Lekarze szpitala dziecięcego Ochmatdyt w Kijowie opisali historię 10-letniego Ilji Matwijenki z oblężonego Mariupola, który przeżył rosyjski ostrzał. Chłopiec został ranny, stracił jednak matkę. "Natalia, ranna w głowę w czasie tego samego ataku, zmarła w ramionach syna" – podali lekarze, którzy podjęli się opieki nad dziesięciolatkiem.
"Historia 10-letniego Ilji Matwijenki to, niestety, jedna z wielu historii dzieci Mariupola. Od samego początku inwazji rosyjskiej on i jego matka pozostawali w rodzinnym mieście, ukrywali się w swoim domu, mieszkali w piwnicy. Pewnego dnia uciekali do sąsiadów przed ostrzałem. Ale nie zdążyli. Tego dnia kobieta doznała urazu głowy, a chłopcu rozerwało nogę. Ranna Natalia zaciągnęła syna do mieszkania znajomych. Ranni i bez sił, leżeli objęci na kanapie. Mama przytulała syna, dopóki biło jej serce. Natalia umarła w objęciach syna" – opisał tę historię kijowski szpital Ochmatdyt.
Ciało kobiety zabrali z mieszkania znajomi, a chłopca - rosyjscy żołnierze. Najpierw wywieźli go do okupowanego Nowoazowska, potem – do Doniecka, gdzie omal nie zapadła decyzja o amputacji nogi Ilji. Z Doniecka wywiozła go babcia, która w tym celu - jak podał szpital - była zmuszona do "przekroczenia granicy czterech krajów".
Do Ochmatdytu chłopiec trafił w dniu swoich urodzin. Wkrótce lekarze mogli powiadomić go, że znów będzie chodzić.
"Chłopiec rozpromienia się, gdy odwiedza go dużo ludzi, ale smutek nie znika z jego oczu. To, przez co musiał przejść ten szczery i miły chłopak, jest niewyobrażalne i niewybaczalne" – napisali lekarze.
Jak podano, w sprowadzeniu chłopca z powrotem na terytorium kontrolowane przez władze Ukrainy pomogli współpracownicy prezydenta Wołodymyra Zełenskiego. Zełenski odwiedził chłopca w szpitalu.
Źródło: PAP, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: facebook.com/ndslohmatdyt