Rosjanie mają jeden cel: znieść Mariupol z powierzchni ziemi - powiedział w niedzielę mer tego miasta Wadym Bojczenko. Przekazał, że jak dotąd z Mariupola wyjechała co najmniej połowa z 540 tysięcy mieszkańców, którzy żyli tam przed wojną. - Około 20-30 tysięcy mieszkańców zostało przemocą wywiezionych do Rosji przez żołnierzy rosyjskich - dodał Bojczenko.
- To jest po prostu ludobójstwo (...) Nie ma na to innego określenia - powiedział Wadym Bojczenko ukraińskiej agencji UNIAN. - Rosjanie mają jeden cel: zmieść Mariupol z powierzchni ziemi, razem z jego wszystkimi mieszkańcami - dodał urzędnik.
Relacja tvn24.pl: ATAK ROSJI NA UKRAINĘ. 32. DOBA INWAZJI
Bojczenko podkreślił, że wojska agresora bezwzględnie występują przeciwko wszystkim mieszkańcom Mariupola, w tym także etnicznym Rosjanom. Poinformował, że siły ukraińskie stawiają "heroiczny opór" i odpierają rosyjskie ataki.
Mer zapewnił, że nad Mariupolem nadal powiewa ukraińska flaga. - Nasi żołnierze robią wszystko, by tak pozostało w przyszłości - dodał. Przyznał jednak, że Rosjanie przejęli kontrolę nad niektórymi częściami Mariupola. - Miasto jest otoczone, pierścień okrążenia zaciska się coraz bardziej - powiedział Bojczenko. Nie chciał odpowiadać na pytania dotyczące przyszłości miasta lub jego uwolnieniu z zewnątrz, przez odsiecz sił ukraińskich. - Musimy mieć cierpliwość i siłę, czas pokaże - stwierdził.
Exodus mieszkańców
Według władz miejskich w mieście zginęło jak dotąd 2187 cywilów. - Mogę powiedzieć, że w ostatnich godzinach liczba ta znacznie wzrosła - stwierdził Bojczenko, nie podając jednak dokładnych danych. Do tej pory z 540 tysięcy mieszkańców Mariupola ewakuowano co najmniej połowę.
Bojczenko powiedział, że w pierwsze dni agresji, gdy kursowały jeszcze pociągi i można było wyjechać samochodami, Mariupol opuściło 140 tysięcy ludzi. Potem, w znacznie trudniejszym warunkach, wyjechało kolejnych 100 tysięcy, a 60 tysięcy udało się wydostać korytarzami humanitarnymi.
Według mera około 20-30 tysięcy mieszkańców zostało przemocą wywiezionych do Rosji przez żołnierzy rosyjskich. Jest z nimi kontakt, ale słaby. Poza tym, zdaniem mera, ludzie ci boją się mówić, bo nie wiedzą, co z nimi dalej będzie. Nie wiadomo także, czy te osoby uda się wywieźć z Rosji na przykład do Polski, bo - jak relacjonował Bojczenko - są im odbierane paszporty.
Czytaj też: Mariupol - dlaczego zdobycie tego miasta jest tak ważne dla planu Putina? Są cztery powody
- Od szóstego dnia wojny staramy się robić wszystko, by funkcjonowała trasa ewakuacyjna. Ale wojska rosyjskie robiły i robią wszystko, by w Mariupolu nie pozostał ani jeden autobus. 150 nowych autobusów przeistoczyli w popiół - oznajmił Bojczenko.
Jak przekazał szef miejscowych władz, na skutek działań Rosjan ucierpiało 90 procent zasobów mieszkalnych w Mariupolu: 2600 budynków, z których 60 procent zostało trafionych rakietami, z haubic albo z systemów Buratino. 40 procent spośród nich nie nadaje się do odbudowy.
Dzieci, wywożone bez rodziców
W niedzielę agencja Ukrinform poinformowała, że dzieci bez rodziców, wywiezione przez rosyjskich okupantów z Mariupola, znajdują się w szpitalu w okupowanym Doniecku.
- Na drugim oddziale zakaźnym przebywa dużo dzieci, które zostały przywiezione z Mariupola. Mają odzież, ale potrzebują pampersów, mieszanek mlecznych i owoców. Nie ma z nimi rodziców. Trzeba ich odnaleźć i nie lekceważyć żadnych ogłoszeń o zaginionych dzieciach - powiedziała agencji jedna z mieszkanek Doniecka.
Ukrinform podaje też, że w niektórych szkołach Doniecka ulokowano przywiezionych przez rosyjskich żołnierzy z Mariupola dorosłych i jeśli nie mają oni w Doniecku krewnych, to są wywożeni do Taganrogu w obwodzie rostowskim Rosji.
Ludziom tym zabierane są telefony i dokumenty, które potem nie wszystkim zwracają. Według mieszkańców Doniecka są oni w "złym stanie psychicznym, widać, że są zmęczeni, wyczerpani i przeważnie milczą".
OGLĄDAJ TVN24 NA ŻYWO W TVN24 GO
Źródło: PAP