Ukraińska wojna o szefa służb: odwołana wizyta w USA, wielki pożar i "ludzie Firtasza"

[object Object]
SBU zatrzymywała dywersantów szykująchych zamachy w różnych miastach Ukrainysbu.gov.ua
wideo 2/24

W Kijowie narasta spór wokół szefa Służby Bezpieczeństwa Ukrainy Wałentyna Naływajczenki. Jego dymisji domaga się prezydent Petro Poroszenko, ale liderzy frakcji parlamernatrnych, w tym Udar Witalija Kliczki, zapowiadają, że dymisji nie poprą.

Naływajczenko znalazł się na celowniku władz po wypowiedziach w sprawie pożaru w bazie paliwowej w pobliżu Wasylkowa pod Kijowem. W wyniku pożaru, którego dotąd nie udało się zagasić (wybuchł tydzień temu), zginęło pięć osób, a kilkanaście zostało rannych.

Szef SBU oświadczył, że baza należy do firmy związanej z byłym ministrem energetyki Eduardem Stawyckim, a korzyści z tego biznesu czerpał także były wiceprokurator generalny Anatolij Danyłenko.

Prokuratura generalna wezwała Naływajczenkę na przesłuchanie, a jego doradca Markijan Łubkiwski pisał na Facebooku, że "z powodu przesłuchania administracja prezydenta Poroszenki odwołała wizytę Naływajczenki do Stanów Zjednoczonych".

"Wierzchołek góry lodowej"

Ukraińskie media relacjonują, że "przesłuchanie w prokuraturze było jedynie pretekstem".

"W rzeczywistości Petro Poroszenko przestraszył się dobrych kontaktów szefa SBU ze Stanami Zjednoczonymi” - pisze gazeta "Wiesti".

Jej rozmówca przekonuje: "Współpracownicy Poroszenki zasygnalizowali prezydentowi, że istnieje zagrożenie, że Naływajczenko ma bezpośredni kontakt z Waszyngtonem, który obecnie odgrywa ogromną rolę w sprawie Ukrainy. Sygnalizowali, że szef SBU może przekazać Waszyngtonowi informacje, które mogłyby skompromitować prezydenta".

"Odwołanie wizyty Naływajczenki do USA i wezwanie go do prokuratury są wierzchołkiem góry lodowej. W rzeczywistości prezydent chce zastąpić szefa Służby Bezpieczeństwa swoim człowiekiem" - pisze gazeta "Wiesti".

- Prezydent potrzebuje takiego szefa specsłużb, którym można kierować. Istota tego konfliktu jest następująca. Partia Udar mera Witalija Kliczki jest projektem oligarchy Dmytra Firtasza. Na jej liście Naływajczenko był numerem dwa. Zgłoszenie kandydatury szefa SBU należało do Udaru, partii, która była partnerem Bloku Petra Poroszenki. Dziś kontakty prezydenta z Firtaszem zostały zerwane, co oznacza, że Naływajczenko ma odejść - wyjaśniał kijowski Wadym Karasiow.

Ukraińskie media relacjonują, że Naływajczenko mógł się "narazić" m.in. kontrowersyjnymi wypowiedziami, które nie zawsze były uzasadnione.

Przypominają zarzuty szefa SBU pod adresem doradcy Władimira Putina Władysława Surkowa, który miał "kierować snajperami na Majdanie Niepodległości w Kijowie, którzy strzelali do uczestników antyrządowych demonstracji za prezydentury Wiktora Janukowycza".

"Stosunki z szefem służb bezpieczeństwa i prezydenta pogorszyły się także wtedy, kiedy Naływajczenko zamachnął się na ludzi Poroszenki, zatrudnionych w służbie bezpieczeństwa" - podkreśla gazeta "Wiesti".

Kliczko nie poprze dymisji

Wniosek o dymisję szefa SBU powinni poprzeć posłowie parlamentu. Poseł Bloku Petra Poroszenki Rusłan Kniazewicz powiedział ukraińskiej sekcji BBC, że jeszcze nie został złożony. Partia Udar Witalija Kliczki zapowiedziała, że jeśli dymisja zostanie zainicjowana, on jej nie poprze. O tym Kliczko napisał na Twitterze.

Dymisji Naływajczenki nie zamierza także popierać lider Partii Radykalnej Ołeh Liaszko.

- Uważam, że próba jego wyrzucenia jest zemstą za bezkompromisowe stanowisko w walce z korupcją - powiedział Liaszko.

49-letni Naływajczenko urodził się w Zaporożu. Przez kilkanaście lat pracował w dyplomacji ukraińskiej. Był deputowanym do parlamentu ukraińskiego. W 2010 r. wstąpił do partii Nasza Ukraina byłego prezydenta Wiktora Juszczenki. Dwa lata później został członkiem Udar Witalija Kliczki. Naływajczenko był szefem SBU w latach 2006–2010. Ponownie objął ten urząd w lutym 2014 roku.

Autor: tas\mtom / Źródło: vesti-ukr.com, Ukraińska Prawda, korrespondent.net, bbc.com

Źródło zdjęcia głównego: sbu.gov.ua

Tagi:
Raporty: