zresztą sama szefowa KE, ale jej pomysł został przez Polskę początkowo odrzucony jako poniżający). Zwróćmy jednak uwagę, że z zapisem czy bez, nikt nie zdecydowałby się na sięganie po procedurę, co do której trwa postępowanie przed Trybunałem, efekt byłby więc taki sam. 

OGLĄDAJ TVN24 W INTERNECIE >>>

Właśnie z tych powodów pozostałe kraje zgodziły się na zapisy konkluzji, wiedząc, że nie wpływają one znacząco na praktykę stosowania rozporządzenia. Zadowolona była Komisja, głosy poparcia płyną z największych frakcji w Parlamencie, a główny unijny negocjator rozporządzenia Petri Sarvamaa mówi, że nic nie się nie zmienia, a do Trybunału ma prawo iść każdy.

Jak więc osiągnąć sukces na szczycie? Trzeba odpowiednio dobrać cel, odpowiednio go modyfikować i tak ulepić sobie wroga, by potem z łatwością go pokonać. A potem niech inni sobie mówią, że to był tylko wróg widmo.  

Autorka/Autor:Maciej Sokołowski

Źródło: tvn24.pl

Źródło zdjęcia głównego: TVN24